Przejdź do treści
Zostałem sprowadzony na ziemię

Polska Ekstraklasa

Zostałem sprowadzony na ziemię

Długo czekał na poważną szansę w Ekstraklasie, aż w końcu odważnie postawił na niego Dariusz Banasik. Karol Angielski odwdzięczył się gradem goli. Napastnik Radomiaka jest obecnie najskuteczniejszym Polakiem w lidze.



PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Urodziłeś się w Kielcach, grasz w Radomiu. Relacje pomiędzy kibicami z tych miast nie są najlepsze od lat. Jak się z tym czujesz?
Nie mam z tym najmniejszego problemu – odpowiada Angielski. – W Radomiu ludzie są dla mnie mili, zaczepiają, zagadują, wspierają. Czuję się jakbym był w swoim mieście. Tutaj wszyscy żyją futbolem i kibicują Radomiakowi. Widać, że był olbrzymi głód ekstraklasowej piłki. Czekamy jeszcze tylko na nowy stadion…

A w Kielcach nie ma problemu, że grasz w Radomiu?
Nigdy nie miałem jakiejś dziwnej przygody związanej z tym, gdzie gram. Ludzie z Kielc cieszą się, że się rozwijam, strzelam gole i gram z Radomiakiem o czołowe miejsca w Ekstraklasie. Moje pokolenie nie odczuwało tej rywalizacji Kielce – Radom. Za moich czasów była kosa Korona – KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Jako dziecko chodziłeś na mecze Korony?
Tak, pamiętam stary stadion na Szczepaniaka, kiedy klub nazywał się jeszcze Kolporter. Podziwiałem z trybun Grzegorza Piechnę, który przebojem przebijał się z niższych lig do Ekstraklasy.

Masz w sercu jakąś drzazgę, że w Koronie nie zaistniałeś poważniej?
Dzisiaj jestem innym człowiekiem niż wtedy, kiedy miałem 16 lat i wchodziłem do pierwszego zespołu Korony. Jeśli w tamtych czasach miałbym dzisiejszy rozum, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.

Co to znaczy?
Byłem młodym, nieopierzonym zawodnikiem, któremu do głowy przychodziły myśli, że za dwa-trzy lata zapracuje na transfer do silnego zagranicznego klubu.

Sodówka?
Nie. Miałem po prostu takie pomysły. W wieku 16 lat zostałem włączony do pierwszego zespołu, zadebiutowałem w Ekstraklasie, więc wszystko układało się idealnie. Szybko jednak nastąpiła weryfikacja i zostałem sprowadzony na ziemię.

Pamiętasz wejście do pierwszego zespołu?
Dostałem powołanie na mecz w Ekstraklasie, ale przesiedziałem 90 minut na ławce. Pamiętam, że po spotkaniu w Młodej Ekstraklasie z GKS Bełchatów, któremu strzeliłem dwa gole, przyszedł do mnie trener Leszek Ojrzyński i zaprosił na rozmowę. Powiedział, że dobrze się prezentowałem i będzie mnie obserwował. Kilka tygodni później po spotkaniu z Polonią Warszawa w ME dostałem zaproszenie na trening do pierwszego zespołu. W sezonie 2012-13 trener powołał mnie na ostatni mecz ligowy rundy jesiennej z Lechem Poznań. Całe spotkanie przesiedziałem na ławce, było bardzo zimno i przegraliśmy 0:1. Na debiut musiałem poczekać do rundy wiosennej.

Trafiłeś do szatni, w której nie brakowało ciekawych postaci.
W Kielcach rządziła wtedy banda świrów. Byli tacy piłkarze jak Maciek Korzym, Marcin Żewłakow, Aleksandar Vuković, Paweł Golański, Zbigniew Małkowski, Paweł Sobolewski, więc w Koronie znałem swoje miejsce w szeregu. Wiedziałem dokładnie, gdzie jest kran, pod którym trzeba było myć sprzęt treningowy, więc tę czynność przez kilka lat opanowałem do perfekcji. Nie miałem z tym problemu, bo z juniorów byli tylko jeszcze Marcin Cebula i Bartek Kwiecień. Często pomagał nam także Piotrek Malarczyk, ale on był od nas kilka lat starszy.

Kogo z bandy świrów najlepiej wspominasz?
Do dzisiaj mam kontakt z Pawłem Golańskim, który jest dyrektorem sportowym w Koronie. W tamtych czasach dużo nam podpowiadał Aleksandar Vuković, tłumaczył wiele rzeczy. Ostatnio mieliśmy spotkanie bandy świrów, pośmialiśmy się i powspominaliśmy stare czasy.

Jaki był największy błąd młodości Karola Angielskiego?
Nigdy nie stwarzałem żadnych problemów wychowawczych, szkołę normalnie skończyłem, zdałem maturę, więc pod tym względem mam czyste sumienie. Pewnie musiałbym wskazać na jakąś decyzję, ale to musiałaby być już głębsza analiza każdego roku.

Fajny napastnik, tylko goli nie strzela – taką opinię miałeś, kiedy grałeś w poprzednich latach na poziomie Ekstraklasy.
No to teraz już wszystko się zgadza, bo licznik goli stoi na niezłym poziomie. Dla mnie nie jest ważne, czy zdobywam bramki z gry czy z rzutów karnych. Gol to gol. Wiem, że niektórzy mi wyliczają, ile mam bramek z jedenastu metrów, ale ja na to nie zwracam uwagi. Jeśli Radomiak osiągnie sukces w tym sezonie, a do tego przyczyni się na przykład moich 15 goli z rzutów karnych, to nikt w Radomiu nie będzie narzekał.

(…)

CAŁY WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA” (10/2022)

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024