Przejdź do treści
Zenit w wersji budżetowej. Liczba Brazylijczyków musi się zgadzać

Ligi w Europie Inne ligi

Zenit w wersji budżetowej. Liczba Brazylijczyków musi się zgadzać

Po zdobyciu Pucharu UEFA w 2008 roku Zenit Sankt Petersburg wszedł do ekstraklasy europejskich klubów. Od tamtej pory inwestycje w zespół nie były tak niskie jak w tym sezonie.

MICHAŁ CZECHOWICZ

W pierwszym tygodniu października wydawało się, że w Sankt Petersburgu rozum wygrał walkę z szaleństwem. Zenit, wyprzedzając Borussię Dortmund, Barcelonę i Manchester City, zamknął poprzedni miesiąc z tytułem najskuteczniejszej drużyny w Europie. Wynik 26 bramek osiągnięto tuż po zakończonym z najwyższym od lat dodatnim bilansem w oknie transferowym. Sprzedaż za ponad 55 milionów euro do Chin regularnie strojącego fochy i znającego po kilku latach pobytu cztery słowa po rosyjsku Hulka przyjęto jako najlepszą decyzję kadrową od czasu pozwolenia na odejście Andriejowi Arszawinowi. Tak jak w przypadku pomocnika, z napastnikiem kasującym liczony na 7,5 miliona euro rocznie kontrakt, przegapiono moment, kiedy zaczął bardziej przeszkadzać, niż pomagać. Już wtedy przesądzony był los Axela Witsela. Belg zarabiający 4 miliony euro za sezon zimą odszedł do Tianjin Quanjian. Chińczycy wykupili wygasającą za sześć miesięcy umowę za 20 milionów.

Od odejścia w 2009 roku architekta zwycięstwa w europejskich pucharach, trenera Dicka Advocaata, zespół stawał się coraz bardziej międzynarodowy. Przed Euro 2008 na boiskach Austrii i Szwajcarii był zapleczem drużyny narodowej. W rządach Luciano Spallettiego oraz Andre Villasa-Boasa zdecydowanie postawiono na importowaną myśl szkoleniową i piłkarską. Komfort pracy Włocha i Portugalczyka, poparty wartymi setki milionów euro środkami na inwestycje, nie dawał rezultatu w spodziewanych sukcesach. Wybuchały kolejne konflikty między niezadowolonymi ze spychania na margines rosyjskimi gwiazdkami a głośnymi i drogimi nazwiskami ściąganymi z zagranicy. Hamulec ręczny dla pomysłu zaciągnęły władze krajowej federacji. Mając na myśli troskę o wynik gospodarza finałów mistrzostw świata w 2018 roku, wprowadzono limit dla zagranicznych piłkarzy. Od sezonu 2015-16 sześciu piłkarzy z obcym paszportem może przebywać na boisku, a dziesięciu znajdować się w kadrze zespołu. – To będzie koniec rozwoju piłki nożnej w Rosji. Jeśli wyjmiesz ze składu Hulka, Witsela i Javiego Garcię, kto będzie grał? Kiedy najważniejsi piłkarze nie będą mogli grać z powodu limitu, inni, będąc pewni miejsca w składzie, nie będą o nie walczyli – recenzował rewolucję Villas-Boas.


Ofiarą zmiany polityki został między innymi reprezentant Polski Artur Jędrzejczyk. W rosyjskich mediach najczęściej powtarzanym przykładem jest były piłkarz Zenitu Jose Salomon Rondon. Reprezentant Wenezueli po szybkim wprowadzeniu obostrzeń – projekt został podany do wiadomości publicznej w kwietniu 2015 roku – został sprzedany za 17 milionów euro do West Bromwich Albion. Klub stracił milion z sumy zapłaconej półtora roku wcześniej Rubinowi Kazań, jednocześnie mocno się osłabiając bez perspektywy możliwości wzmocnienia na rynku wydrenowanym z piłkarzy na pozycji numer 9. Pierwszym zauważalnym efektem zmian, który utrzymuje się do dziś, jest wzrost cen i zarobków rosyjskich piłkarzy. Ale nie młodej fali, tylko nazwisk doskonale znanych. W jednym z tekstów komentujących zatrzymanie na cztery miesiące prawa jazdy napastnika Zenitu Aleksandra Kokorina (tego samego dnia kupił sobie najnowszy sportowy model BMW) napisano, że miejscowe gwiazdy po zyskaniu żelaznego listu na grę czują się jeszcze bardziej bezkarne. Rok i trzy miesiące przed mundialem nie widać efektu otwarcia autostrady dla młodzieży.

Szukając następcy portugalskiego szkoleniowca, który nie poradził sobie z reformą kadrową w Petersburgu, postawiono na Mirceę Lucescu. Rumun mógł się reklamować na stanowisko niespotykanym na wschodzie 12-letnim stażem pracy w jednym klubie. W Szachtarze Donieck zdobył w tym czasie aż 22 tytuły. Szybko okazało się, że na Ukrainie funkcjonował w innych realiach, rywalizując tylko z jednym poważnym konkurentem, Dynamem Kijów. Nie zarządzał też klubem w czasach głębokiego kryzysu. Nawet po rozpoczęciu działań wojennych w Donbasie utrzymał najważniejszych zawodników. W tym trzon oparty niezmiennie na Brazylijczykach. W Zenicie miał przemówić do Rosjan, którzy wiedzieli, że na swoim terenie przetrzymali już trenerów z bardziej rozpoznawalnymi nazwiskami.

Po miesiącu miodowym, kiedy zespół przestał punktować w lidze, Lucescu uderzył w podobne tony co na Ukrainie. – Jest grupa dziennikarzy nastawionych zdecydowanie przeciwko Zenitowi i dlatego w prasie pojawiają się różne plotki na mój temat (…). Chcę wypełnić umowę z Zenitem. Ten sezon to walka na linii Moskwa – Petersburg – mówił otwarcie od późnej jesieni, coraz częściej bijąc w sędziów, stratę kluczowych piłkarzy i spisek wspierający kluby ze stolicy. Śpiewka o rywalizacji między dwoma miastami jest dobrze znana i w Rosji dawno przestała być traktowana jako wiarygodne alibi. Próbując mediować w konflikcie z arbitrami, na nowego kapitana drużyny został wybrany szanowany Artiom Dziuba, ale szkoleniowiec w rundzie wiosennej stał się jeszcze bardziej zdecydowany w osądach. Po tym jak zespół nie strzelił gola w trzech kolejnych meczach w Premier Lidze, wyrównując niechlubny rekord, pozostający martwym od 2006 roku, kiedy jeszcze mało kto interesował się wynikami klubu poza Rosją, grzmiał już na całego. Czasem miał rację, jak po meczu z Amkarem Perm, częściej strzelał ślepakami. Więcej dowodów ma teza o kiepskim przygotowaniu drużyny do drugiej części rozgrywek. Otwarte pozostaje pytanie: szatnia gra z czy przeciwko Rumunowi?

W myśli przypisywanej Lucescu zasady, że liczba Brazylijczyków w składzie musi się zgadzać, na fotelu kierowcy w zespole od razu posadził Giuliano. 27-latek z kwotą odstępnego w wysokości 7 milionów euro i doświadczeniem w Europie tylko z Dnipro Dniepropietrowsk jak na warunki Zenita był anonimem, a nie kandydatem na gwiazdę. Szkoleniowiec miał nosa. Pomocnik golem i trzema asystami w doliczonym czasie gry w wyjazdowym meczu z Maccabi Tel Awiw przedstawił się Europie, wyrastając szybko na frontmana kilka klas lepszego od Hulka. Zimą kilkanaście milionów funtów na stole kładł za piłkarza menedżer Chelsea Londyn Antonio Conte. Lucescu, kiedy już na konferencjach skupiał się na pozytywach, mówił o Giuliano. W tym czasie stracił już szatnię. Na pierwszy mecz 1/16 finału Ligi Europy z Anderlechtem nie zabrał do Brukseli obu braci Kierżakow. Mniej znany bramkarz Michaił zaraz został wypożyczony do końca sezonu do Odenburga. Celebryta, Aleksandr, był skupiony na promowaniu biografii, podobno kompletnie olewając treningi i futbol. Trener nie docenił, że ma naprzeciwko zawodnika wagi ciężkiej. Odwracając się od piłkarza, zraził do końca do siebie rosyjską część zawodników i podpadł kibicom. Tak jak przed Euro 2016 selekcjoner Leonid Słucki, który nie zabrał do Francji pozostającego od kilku lat sportową niewiadomą napastnika.

Lista nieprzychylnych jest dłuższa. Obrońca Nicolas Lombaerts jest piłkarzem Zenitu od 2007 roku. Prawie 300 meczami i wypowiedziami, jak ostatnio o tym, że jego żona przez falę imigrantów w Europie czuje się bezpieczniej w Sankt Petersburgu niż w Brukseli, zapracował na szacunek i zbudował popularność. Już kilka miesięcy temu zapowiedział, że chce wrócić do rodzinnej Belgii, szykując się do zakończenia kariery. Ruch zaplanowany na zimę zablokował Lucescu, który na rynku nie znalazł środkowego obrońcy. Sytuacja Belga nie zmieniła się po podpisaniu kontraktu z Branislavem Ivanoviciem. Były zawodnik Chelsea trafił na podium najlepiej zarabiających piłkarzy rosyjskiej ekstraklasy i został wskazany jako główny winny porażki 0:2 w Brukseli. Nieudane zagospodarowanie Serba w drużynie, najdroższego wydatku w dobie zaciskania pasa wydatków na drużynę przez Gazprom, było kolejnym zarzutem przeciwko trenerowi. Po zaangażowaniu możnego sponsora w kontrakty reklamowe z UEFA i FIFA oraz we współpracę nad organizacją mundialu, jak nigdy od lat, wydatki na Zenit nie wydawały się tak ograniczone.

Misję Lucescu w Zenicie zakończył napastnik Anderlechtu Isaac Kiese Thelin. Szwed strzelił w doliczonym czasie gry gola na 1:3, dając awans Fiołkom i dokładając kolejną warstwę do muru dzielącego w szatni zawodników od trenera. Ten po meczu trafił na dywanik do prezesów, a w mediach opisywano, że Dziuba dał głos jako reprezentant zawodników i miał powiedzieć: niech już zostanie do końca sezonu. Gestem straty zaufania do Rumuna było dołączenie w połowie marca do sztabu szkoleniowego byłego piłkarza zespołu Anatolija Tymoszczuka. Według plotek Ukrainiec po ukończeniu kursu UEFA Pro był bliski podjęcia pracy w federacji w swojej ojczyźnie. Do powrotu do Sankt Petersburga musiał skusić go bardziej atrakcyjny argument niż roczna pensja w wysokości 200 tysięcy dolarów. 


TEKST UKAZAŁ SIĘ W OSTATNIM NUMERZE (14/2017) TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024