Znani, utytułowani i zapomniani (20): 1.FC Koeln
Przed nami kolejny odcinek wielkiej podróży w jaką PilkaNożna.pl zabiera swoich czytelników. Każdego tygodnia przypominamy o klubach, które na stałe zapisały się na kartach historii futbolu, jednak dzisiaj nie ma ich w gronie najlepszych. Mimo bogatej historii, wielkich sukcesów, borykają się z problemami i bardzo często grają w niższych ligach. Na warsztat wzięliśmy już takie firmy jak Sheffield Wednesday, Szombierki Bytom, Leeds United, Stal Mielec, AS Monaco, Nottingham Forets, Real Oviedo, GKS Katowice, Blackburn Rovers, FC Nantes, US Pro Vercelli Calcio, Huddersfield Town, Eintracht Brunszwik, Garbarnię Kraków, Las Palmas, Polonię Bytom, Burnley FC, Glasgow Rangers i Portsmouth FC i Crevenę Zvezdę. Dzisiaj czas na 1.FC Koeln.
W ostatnich odcinkach naszego cyklu zwiedziliśmy Hiszpanię, Anglię Polskę, a nawet Bałkany w poszukiwaniu tych nieco zakurzonych klubów, które nie mogą sobie przypomnieć dni dawnej chwały. W tym tygodniu zabierzemy was w podróż do Niemiec, a konkretnie do Kolonii, gdzie swoją siedzibę ma klub szczególnie bliski sercom sympatyków piłki nożnej między Wisłą i Odrą. Chodzi oczywiście o 1. FC Koeln, które obecnie występuje na zapleczu Bundesligi. Dlaczego tak utytułowany klub, którego miejsce niewątpliwie jest w elicie, gra obecnie z drugiej lidze? Zapraszamy do lektury.
Unia klubów, pierwszy tytuł i klęska w Europie
FC Koeln jakie znamy obecnie powstało dopiero po zakończeniu II Wojny Światowej, a konkretnie 13 lutego 1948 roku. Podwaliny pod klub zostały jednak położone dużo wcześniej, bo na samym początku XX wieku. Już bowiem w 1901 roku do życia powołano Koelner BC, drużynę, którą założyło 1969 młodych chłopaków, którzy nie byli do końca zadowoleni ze stricte gimnastycznego profilu innego klubu sportowego w mieście – FC Borussia Koeln. Nieco później, bo w 1907 roku powstał z kolei Spielvereinigung 1907 Koeln-Sulz i to właśnie z połączenia tych dwóch tworów, w 1948 roku powstało jedno ciało, a mianowicie 1.FC Koeln, który dzisiaj dryfuje po niespokojnych wodach drugiej Bundesligi.
Popularne Koziołki zaczęły swoje zmagania z wielkim futbolem w Oberliga West w sezonie 1949-50 i już cztery lata później sięgnęły po swoje pierwsze mistrzostwo dywizji. Jakby tego było mało, w 1954 roku Koeln awansowało aż do finału Pucharu Niemiec, w którym jednak musiało uznać wyższość Stuttgartu. Drugie mistrzostwo piłkarze Kolonii wywalczyli w 1960 roku, a trzy lata później znaleźli się oni w oryginalnym szesnasto drużynowym składzie powołanej właśnie do życia Bundesligi. Zanim jednak do tego doszło, Koziołki sięgnęły w 1962 roku po swoje pierwsze mistrzostwo, pokonując w finale krajowym Norymbergę 4:2. Wygrana dała im także historyczny awans do europejskich pucharów, jednak pierwszy bój z zagranicznym rywalem nie jest zbyt dobrze wspominany w Kolonii. Drużyna przegrała bowiem na inaugurację z Dundee FC aż 1:8 i chociaż w rewanżu wygrała 4:0, to zakończyła swoje europejskie wojaże już na pierwszej rundzie.
Bundesliga, pechowa moneta i dublet
Potem jednak nastał bardzo dobry okres w historii klubu. To bowiem właśnie FC Koeln zdobyło pierwsze mistrzostwo świeżo powstałej i pachnącej jeszcze nowością Bundesligi. Złoty medal rozgrywek ligowych ponownie dał Koziołkom możliwość zasmakowania europejskich pucharów i to właśnie z tym jest związana jedna z najdziwniejszych opowieści w historii klubu z RheinEnergyStadion. Koeln doszło aż do ćwierćfinału Pucharu Europy, gdzie na swojej drodze spotkało Liverpool FC. Po dwóch remisach 0:0 i 2:2 (w tamtych czasach nie obowiązywała jeszcze zasada goli strzelonych na wyjeździe i nie strzelano także rzutów karnych) lepszego z tej pary musiał wyłonić sędzia, a konkretnie jego rzut monetą. Pierwsza próba nie przyniosła rozstrzygnięcia, ponieważ moneta wbiła się w murawę na sztorc. Arbiter rzucił więc raz jeszcze, a los okazał się szczęśliwy dla podopiecznych Billa Shankly’ego. Naprawdę, nieprawdopodobna historia.
Sukcesy, które FC Koeln zapoczątkowało w latach 60. były tak naprawdę jednym z najlepszych okresów w historii klubu. Koziołki łącznie sięgnęły po trzy mistrzostwa kraju, cztery Puchary Niemiec, a także siedem srebrnych medali rozgrywek ligowych i dwa brązowe. Nic więc dziwnego, że w klasyfikacji wszech czasów niemieckiego futbolu zajmują oni siódme miejsce, ustępując jedynie pola takim firmom jak Bayern, BVB, Borussia M’gladbach, Werder, HSV i Stuttgart. Jeśli zaś mielibyśmy wybrać najlepszy sezon w historii Koeln, to chyba nikogo specjalnie nie zdziwi, gdy postawimy na kampanię 1977-78, kiedy to drużyna, w której składzie występowali wtedy tak znakomici zawodnicy jak Toni Schumacher, Harald Konopka, Dieter Mueller, Roger van Gool czy Pierre Littbarski sięgnęła po swój pierwszy i jedyny dublet (mistrzostwo + Puchar Niemiec).
Drużna gra w kratkę, kibice nie zawodzą
FC Koeln od początku powstania Bundesligi występowało w niej nieprzerwanie przez 34 lata. W 1997 roku w klubie doszło do sporych roszad personalnych. Drużyna grała słabo i nie znalazł się nikt, kto wziąłby na siebie ciężar naprawienie niezdrowej sytuacji. Efektem tego, było pożegnanie się Koeln z Bundesligą, do której udało się powrócić dopiero w 2000 roku. Kolejna dekada była dla kibiców prawdziwą huśtawką nastrojów. Drużyna to spadała, to znowu wracała do najwyższej klasy rozgrywek, a najdłuższy okres, podczas którego udało jej się bronić przed degradacją przypada na lata 2008-12. Obecnie Koziołki występują na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej, jednak dzień meczowy jest nadal dla miejscowych fanów piłki nożnej wyjątkowym świętem. Na każdy spotkaniu Kolonii w 2.Bundeslidze zjawia się komplet, 45 tysięcy widzów. Niebywałe? Dla Koeln to absolutna norma, ale nie może to dziwić, skoro klub przez lata doszedł niemal do perfekcji jeśli chodzi o interakcję ze swoimi fanami, a obiektem zarządza grupa profesjonalistów. Stadion Koeln żyje przez cały czas, o czym przekonywał Hans Ruetten. – Jedynym wolnym dniem na obiekcie jest wigilia. Oprócz tego, przez 364 dni coś ma się dziać – powiedział.
Biorąc na warsztat FC Koeln, nie sposób nie poświęcić osobnego akapitu polskim śladom w tym klubie, a było ich sporo. Na przestrzeni wielu lat, właśnie w Kolonii na chleb zarabiali m.in. Andrzej Kobylański, Dariusz Dziekanowski, Tomasz Kłos, Tomasz Zdebel, Sławomir Peszko czy też Andrzej Rudy. Obecnie w kadrze Koziołków znajdują się Adam Matuszczyk i młodziutki Kacper Przybyłko. Jeśli więc spojrzeć na poczynania naszych zawodników w zagranicznych klubach, to ta kolonia w – paradoksalnie – Kolonii prezentuje się naprawdę nieźle.
Wrócą na należne sobie miejsce?
Żeby jednak nie było tak do końca dramatycznie, bo mogłoby się zdawać, że Koeln, to już jakiś kompletnie zapomniany i zakurzony przez historię klub. Nic z tych rzeczy, chociaż chyba nikt nie ma wątpliwości, że czasy świetności Koziołków, to jednak dość odległa przeszłość. W obecnym sezonie drugiej ligi niemieckiej zajmują oni – jak do tej pory – czwarte miejsce. Ich strata do lokat dających bezpośredni awans jest już dość znaczna, jednak niewykluczone, że Koeln zdoła wywalczyć trzecie miejsce i zagrać w barażach o Bundesligę. Rok temu właśnie w taki sposób spadli w ligi, więc gdyby teraz awansowali poprzez dwumecz barażowy, to można by mówić o prawdziwej przewrotności losu. Tak czy inaczej, Bundesliga bez 1.FC Koeln, to tak samo jak Ekstraklasa bez Górnika, Widzewa czy Legii. Traci dużo, więc czas na powrót, i to najlepiej już w tym sezonie.
Grzegorz Garbacik
PilkaNożna.pl