Arcyskomplikowany i zdecydowanie najbardziej kosztowny proces przejęcia klubu sportowego w historii zmierza ku finalizacji. Przed końcem maja konsorcjum, którym zawiaduje Todd Boehly, stanie się właścicielem Chelsea. Co to dla The Blues oznacza?
MACIEJ SAROSIEK
Co się odwlecze, to nie uciecze – mógłby powiedzieć amerykański biznesmen. W 2019 roku nie udało mu się przekonać Romana Abramowicza do oddania władzy nad firmą ze Stamford Bridge. W 2022 roku przyparty do muru sankcjami oligarcha nie miał wyjścia. W marcu ogłosił przetarg, a dwa miesiące i ponad 150 zapytań od przeróżnych interesantów później londyńczycy poinformowali, że nowy zarządca został wybrany. Boehly i jego partnerzy zapłacą 4,25 miliarda funtów. To rekordowa cena organizacji sportowej w skali świata. W Anglii najdroższy był dotąd Manchester United, który poszedł za „marne” 790 milionów.
MOC INWESTYCJI
Bezprecedensowa kwota rozłoży się następująco: 2,5 miliarda zostanie przeznaczone na zakup akcji klubu, pozostałe 1,75 trafi do budżetu inwestycyjnego. A jest w co inwestować.
Niezaspokojone pragnienie Abramowicza i zarazem jedno z priorytetowych zadań jego następcy to rozbudowa Stamford Bridge. Wysłużony dom Chelsea nie spełnia standardów nowoczesnych stadionów piłkarskich. Nie jest efektowny wizualnie. Nie stanowi centrum rozrywki, w którym kibic chce przebywać nie tylko w trakcie spotkania, ale też przed i po nim. Nie ma oszałamiającej pojemności – z 42 tysiącami krzesełek jest zaledwie dziewiątym największym obiektem w Premier League i dopiero czwartym w stolicy. Wszystko to ma się wkrótce zmienić. Wstępny plan zakłada stworzenie 20 500 nowych miejsc siedzących. Szacuje się, iż zwiększyłoby to roczne przychody z dnia meczowego z 70 do 200 milionów funtów.
Rewolucji nie trzeba za to przeprowadzać w akademii oraz sekcji kobiecej. Obie funkcjonują bardzo dobrze i odnoszą sukcesy. Są wskazywane jako wzory dla innych. W tych płaszczyznach misją konsorcjum Boehly’ego jest więc umożliwienie kontynuacji projektów. Pielęgnowanie imponujących i wysoko pnących się roślin poprzez systematyczne podlewanie i odżywianie. Pieniędzmi, rzecz jasna, bez nich ani rusz.
Wspomniane wyżej kwestie mają charakter długoterminowy, istotny, ale nie do końca palący. Inaczej jest w przypadku pierwszej drużyny męskiej. W najbliższych miesiącach sporo będzie przy niej pracy. Kto się tym zajmie? W minionych latach niezwykle sprawnym i cenionym operatorem stała się Marina Granowskaja, która nie nosi tytułu dyrektora sportowego, ale mniej więcej taką pełni funkcję. Jej specjalnością są transfery z i do klubu, a także negocjacje kontraktowe. Według brytyjskich dziennikarzy, nowy właściciel Chelsea chce, by Rosjanka dalej zajmowała się tym, co tak dobrze jej wychodzi. Nie wiadomo jednak, czy i ona będzie tym zainteresowana, wszak przez lata była najbliższym współpracownikiem Abramowicza.
Dużo bardziej klarowne od rozgrywek gabinetowych są potrzeby szatniowo-boiskowe. Na szczęście dla The Blues, przyszłość Thomasa Tuchela jest zabezpieczona. Umowa Niemca obowiązuje do 2024 roku i nic nie zwiastuje tego, że w najbliższej przyszłości 48-latek zmieni miejsce pracy. Wydaje się, że najtrudniejsze już za nim, okres niepewności, w którym operowała ostatnio Chelsea i który mocno wpływał na warunki pracy szkoleniowca, powoli mija. Były opiekun Paris Saint-Germain ma być jedną z centralnych postaci początku nowej ery na Stamfrod Bridge. Potrzebuje jednak narzędzi do działania, a tych na razie mu ubywa.
Antonio Ruediger przeniesie się do Realu Madryt, Andreas Christensen do Barcelony, Hiszpania kusi też Marcosa Alonso oraz Cesara Azpilicuetę. Gdyby tego było mało, niejasne są dalsze losy Jorginho i N’Golo Kante, którym za 12 miesięcy wygasają kontrakty. Mówi się, że pod względem transferów wejście Boehly’ego do klubu będzie mocne. Że latem barwy The Blues mają przywdziać dwaj nowi stoperzy, wahadłowy, pomocnik i atakujący. Tuchel, zapytany o plany na najbliższe okienko, odparł jednak: – Czujemy się jak widzowie, a to pasywna rola, która nam się nie podoba. To trochę dziwne. Letni budżet transferowy? Nie wiem, jak wysoki będzie.
(…)
CAŁY TEKST ZNAJDUJE SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (20/2022)