Przejdź do treści
90 minut z Milanem Borjanem. „W sercu Serbia i Kanada”

Polska Ekstraklasa

90 minut z Milanem Borjanem. „W sercu Serbia i Kanada”

Milan Borjan, bramkarz, który został wypożyczony do Korony Kielce przez Ludogorec Razgrad, może się pochwalić ciekawym CV. Grał w piłkę w Kanadzie, Serbii, Argentynie, Urugwaju, Turcji, Rumunii, Bułgarii, a teraz los rzucił go do Polski. Latem ma wielkie szanse na wyjazd na turniej Gold Cup CONCACAF, już po raz trzeci w karierze z drużyną narodową Kanady.

ROZMAWIAŁ JAROMIR KRUK

– Jakie wrażenie zrobił na panu klub Korona Kielce?
– Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to zamiłowanie mieszkańców Kielc do futbolu i do sportu w ogóle – mówi Milan Borjan. – Piłkarze ręczni Vive przed rokiem wygrali Ligę Mistrzów i Korona ma znakomity wzorzec do naśladowania. Słyszałem same pozytywne rzeczy na temat Korony, jej ultrasów i wierzę, że na stadion w Kielcach wróci zorganizowany doping. Na wyjazdach fani dają nam wspaniałe wsparcie, czego nam brakuje w domowych meczach. 

– W Koronie można realizować sportowe ambicje?
– Oczywiście, że tak. Ostatnio wokół klubu dzieje się wiele, myślę, że pozytywnego. Korona od lat gra na najwyższym poziomie w Polsce i na pewno ma ambicje sięgające europejskich pucharów. U was niemal wszystkie spotkania ekstraklasy toczą się przy wspaniałej oprawie, tak jak w najlepszych ligach Europy, macie piękne stadiony, świetne płyty boisk, oddanych kibiców i fantastycznie pokazujecie to w telewizji. Polska ekstraklasa cieszy się renomą na całym świecie, wcale nie przesadzam, i gdy pojawiła się możliwość przyjazdu do was, skorzystałem z niej. Na mentalność zawodników też nie można narzekać, a poprzeczkę wysoko zawiesili tacy piłkarze jak Robert Lewandowski czy mój kumpel z Sivas Kamil Grosicki. Polska może się pochwalić bardzo silną reprezentacją, a w niej występują zawodnicy z ekstraklasy, na przykład Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk z Legii Warszawa, Krzysztof Mączyński z Wisły Kraków. Sami musicie siebie bardziej doceniać.

– Serbia, Kanada, Argentyna, Urugwaj, Turcja, Rumunia, Bułgaria. Często na swoim szlaku spotykał pan polskich zawodników?
– Miałem bardzo dobry kontakt z Kamilem Grosickim, który był dobrym duchem szatni w Sivas, a przede wszystkim kapitalnym skrzydłowym o niesamowitym przyspieszeniu. Premier League to dla niego naturalne środowisko i życzę, żeby się utrzymał z Hull City. Przygoda z Turcją nie potoczyła się po myśli Arka Piecha, ale na Cyprze pokazał, na co go stać. Ten napastnik ma dar do strzelania goli i jeśli trafi na odpowiednie dla siebie środowisko, daje dużo drużynie. 

– Co pan słyszał o Polsce przed przyjazdem?
– Wiele dobrych rzeczy. Polska ma trudną, ale piękną historię, także w futbolu, a osiągaliście wielkie sukcesy i daliście światu wspaniałych zawodników. Wasza liga mnie zachęciła ofensywnym stylem. Przedkłada się atak nad obronę i dzięki temu bramkarze mają więcej okazji, by się wykazać. Na pewno się w Polsce nie nudzę.


– Kto jest najlepszym polskim bramkarzem?
– U was w reprezentacji jest trzech, czterech golkiperów, którzy liczą się w Europie. Wojciech Szczęsny to gwiazda AS Roma, Łukasz Fabiański od lat nie schodzi poniżej pewnego poziomu w Premier League, coraz lepszy staje się Łukasz Skorupski i pewnie niebawem opuści Empoli. Dodajmy do tego Artura Boruca, który zrezygnował z występów w kadrze, w polskiej lidze też zauważyłem świetnych fachowców. Wasi bramkarze są szanowani na całym świecie, ale warto też wspomnieć o znakomitych specjalistach od szkolenia. Mnie w Koronie wiele daje współpraca ze Zbigniewem Robakiewiczem, byłym zawodnikiem Legii, który bronił nawet w konfrontacji przeciw Manchesterowi United. 

– Był pan kiedyś w Marrakeszu?
– W listopadzie w zeszłym roku. To był mój ostatni, jak do tej pory, występ w reprezentacji Kanady. Przegraliśmy 0:4 z Marokiem, puściłem dwa gole, Simon Thomas też dwa. W marcu w towarzyskim spotkaniu ze Szkocją selekcjoner postawił na Simona, zawodnika norweskiego Bodo Glimt, szansę dostał też Jayson Leutwiler ze Shrewsbury. Utrzymuję kontakt ze sztabem szkoleniowym obecnego, nowego selekcjonera i mam zapewnienie, że to ja jestem numerem jeden.

– Będzie pan nim w lipcu podczas Gold Cup CONCACAF 2017?
– Trener mówił, że dostanę powołanie. Gram regularnie w Koronie, zespole lepszym niż Bodo Glimt czy Shrewsbury, mam doświadczenie na arenie międzynarodowej, także z Gold Cup CONCACAF. Dla reprezentantów takich krajów jak Kanada to wyjątkowa impreza. Przypomina Euro czy Copa America, a na trybunach panuje kapitalna atmosfera. W tym roku mierzymy z naszym młodym zespołem wysoko. Wiadomo, że ciężko będzie pokonać takie drużyny jak Meksyk, USA, Panama, ale jak wyjdziemy z grupy, możemy dokonać czegoś wielkiego. Musimy przede wszystkim wygrać premierowy mecz w Harrison z Gujaną Francuską, by wyrobić sobie jak najlepszą pozycję wyjściową przed konfrontacjami z Kostaryką i Hondurasem.

– Dlaczego Serb urodzony na terytorium obecnej Chorwacji wybrał grę dla Kanady?
– Kanada pomogła mojej rodzinie, ukształtowała mnie jako człowieka, dała szansę w piłce nożnej. Chciałem w jakiś sposób się odwdzięczyć za to lepsze życie i coś zrobić dla tego wspaniałego kraju. Kanadę mam w sercu i stawiam się na każde wezwanie selekcjonerów. Z Serbii jestem dumny za to, że podniosła się po ciężkiej wojnie, cierpliwie się odbudowuje i rozwija.

– Nie marzył pan nigdy o występach w reprezentacji Serbii?
– Pewnie, że marzyłem, jak byłem młodym chłopcem, a za idola uważałem Ivicę Kralja, którego znano najbardziej z gry w PSV Eindhoven, a występował również w Partizanie Belgrad. W życiu pewnych rzeczy nie da się przewidzieć, opuściliśmy z najbliższymi Bałkany, uciekając przed wojną, i znaleźliśmy się w Kanadzie. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że Serbia i Kanada to moje ojczyzny, ale dla tej drugiej spełniam się jako bramkarz. 

– 48 reprezentacji w mundialu 2026 to chyba doskonała nowina dla kanadyjskiej piłki nożnej?
– Według mnie to znakomity pomysł, który wypromuje jeszcze bardziej futbol na każdym kontynencie. Piłka nożna nie jest wyłącznie dla wielkich, ale dla wszystkich. Ta formuła mundialu sprzyja niespodziankom i zapewne otworzy plejadzie zawodników wrota do poważnych karier.

– Przy tylu zespołach awansujących Argentyna napotka problemy takie jak w obecnych kwalifikacjach?
– Nie rozumiem obecnych kłopotów Albiceleste w eliminacjach mundialu. Argentyński futbol jest znakomity, ludzie żyją nim, cieszą się, a mecze ligowe mają niepowtarzalny smak. Nie pograłem tam zbyt wiele, ale przeżyłem wspaniałą przygodę i pozostał sentyment. Nie zdziwię się, jak Argentyna za rok sięgnie po mistrzostwo świata. To taka nacja, która potrafi się skonsolidować w trudnych okresach. Spójrzmy zresztą na skład Argentyny, tworzą go zawodnicy z najwyższej półki. 

– Ludogorec dał panu możliwość występów w Champions League. Skorzystał pan z niej w pełni?
– Z Arsenalem prowadziliśmy 2:0 i zanosiło się na sensację. Niestety, zespół Arsene’a Wengera błyskawicznie się pozbierał. Pokonali mnie Olivier Giroud, Granit Xhaka i Mesut Oezil i po końcowym gwizdku chodziłem wściekły. Przed tym spotkaniem miałem przerwę w bronieniu i od razu zostałem wypuszczony na głęboką wodę. Jeszcze bardziej szalony przebieg miał wyjazdowy mecz z Liverpoolem. Na Anfield broniło mi się znakomicie, aż w końcu pokonał mnie Mario Balotelli. Gdy The Reds już wyczekiwali na końcowy gwizdek, Dani Abalo, którego spotkałem w Koronie, doprowadził do remisu 1:1. Chwilę po tym arbiter ze Słowenii podyktował dla gospodarzy rzut karny, a ja uważam, że nie faulowałem Javiego Manquillo. Dostałem żółty kartonik, a Steven Gerrard zapewnił Liverpoolowi zwycięstwo. Tych meczów pewnie mogło się uzbierać znacznie więcej, lecz przegrałem rywalizację z Vladislavem Stoyanovem. Nie mam o to do nikogo żalu, taką decyzję podjął trener Ludogorca, który był w porządku wobec mnie. Zostałem wypożyczony do Korony i biorę udział w fajnym projekcie. W lidze bułgarskiej Ludogorec odskoczył znacznie konkurencji, polska ekstraklasa jest dużo atrakcyjniejsza pod każdym względem. W Bułgarii na mecze przychodzi po 2-3 tysiące kibiców, u was frekwencja często przekracza 10-20 tysięcy, a hity, jak Lech – Legia, ogląda ponad 40 tysięcy fanów. 

– Chciałby pan zostać na kolejny sezon w Polsce?
– To nie zależy tylko ode mnie. Mam jeszcze do końca kolejnego sezonu ważny kontrakt z Ludogorcem, Korona może po wypożyczeniu mnie wykupić, ale na razie trzeba się skupiać na grze, nie spekulacjach. Podkreślam, że w Polsce czuję się znakomicie.

– Jakie polskie słowa najmocniej panu utkwiły w głowie?
– To brzydkie, na k… Umiem jeszcze powiedzieć w waszym języku: bramkarz, prawa, lewa. Polski jest podobny do serbskiego, więc dużo rozumiem.

– W Kielcach zdobył pan serca fanów szalonym, ryzykanckim stylem gry. To pokłosie pobytu w Ameryce Południowej?
– To mój własny styl i nie musiałem się na nikim wzorować. Lubię interweniować na przedpolu, wychodzić wysoko, gra nogami nie sprawia mi problemów. Kiedyś podpatrywałem Ivicę Kralja, który też często wybierał się poza szesnastkę, teraz największe wrażenie robi na mnie Gianluigi Buffon. On i Manuel Neuer to dwaj najlepsi bramkarze świata.

– Zostanie pan po zakończeniu kariery dyrektorem sportowym ukochanego Partizana Belgrad?
– Nie sądzę, wystarczy, że jestem kibicem tego zespołu, a moja małżonka już kiedyś pracowała na stanowisku dyrektora marketingu w Partizanie. Wraz z rodziną zamierzam się zaangażować w prywatny biznes. Na razie to jednak melodia przyszłości, bo przede mną sporo lat bronienia.


WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM (17/2017) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024