Znakomici Rumuni, Anglicy jadą do domu
Rumuni pokonali Anglików (4:2) w pierwszym z dwóch zaplanowanych na piątek meczów mistrzostw Europy do lat 21. Zwycięzcy grają o awans do półfinału imprezy, pokonani mogą już powoli pakować walizki.
To nie tak miało wyglądać – zdają się myśleć angielscy kibice (fot. Grzegorz Wajda)
Po porażce z Francuzami, młodzi Anglicy znaleźli się pod ścianą. Jeśli wciąż chcieli marzyć o awansie do półfinału EURO U-21, to musieli bezwarunkowo pokonać Rumunów i to najlepiej różnicą kilku bramek. Problem w tym, że przeciwnicy Wyspiarzy nie mieli najmniejszego zamiaru tanio sprzedawać swojej skóry.
Rumunia na inaugurację turnieju rozbiła Chorwację i znalazła się w bardzo dobrej pozycji wyjściowej. Ewentualne zwycięstwo z Anglią pozwoliłoby graczom Mirela Radoia znaleźć się na autostradzie do najlepszej „czwórki”, a co za tym idzie powalczyć o bilet na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.
Anglicy od początku prezentowali lepszy, bardziej dojrzalszy futbol, jednak niewiele z tego wynikało. Niezłe okazje mieli Mason Mount, Phil Foden i James Maddison, ale rumuńska bramka pozostawała niezdobyta.
Po drugiej stronie barykady także nie brakowało dobrych szans. Andrei Virgil Ivan trafił w słupek. Przez długi czas utrzymywał się wynik bezbramkowy, jednak na kwadrans przed końcem na boisku doszło do sytuacji, która całkowicie odmieniła losy całej rywalizacji i na dobre rozwiązała worek z bramkami.
W polu karnym Anglik sfaulowany został jeden z Rumunów i sędzia wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się George Puscas i to piłkarze w żółtych koszulkach wyszli na prowadzenie.
Radość reprezentantów Rumunii z tej skromnej zaliczki nie trwała jednak zbyt długo. Już bowiem cztery minut później świetnym uderzeniem popisał się Demarai Gray i cała zabawa rozpoczęła się od początku.
Niedługo po doprowadzeniu do remisu, Anglicy mieli stuprocentową okazję na zdobycie decydującego gola. Cudowną paradą popisał się jednak golkiper, a kilkadziesiąt sekund później Rumunia wyprowadziła kontratak, który wykończył Ianis Hagi. I znowu, zanim kibice zdołali się obejrzeć, przeciwnik raz jeszcze odpowiedział. W polu karnym znalazł się Tammy Abraham, który przymierzył płasko w kierunku dalszego słupka i mieliśmy 2:2.
Ostatnie (a właściwie przedostatnie) słowo należało ostatecznie do Rumunów, a konkretnie do Florinela Comana, który strzelił na bramkę przeciwnika, a katastrofalny błąd popełnił Dean Henderson, który przepuścił piłkę do siatki w sytuacji, w której powinien ją złapać bez żadnych problemów. W doliczonym czasie Coman oddał jeszcze jeden świetny strzał, trafiając w samo okienko. Tym razem angielski bramkarz nie miał szans na skuteczną interwencję.
Rumunii mają po dwóch kolejkach komplet sześciu punktów, natomiast Anglicy z zerowym dorobkiem mogą zapomnieć o grze w półfinale.
gar, PiłkaNożna.pl