Zirytowany Fornalik dla PN: Czy krytycy się w ogóle nad tym zastanawiają?
Szkoleniowiec reprezentacji Polski do połowy ubiegłego roku prowadził Ruch Chorzów, z którym osiągnął największy – od 1989 roku – sukces Niebieskich w ekstraklasie. Takiego wyniku kapituła redakcyjna tygodnika „Piłka Nożna” nie mogła nie wziąć pod uwagę. Tym bardziej że później Waldemar Fornalik przywrócił nadzieję kibicom reprezentacji Polski po nieudanych finałach Euro 2012. Dlatego nikt nie może mieć wątpliwości, że tytuł Trenera Roku trafił w godne ręce.
Waldemar Fornalik – Trener Roku Tygodnika „Piłka Nożna”
Jednooki królem wśród ślepców, czyli poczekajmy z laurkami dla Leśnodorskiego – KLIKNIJ!ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI– Przywykł już pan do odbierania statuetki na naszej Gali? Ta druga ucieszyła mniej od pierwszej?
– To może trochę wyświechtane powiedzenie, ale prawdziwe: łatwiej po raz pierwszy wygrać jakiś plebiscyt niż utrzymać się na topie – mówi spokojnie, ale z wyczuwalną domieszką i humoru, i niezbędnego dystansu Fornalik. – Dlatego ta druga statuetka jest dla mnie jeszcze cenniejsza i stanowi bodziec do dalszej pracy. Odbierając nagrodę, czułem się naprawdę zaszczycony. Tym bardziej że w dwóch poprzednich latach kończyło się na nominacjach. Oczywiście też prestiżowych, ale jednak tylko nominacjach.
(…)
-W Dublinie zastosowane skróty wyprowadziły pańską drużynę na manowce.
– Wcale tak nie uważam. Rozumiem, że media karmią się złymi wynikami i chętnie dokładają reprezentacji po porażkach. Trener nie patrzy natomiast nigdy na mecz kontrolny poprzez pryzmat wyniku. Po pierwsze, tylko ja wiem, co tak naprawdę chciałem sprawdzić. A po drugie, przez kilkadziesiąt minut graliśmy z Irlandią nieźle, a nawet dobrze. Proszę też wziąć pod uwagę, że w spotkaniu o punkty nie pozwoliłbym sobie na przeprowadzenie trzech zmian w przerwie, a na większą liczbę roszad już po zmianie stron nie zezwoliłyby mi przepisy. Już choćby biorąc pod uwagę tylko to zastrzeżenie, organizacja gry byłaby zupełnie inna w drugiej połowie. Tylko czy krytycy w ogóle się nad tym zastanawiają?
– Zgodzi się pan jednak, że podczas meczu z Irlandią dokonał selekcji negatywnej, bo oprócz Artura Boruca i Wojtka Szczęsnego żaden ze sprawdzanych zawodników nie zaliczył tego egzaminu na ocenę dobrą.
– Proszę napisać, że Fornalik przeprowadził w Dublinie również pozytywną selekcję. Na moją odpowiedzialność.
– To proszę najpierw uspokoić chociaż, że pańska wartościowa ocena nie dotyczyła Ludovica Obraniaka.
– Kto jak zagrał, wszyscy widzieliśmy. Z jakiegoś powodu postanowiłem wybrać się do Anglii na obserwację Radka Majewskiego, który występuje na tej samej pozycji. I tyle w tym temacie.
– Jak pan odniesie się do deklaracji Roberta Lewandowskiego, który na łamach „Piłki Nożnej” oznajmił, że dla dobra reprezentacji jest gotów wycofać się na pozycję numer dziesięć?
– Nie zamierzam w ogóle odnosić się do słów, których nie słyszałem.
– A może warto byłoby tę sugestię Roberta wziąć pod uwagę?
– Przecież to nie była sugestia zawodnika, tylko dziennikarza! Poza tym Lewandowski wcale nie gra inaczej w kadrze niż w Borussii, zauważcie to wreszcie! W Dortmundzie też schodzi do linii bocznej i środkowej, też walczy o piłkę, bo po prostu taki ma styl. Tyle że w drużynie klubowej, nawet jeśli Robert zostanie przy którejś linii, w przodzie zostanie czterech zawodników, wszystkie strefy zostaną zamknięte, a płynność gry nie ucierpi. Abstrahując od tego, z kim reprezentant Polski gra w przedniej formacji BVB, w kadrze dopiero nad tym pracujemy. A jak już wcześniej ustaliliśmy, na wypracowanie schematów mamy bardzo, ale to bardzo mało czasu.
(…)
Cała rozmowa w najnowszym wydaniu tygodnika Piłka Nożna