Przejdź do treści
Złoty strzał w Premier League

Ligi w Europie Premier League

Złoty strzał w Premier League

Z pracą w Aston Villi Unai Emery wiąże dwa marzenia – o sięgnięciu po trofeum i o wprowadzeniu drużyny do europejskich pucharów. W bieżącym sezonie pierwsze już się nie spełni, ale drugie wciąż może.




Kiedy Hiszpan wyjawił swoje aspiracje, nic na to nie wskazywało. Był listopad i konferencja prasowa poprzedzająca debiut
51-latka w roli szkoleniowca The Villans. Po trzynastu kolejkach jego nowi podopieczni zajmowali 16. miejsce w tabeli. Mieli jeden punkt przewagi nad strefą spadkową i siedem straty do pozycji gwarantującej udział w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Starali się nie wplątać w walkę o utrzymanie, dlatego z większą uwagą spoglądali za siebie niż przed siebie. Także za siebie niż w bok, na zmagania o Puchar Ligi oraz Puchar Anglii, których wygranie pozwala wejść na salony UEFA alternatywnymi drzwiami. Wydawało się, iż na ponadkrajową imprezę dotrą najwcześniej w kampanii 2024-25.

POSZERZAJĄCE SIĘ PERSPEKTYWY

Że jednak mogą to zrobić już w najbliższym sezonie stało się jasne w marcu, tuż przed nastaniem kalendarzowej wiosny. Piłkarzy z Villa Park nie trzeba było wybudzać z zimowego snu. We wcześniejszych miesiącach funkcjonowali na pełnych obrotach, nie hibernowali. Zdrzemnęli się raptem na moment, przegrywając z występującym na czwartym poziomie rozgrywkowym Stevenage i odpadając z FA Cup na etapie 1/32 finału. Jako że jeszcze jesienią z Carabao Cup wyeliminował ich Manchester United – późniejszy triumfator – dwie z trzech ścieżek wiodących do europejskich pucharów zostały zamknięte. Jedna, ligowa, nie tylko wciąż jest otwarta, ale też konsekwentnie i szybko się poszerza. Tak, jak perspektywy Aston Villi.

Delikatne drżenie o ekstraklasowy byt zastąpiła ona całkowitym spokojem w kwestii dalszej egzystencji w Premier League. Ten przemieniła następnie w ekscytację wywołaną szansą uzyskania przepustki do Ligi Konferencji (da ją siódma pozycja w stawce). Po chwili zajmowała już szóste miejsce, zapewniające grę w Lidze Europy. Siedem kolejek przed końcem rywalizacji broni go przed Brighton (jeden punkt straty, dwa zaległe mecze), Liverpoolem (przed poniedziałkowym starciem z Leeds United miał sześć punktów straty i dwa zaległe mecze) i Brentford (siedem punktów straty). Od piątego Tottenhamu oddziela ją różnica trzech oczek.

Emery przejął jedną z najsłabszych drużyn w angielskiej elicie i błyskawicznie uczynił ją jedną z najmocniejszych. Z osiemnastu spotkań ligowych pod jego wodzą The Villans dwanaście wygrali, dwa zremisowali, a cztery przegrali. Zgromadzili 38 punktów – mniej tylko od Arsenalu i Manchesteru City. Lutowe porażki z tymi zespołami były częścią trzymeczowej serii niepowodzeń (w jej trakcie drużyna z Birmingham uległa także Leicester City), która zażenowała doświadczonego trenera. Na poprawę jego nastroju Ollie Watkins i spółka zanotowali passę ośmiu potyczek bez przegranej.

Właśnie takiej ciągłości Bask domagał się po bardzo udanym debiucie, w którym Aston Villa ograła Manchester United na własnym boisku, co na niwie ligowej nie udało jej się od 1995 roku. Dziś wiadomo już, że nie był to krótkotrwały efekt nowej miotły, a zwiastun imponującego progresu.

KOMPLETNE PRZECIWIEŃSTWO

Jego fundamentem jest ciężka praca wykonywana podczas treningów oraz odpraw przed- i pomeczowych. To domena Emery’ego, znanego z umiłowania detali. Znamienne, że gdy dziennikarze Sky Sports zebrali opinie zawodników klubu z Villa Park na temat ich szkoleniowca, w większości wypowiedzi pojawiała się wzmianka na temat rzeczonej szczegółowości. Czym się ona objawia? Instruowaniem stoperów, jak mają się ustawiać, kiedy piłka znajduje się w polu karnym przeciwnika. Pokazywaniem podopiecznym właściwego ułożenia ciała podczas przyjmowania futbolówki. Długotrwałymi, wymagającymi maksymalnego skupienia analizami nagrań wideo i wcale nie krótszymi czy mniej zajmującymi sesjami taktycznymi na boisku. Regularnymi rozmowami indywidualnymi. Zadawaniem graczom swoistych prac domowych w postaci obejrzenia przesłanego im materiału.

– Detale są bardzo ważne – uzasadnia Hiszpan. – Jeden szczegół może zmienić rezultat spotkania. Na przestrzeni 90 minut jest ich wiele, a im więcej z nich możesz kontrolować, tym lepiej, ponieważ rywal też nad nimi pracuje. Taki jest futbol.

Na korzyść 51-latka zadziałał fakt, że prędko po przejęciu przez niego drużyny rozpoczął się mundial, na który powołanie otrzymało zaledwie czterech piłkarzy The Villans. Dodatkowo trzech z nich pożegnało się z turniejem już po fazie grupowej. W trakcie obozu w Dubaju i towarzyszących mu sparingów Emery mógł więc pracować z niemal kompletną kadrą. A było nad czym.

Steven Gerrard zostawił zespół w opłakanym stanie. Nieszczelnie broniący. Nieskutecznie atakujący. Toporny. Trudny do pokochania. Łatwy do pokonania.

Dzięki następcy Anglika Aston Villa stała się kompletnym przeciwieństwem tamtego wcielenia. Dobrze zorganizowana w defensywie, o czym świadczy sześć czystych kont zachowanych na dystansie wspomnianej ośmiomeczowej serii bez porażki. Efektywna w ofensywie, czego dowodem trafianie do siatki w każdym występie za kadencji aktualnego opiekuna. Prezentująca grę przyjemną dla oka widza, opartą na wyprowadzaniu piłki od bramki krótkimi podaniami, cierpliwym budowaniu akcji, utrzymywaniu kontroli nad spotkaniem poprzez posiadanie futbolówki. Łatwa do pokochania, wzbudzająca w kibicach dawno niewidzianą radość – pod adresem Gerrarda śpiewali „You’ll never work again”, teraz skandują „Super Unai Emery”. Trudna do pokonania, wszak płynnie zmieniająca ustawienie, dopasowująca je do zaistniałych w starciu okoliczności, sprawnie reagująca na rozwój boiskowych wydarzeń. Nic dziwnego, iż Matty Cash ma o swoim trenerze następujące zdanie: – To mistrz taktyki.

WATKINS I CAŁA RESZTA

Po niemrawym początku współpracy z byłym opiekunem Villarrealu – gdy stracił miejsce w podstawowym składzie, a wchodząc na murawę z ławki rezerwowych pełnił funkcję skrzydłowego – i przed doznaniem urazu, reprezentant Polski dobrze odnajdywał się w planach nowego szefa. Sumiennie wypełniał wyznaczone mu zadania. Wykazywał się odpowiedzialnością w obronie. Rozwijał umiejętność podłączania się do ataku w dogodnym momencie. Osiągnął wysoką dyspozycję.

To ostatnie można zresztą napisać o większości członków jedenastki. Emiliano Martinez przypomniał, dlaczego wielu widzi w nim jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. Ezri Konsa i Tyrone Mings świetnie sprawdzają się jako duet stoperów. Kiedy dopisuje mu zdrowie, kluczowym dla zespołu piłkarzem jest Boubacar Kamara, generał środka pola, łączący odbiór piłki z jej rozegraniem, ubezpieczający zarówno defensorów, jak i partnerów z formacji. Dzięki Francuzowi upust swoim inklinacjom do atakowania dają John McGinn oraz Douglas Luiz. Ten drugi prezentuje najwyższą formę, odkąd blisko cztery lata temu przeniósł się do Premier League – dobrze służy mu bardziej ofensywna rola, czuje większą swobodę, notuje przyzwoite liczby (4 gole, 5 asyst). Emiliano Buendia wygrał rywalizację z Philippe Coutinho. Nawet ściągnięty awaryjnie z wypożyczenia i będący dublerem Bertrand Traore zalicza ważne trafienia.

Wszystkich przyćmiewa jednak Watkins. Wziął bezpośredni udział w 17 z 36 akcji bramkowych Aston Villi Emery’ego. 13 z nich sfinalizował. Został pierwszym piłkarzem, który w barwach The Villans strzelał gole w pięciu meczach Premier League z rzędu. Pierwszym, który umieścił piłkę w siatce w sześciu kolejnych występach wyjazdowych. W okresie pomundialowym należy do najlepszych zawodników w kraju. Ciężko na to zapracował, słuchając uważnie detalicznych – a jakże – wskazówek szkoleniowca, analizując nagrania z udziałem napastników, którzy błyszczeli pod wodzą Baska w przeszłości (Carlosa Bakki, Edinsona Cavaniego, Pierre’a-Emericka Aubameyanga), poświęcając się piłce nożnej w stopniu całkowitym.

– Chcę strzelać gole w każdym spotkaniu, co tydzień – mówi Anglik. – Pragnę dobić do 20 trafień i dokładać kolejne. Wiem, że mogę być bardziej precyzyjny. Nadal nie jestem z siebie zadowolony, chcę więcej. Moim zamiarem jest zakwalifikowanie się do europejskich pucharów, by w przyszłym sezonie wybiegać na murawę w każdy czwartek.

CEL: EUROPUCHARY

Tego samego pożąda Emery. Niedawno zdradził, iż tęskni za zmaganiami pod szyldem UEFA. Nie może być inaczej, skoro pozostawał w nie zaangażowany przez ostatnie 15 lat. Czy niebawem wybije mu szesnasty rok?

– Będzie o to bardzo, bardzo trudno, ale taki przyświeca nam cel – przyznaje. – Inne drużyny radzą sobie dobrze. Zajęcie szóstego miejsca nie jest realne. Brighton rozegrało dwa mecze mniej niż my, Liverpool też ma do nadrobienia zaległości. Musimy być realistami, ale wykazywać przy tym ambicję.

Kulą u nogi Hiszpana i jego podopiecznych jest terminarz. Do końca sezonu staną w szranki z Brentford, Fulham, Manchesterem United, Wolverhampton, Tottenhamem, Liverpoolem oraz Brighton. W dużej mierze dlatego będzie im „bardzo, bardzo trudno”. Mimo to, Aston Villę niewątpliwie stać na zakwalifikowanie się do europejskich pucharów po raz pierwszy od 2010 roku. Na uplasowanie się w górnej połowie tabeli po raz pierwszy od roku 2011. Jeśli nie zboczy ze ścieżki harmonijnego rozwoju, w niedalekiej przyszłości może nawet sięgnąć po pierwsze trofeum od 1996 roku i tym samym spełnić drugie z marzeń Emery’ego.

Na Villa Park nikt nie żałuje wykupienia go z Villarrealu za nieco ponad pięć milionów funtów. To był złoty interes. Promocja, z której Christian Purslow, dyrektor generalny klubu z Birmingham, nie omieszkał skorzystać. – To prawdopodobnie najważniejszy moment i najważniejszy krok, jaki wykonaliśmy od czasu uzyskania awansu do Premier League przed trzema laty – mówił podczas powitalnej konferencji prasowej 51-letniego szkoleniowca. Dotąd wszystko wskazuje na to, że miał rację.

MACIEJ SAROSIEK

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024