Najważniejsze, że wszyscy dobrnęli do mety w dobrym zdrowiu, że decyzja o dokończeniu rozgrywek nie przyniosła fali zakażeń koronawirusem. W sportowej rywalizacji, choć przy zmienionych okolicznościach, udało się wyłonić mistrza, pucharowiczów, spadkowiczów. Nie będzie kłótni, procesów – jedni w spokoju udali się na wakacje, a drudzy na zgrupowania przed Ligą Mistrzów i Ligą Europy.
Sergio Ramos (foto: Reuters)
LESZEK ORŁOWSKI
Segunda Division była o krok, by też szczęśliwie skończyć rozgrywki, jednak los chciał inaczej. Akurat przed spotkaniem ostatniej kolejki Deportivo – Fuenlabrada w tej drugiej ekipie wykryto kilkanaście przypadków zakażeń, mecz się nie odbył, nie udało się wyłonić uczestników baraży o ekstraklasę, do których aspirowała Fuenlabrada, a Deportivo nie chce pogodzić się ze spadkiem. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby coś podobnego przydarzyło się którejś z ekip Primera Division.
A oto krótkie podsumowanie występów każdej z nich w minionym sezonie.
1. Real Madryt. Zjednoczenie wokół celu, dobra atmosfera w szatni, wiara w trenera i jego autorytet, znakomita forma kluczowych graczy, skuteczna realizacja taktyki zorientowanej przede wszystkim na zabezpieczenie dostępu do własnej bramki, wspaniała praca wykonana podczas zamknięcia przez szefa od przygotowania fizycznego Gregory’ego Duponta – to zadecydowało o mistrzostwie dla Los Blancos.
2. FC Barcelona. Grała bardzo nierówno, była totalnie nieprzewidywalna. Zbyt dużo zależało od Leo Messiego. Władze niepotrzebnie zwolniły w trakcie rozgrywek trenera Ernesto Valverde, bo następca, Quique Setien, nie przekonał do siebie gwiazd zespołu i nie nadał jego grze nowego, trwałego stylu, wciąż były tylko jego przebłyski.
3. Atletico Madryt. Miał być super atak, demolujący obrony rywali, tymczasem do marcowego zawieszenia rozgrywek strzelenie każdego gola kosztowało zespół „mundo”, jak powiadają Hiszpanie, czyli cały świat. Po pauzie było już lepiej, bo Profe Ortega także wykonał nienagannie swoją pracę, kluczowi piłkarze wyleczyli urazy na ciele i duszy, a Marcos Llorente okazał się być świetną dziesiątką.
4. Sevilla FC. Julen Lopetegui potwierdził, że jest bardzo dobrym fachowcem. Monchi wcale nie zapewnił mu jakiegoś superskładu, ale Bask potrafił z takich piłkarzy jak Ocampos, Diego Carlos, Jules Kounde, Fernando, Munir wydobyć więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Zespół nie przeżywał dłuższych kryzysów, cały czas robił swoje w stylu znanym od lat.
5. Villarreal CF. Gdyby nie koronawirus, Submarinos jak nic skończyliby w środku tabeli, a trener Javier Calleja nie dokończyłby sezonu, bo w marcu zespół wpadł w straszliwy dołek, stracił jakość i wizję gry. Po przerwie wrócił odmieniony na korzyść, grał skutecznie i ładnie jak za najlepszych czasów Manuela Pellegriniego. Prezydent Fernando Roig już wcześniej zadecydował jednak, że drużynę przejmie Unai Emery.
6. Real Sociedad. Przypadek odwrotny niż Villarreal. Do przerwy Baskowie grali znakomity, ofensywny futbol, mieli uzasadnione aspiracje skończenia sezonu w pierwszej czwórce. Za to po powrocie był dramat, zarówno jeśli chodzi o grę, jak i o wyniki. Na szczęście w końcówce wrócił dawny Sociedad i rzutem na taśmę ekipa zapewniła sobie grę w Lidze Europy. To dobrze, bo dzięki temu uda się zatrzymać kilku zawodników, którzy w innej sytuacji by odeszli (Odegaard, Isak) i ciekawy projekt będzie kontynuowany.
7. Granada CF. Siódme miejsce to dla niej jak siódme niebo. Sensacja rozgrywek. Beniaminek, który prezentował w grze dojrzałość, wyrafinowanie, spokój. Gdy wszyscy już ich skreślili z grona kandydatów do pucharów, podopieczni Diego Martineza wykonali finiszowy sprint. Będą jednak musieli przebijać się do Ligi Europy przez eliminacje, oby nie spotkało ich za rok to, co teraz Espanyol.
8. Getafe CF. Przerwa w grze całkowicie wybiła ten zespół z rytmu i zatrzymała jego pewny marsz do pucharów. Generalnie Azulones grali to samo, co w poprzedniej kampanii. Mogą jeszcze awansować do Ligi Mistrzów, jeśli wygrają Ligę Europy (wtedy Granada do niej nie przystąpi po wakacjach).
9. Valencia CF. Totalna klęska. Bezsensowne, motywowane przyczynami biznesowymi, zwolnienie Marcelino u zarania sezonu wepchnęło Che na zły tor. Albert Celades kłócił się z piłkarzami i miotał taktycznie, Voro tym razem nie dokonał cudu. Całe miasto domaga się dziś odejścia właściciela Petera Lima, ale jego córka pisze na Twitterze: „To jest nasz klub i będziemy robić, co będziemy chcieli”.
10. Osasuna Pampeluna. Kolejny beniaminek, po którym nie było widać tremy i nuworyszostwa. Trener Jagoba Arrasate przygotował zespół walczący, wyważony, zaawansowany taktycznie. Kontuzja Chimy’ego Avili nie okazała się tragiczna w skutkach dla drużyny.
11. Athletic Bilbao. Świetny start, fatalny finisz. Drużyna częściej zbierała za swoją grę pochwały niż nagany. Wyników brakowało, bo nie było środkowego napastnika. Nikt w Bilbao nie ma wielkich pretensji do trenera Gaizki Garitano.
12. Levante Walencja. Odważny zespół, który przyjemnie się oglądało. Ta ekipa ma swój styl, Paco Lopez niby z sezonu na sezon poprawia wyniki, ale jednak taka Granada, mająca jeszcze mniejszy potencjał kadrowy, awansowała do pucharów, a Levante to wciąż tylko potrafiący spłatać każdemu figla słabeusz.
13. Real Valladolid. Sergio po raz kolejny utrzymał w lidze ten bardzo kiepski personalnie zespół. Valladolid potrafi wykorzystać słaby dzień albo słaby moment każdego rywala, jest w tej sztuce mistrzem.
14. SD Eibar. Długo wydawało się, że ekipa Jose Luisa Mendilibara tym razem do ostatniej kolejki będzie się biła o utrzymanie, albo wręcz spadnie. Kiedy bowiem grała źle – to grała bardzo źle. Natomiast w ważnych chwilach, kiedy strefa spadkowa była już bliziutko, potrafiła się zmobilizować i wygrać. Mendilibar chce zostać na szósty sezon.
15. Betis Sewilla. Miały być pewne puchary, a może nawet Liga Mistrzów. Tymczasem była bezstylowa gra i rozczarowująca forma większości piłkarzy za kadencji Rubiego i nic lepiej po przejęciu drużyny przez Alexisa Trujillo. Sezon do wyrzucenia na śmietnik, ale nie do zapomnienia, tylko wyciągnięcia wniosków. Będzie to czynił nowy trener, Manuel Pellegrini.
16. Deportivo Alaves. Najpierw było dobrze, wydawało się, że Asier Garitano pewną ręką przeprowadzi przez sezon zespół mający bardzo groźny duet napastników Lucas Perez – Joselu. Tymczasem w pewnym momencie Baskowie stanęli. Dopiero zmiana trenera i przejęcie sterów przez Jose Ramona Muniza ich obudziła, co jednak nie wystarcza, by szkoleniowiec ten zachował posadę na kolejny sezon.
17. Celta Vigo. Po raz kolejny silna kadrowo i potrafiąca zagrać ładnie drużyna balansuje na krawędzi spadku. Nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co jest nie tak. Po kilku dobrych meczach władze przedłużyły kontrakt z trenerem Oscarem Garcią, ale fatalny finisz stawia pod znakiem zapytania jego zdatność. Za rok znów to samo?
18. CD Leganes. Miało być dobrze, bo klub wydał dużo pieniędzy na wykupienie z wypożyczeń zawodników, którzy sprawdzili się w poprzedniej kampanii. Tymczasem było fatalnie. Gdy zimą Pepineros stracili dwóch napastników: En-Nesiriego i Braithwaite’a, można było obstawiać, że zakończą sezon na ostatnim miejscu. A jednak do końca pięknie się bili. Trener Javier Aguirre odchodzi, a zespół ma przejąć Asier Garitano.
19. RCD Mallorca. Beniaminek, który awansował do Primera szybciej niż zakładali szefowie. Grał czasami nieźle, ale zawsze naiwnie. Mimo to trener Vicente Moreno do końca zachował posadę, a teraz odchodzi, być może by objąć Espanyol.
20. Espanyol Barcelona. Fiasko, przede wszystkim spowodowane przez złe decyzje personalne, dotyczące obsady stanowiska trenera oraz kupowania piłkarzy, podejmowane przez dyrektora sportowego Francisco Rufete, który kończył sezon na ławce, jako czwarty szkoleniowiec. Przez cały sezon zespół był bez formy, rozbity, niezborny.W nowym sezonie w Primera Division zagrają ekipy Cadizu, Hueski – które przedstawimy w „PN” niebawem oraz zwycięzca baraży, których skład pozostaje jeszcze nieznany.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (30/2020)