O dokonaniach ŁKS w 2020 roku, o transferach, o niepokonanej drugiej i trzeciej drużynie, o dokończeniu stadionu i wielu innych rzeczach opowiedział w rozmowie z nami szef klubu, Tomasz Salski.
Tomasz Salski jest dobrej myśli przed startem wiosny?
Jak pan ocenia miniony rok w wykonaniu ŁKS?
Piłkarsko może to nie był najgorszy rok, ale zawodem i porażką należy określić nasz pobyt w Ekstraklasie – mówi Salski. – Nie planowałem, że dokonamy zmian w sztabie szkoleniowym. To wyszło w trakcie. Ogólnie rok był trudny ze względu na COVID-19. Runda jesienna dała jednak nadzieję na lepsze jutro.
Dlaczego łodzianom zabrakło prądu w końcówce roku?
Wydaje mi się, że druga fala covidu w ostatniej fazie jesieni dotknęła nas poważnie. W pewnym momencie mieliśmy całą drużynę na kwarantannie lub w izolacji. Wtedy myśleliśmy, że najgorsze już za nami. Później zdarzyły się jednak kolejne przypadki zakażeń i to nie był już dla nas normalny sezon. Zostaliśmy zdziesiątkowani, a do tego doszły różnego rodzaju urazy. Covid zostawił ślad na naszych zawodnikach. Te mityczne hasła o bezobjawowym przechodzeniu choroby można włożyć między bajki.
Mecz z Bruk-Betem powinien dojść do skutku?
Jestem nauczony, że jeżeli była umowa między prezesami, gentlemen’s agreement, to należy jej przestrzegać. Ustaliliśmy przed sezonem, że gdy mamy 15 zdrowych piłkarzy, w tym dwóch młodzieżowców, to gramy. My mieliśmy 16. Takie założenia ustanowiliśmy wśród prezesów w stowarzyszeniu Pierwsza Liga. Wiadomo, że na mecz do Niecieczy pojechaliśmy bez podstawowych, a nawet kluczowych zawodników. Wydaje mi się jednak, że pomimo osłabień, gdyby nie błędy sędziowskie, to nie powinniśmy tego meczu przegrać.
Dogonienie lidera z Niecieczy jest możliwe?
Naszym celem jest awans, więc przede wszystkim musimy patrzeć na siebie. Runda wiosenna powinna być dla nas łatwiejsza, ponieważ praktycznie wszystkie drużyny z czołówki będziemy gościć u siebie. Mam nadzieję, że nasz stadion wiosną będzie twierdzą nie do zdobycia. W piłce wszystko jest możliwe, tym bardziej że nic nie wskazuje na to, żeby siejący spustoszenie covid był przeszłością.
Co zrobić zimą, żeby wiosna była tak udana jak w sezonie 2018-19?
Nie da się porównać tego, co jest teraz z tym, co było dwa lata temu. Teraz liga jest dużo bardziej wyrównana. Jest więcej klubów poukładanych organizacyjnie i przygotowanych do tego, by walczyć o awans. Najważniejsze, aby dobrze się przygotować i właściwie dobrać kadrę. W walce o pierwsze miejsce musimy liczyć na potknięcia Bruk-Betu, ale skuteczna walka o awans zależy od nas. To daje pewien komfort.
Czy utrudnieniem dla ŁKS będzie fakt krótszych przygotowań niż w przypadku większości rywali? Formę trzeba szykować już na 10 lutego…
W jednej z wypowiedzi powiedziałem, że nie będziemy musieli szukać sparingpartnera na ten termin. Poważnie mówiąc, priorytetem dla nas jest liga, jednak to nie znaczy, że potraktujemy Puchar Polski jako sparing. 5 bądź 6 lutego wrócimy do Polski z obozu. Będziemy mieć 3 lub 4 dni, aby odpowiednio przygotować się do meczu z Legią, która będzie miała handicap w postaci rozegrania dwóch kolejek. Przed spotkaniem z takim przeciwnikiem można mieć jedynie nadzieję i ja ją mam. Musimy rozegrać normalne zawody bez kompleksów.
W ostatnich kilku rundach ŁKS przyzwyczaił do tego, że ma w składzie lidera drużyny z Hiszpanii. Czy klub nadal zwraca swoją uwagę w kierunku tego rynku?
Ideałem byłoby mieć drużynę polską, to jest dla nas priorytet. Nie ukrywam jednak, że na rynku jest coraz trudniej znaleźć wartościowych zawodników. Na tę chwilę mamy powrót naszego wychowanka, Adama Marciniaka, nadzieje związane z Piotrkiem Janczukowiczem oraz zawodnika ściągniętego z Danii. Chodzi nam o to, żeby zachowywać proporcje w budowie kadry. Nie wyobrażam sobie, że będziemy drużyną hiszpańską, portugalską czy jeszcze inną. Odsetek iberyjski w ŁKS i tak jest wystarczająco duży. Warto przypomnieć, że wciąż naszym piłkarzem jest przebywający na wypożyczeniu Ricardo Guima.
Pirulo znalazł się w gronie nominowanych do tytułu Pierwszoligowca Roku przyznawanego przez redakcję „Piłki Nożnej”. Czy zgadza się pan z naszym wyborem?
Nie przywiązuję wagi do konkursów i plebiscytów. Gra Pirulo może się podobać, on udowadnia, że posiada ponadprzeciętne umiejętności. Niekonwencjonalnym zagraniem potrafi zaskoczyć rywali. Cieszę się, że odżył pod okiem Wojciecha Stawowego. Widzieliśmy jego możliwości na treningach, ale miał problem z przekuciem ich na mecz. Jesienią w kilku spotkaniach to mu się udało. Gdyby szukać w ŁKS zawodnika, który grał najrówniej i swoją postawą więcej dawał całej drużynie, to wskazałbym Antonio Domingueza.
Rzadko do polskich lig trafiają Duńczycy. Wiosną w barwach ŁKS będzie Mikkel Rygaard. Jego CV może budzić podziw i daje nadzieję na to, że okaże się wzmocnieniem. Skąd pomysł na taki transfer?
Mamy grupę zawodników, których obserwujemy. Z Mikkelem rozmawialiśmy już wcześniej. Szykowaliśmy jego transfer przy ewentualnym awansie. Krzysiek Przytuła pracował jednak, aby przekonać go wcześniej i żeby pomógł nam wiosną w walce o powrót do Ekstraklasy. Chcemy po prostu pomóc szczęściu. Dzisiaj fajnie mówić o awansie, ale chętnych na niego nie brakuje. Myślę, że 6-7 drużyn w niego celuje.
Po latach do ŁKS wrócił Marciniak. W przypadku wychowanka chodzi o sentyment czy umiejętności piłkarskie?
To zazębia się z wcześniejszym pytaniem, czy zabrakło nam prądu. W mojej ocenie przewartościowaliśmy kwestię gry ofensywnej w stosunku do gry defensywnej. Proporcje były mocno zachwiane. Musimy mieć obrońców, którzy przede wszystkim bronią, a dopiero później ich oceniajmy jako zawodników z umiejętnościami gry do przodu. Adam posiada odpowiednie umiejętności i cechy charakteru, do tego ma na koncie mnóstwo meczów w Ekstraklasie, zna współpracę z trenerem Stawowym i jest ełkaesiakiem.
Można oczekiwać dalszych ruchów transferowych do klubu?
Raczej nie. Jeżeli chodzi o pierwszą drużynę to będziemy zamykać się. Często czytałem informacje w mediach, że chcemy zakontraktować tego czy innego zawodnika. Pojawiały się nazwiska, które niewiele mówią kibicom. My interesujemy się też takimi piłkarzami, ponieważ chcemy, żeby nasza druga drużyna awansowała do III ligi. Potrzebujemy w niej zawodników, którzy zdołają pomóc młodzieży z klubowej akademii.
Rezerwy ŁKS prowadzą w IV lidze bez porażki, tak samo jest w przypadku trzeciej drużyny, która gra w łódzkiej Klasie A.
Spotykamy się z zarzutami, że mówimy dużo o akademii, natomiast nie mamy drużyny w Centralnej Lidze Juniorów. Myślę, że w przeciągu dwóch lat nasze drużyny zaczną się w niej pojawiać. Najważniejsze dla mnie jest to, żeby młodzi piłkarze jak najszybciej mieli okazję rywalizowania z seniorami. Często przesuwamy rocznik, aby grał o szczebel wyżej. Posiadanie trzeciej drużyny seniorów rzadko zdarza się w Polsce. Jest ona złożona z samych 16-latków. To chłopcy, którzy przewodzą swojej lidze. Docelowo liczymy, że druga drużyna będzie grała w III lidze, a trzecia w okręgówce. Chcemy, żeby w okresie 2-3 lat wychowankowie z akademii zasilali pierwszą drużynę. To jest proces, my ten klub budujemy piąty rok. Mamy świadomość, że to wymaga cierpliwości.
Czy pandemia pokrzyżowała prace przy budowie stadionu?
To jedyna rzecz, która w 100 procentach cieszy, jeżeli chodzi o 2020 rok. Prace nad budową stadionu przebiegają bez żadnych zakłóceń. Mało tego, to chyba jedyna inwestycja w Łodzi, w której prace budowlane wyprzedzają harmonogram. I to znacznie. O niespełna cztery miesiące. Jeżeli to tempo uda się zachować, to wiosną 2022 zagramy na pełnym stadionie. Kontrakt stanowi, że oddanie obiektu do użytkowania ma nastąpić do czerwca 2022 roku.
Rozmawiał: Kamil SULEJ