Zawsze celuję w dziesiątkę
Pozyskany przez Pogoń z chorwackiej Rijeki, ma stanowić o sile ofensywnej Portowców. Piłkarz z polskimi korzeniami ma na koncie mistrzostwa Austrii i Chorwacji oraz występy w europejskich pucharach, w fazie grupowej Ligi Europy włącznie.
Pana ulubioną pozycją jest środek pomocy za wysuniętym napastnikiem lub gra na skrzydle. Przy w sumie już dwóch golach strzelonych dla Pogoni, pokazał pan instynkt typowego killera. Niektórzy twierdzą, że w mającej problemy ze strzelaniem goli Pogoni, powinien pan być wystawiany jako klasyczna dziewiątka.
Bez względu na pozycję, najważniejsze jest to, żeby ofensywny zawodnik znalazł się w strefie niebezpiecznej dla rywala – mówi Gorgon. – Są fazy w meczu gdy piłka ciebie szuka i trzeba umieć to wykorzystać. W sezonie 2017-18 grałem w Rijece jako fałszywa dziewiątka, ale teraz nie widzę siebie na pozycji środkowego napastnika. Zresztą trener Kosta Runjaic szuka optymalnego ustawienia, bo w pierwszych czterech meczach ani razu nie wyszliśmy w tym samym składzie. Po przyjściu Luki Zahovicia będziemy mieli jeszcze większe możliwości.
Nie grając na pozycji klasycznego napastnika w Chorwacji imponował pan liczbami. W najlepszym sezonie miał pan 12 goli i 4 asysty. Jaki jest plan na pierwszy sezon w Ekstraklasie?
W Austrii zdarzył mi się jeszcze lepszy sezon niż ten z Rijeki, ale zawsze celem jest strzelenie co najmniej 10 goli. Zawsze celuję w dziesiątkę, bo jednak dwucyfrowa liczba to zawsze coś dla ofensywnego piłkarza. Na koniec sezonu liczby muszą się zgadzać, bo jeśli grając na pozycji numer 10 strzelę dwa gole i zaliczę dwie asysty, to wyglądać będzie to słabo. Dlatego wolę zagrać czasami gorszy mecz, ale strzelić bramkę, która da też punkty drużynie.
Zabiło serce mocniej, gdy klub z Rijeki pokonał Kopenhagę i zakwalifikował się do fazy grupowej Ligi Europy?
Oczywiście, że ten klub nie jest mi obojętny. Wiem co dla nich znaczy ten awans, bo też byli mocno „trafieni” przez koronawirusa. Piłkarze musieli zrezygnować z części swoich apanaży, a dzięki awansowi i wpływom z meczów w LE cały klub otrząśnie się finansowo.
Nie przeszła przez głowę myśl: mogłem zostać w Rijece i za kilka tygodni zagrałbym przeciwko Napoli?
Nie. Grałem z Rijeką w fazie grupowej LE przeciwko ciekawym zespołom – AC Milan, AEK Ateny i Austrii Wiedeń. Zdobyłem mistrzostwo Chorwacji, trzy razy puchar, ale przyszedł czas, żeby się pożegnać i podjąć nowe wyzwania.
Czyli przejścia do Pogoni nie traktuje pan jako kroku w tył?
Nie. W pierwszym sezonie moich występów w Rijece zdobyliśmy mistrzostwo i puchar, i byliśmy blisko zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów. To były nawet wyniki ponad możliwości drużyny. Później z klubu odeszli najlepsi piłkarze co było czymś naturalnym i tej jakości nie dało się zastąpić. Wiem jakie są oczekiwania i plany w Pogoni. Cieszę się, że będę mógł być częścią tego projektu.
A nie tęskni pan za życiem w Rijece, bo to wyjątkowo urokliwe miasto nad Adriatykiem?
Jeśli już, to brakuje mi tylko widoku na morze. Rijeka jest tak położona i zbudowano w niej wiele obiektów, że praktycznie z każdego miejsca jest piękny widok. Czy to z mieszkania, z supermarketu, a nawet jadąc samochodem, przez cały czas ogląda się Adriatyk. Nie znudziło mi się to przez cztery lata. Ale każde miasto ma coś do zaoferowania, tym bardziej że Szczecin jest dwukrotnie większy od Rijeki. W związku z tym nie mieliśmy problemów ze znalezieniem międzynarodowej szkoły dla dzieci.
Ze Szczecina ma pan blisko nad Bałtyk.
Tak, ale na razie to nie był dobry czas na wypad, głównie z powodu pandemii. Planujemy to nadrobić.
Natomiast pana ojciec, który przed ponad trzydziestu laty grał w polskiej lidze, zdążył już zobaczyć syna na boisku Ekstraklasy?
Oczywiście. Tata przywiózł mi z Wiednia trochę prywatnych rzeczy i został na cały weekend, dlatego mógł obejrzeć nasz mecz z Wisłą Kraków, w której kiedyś grał. Ale on bywał w międzyczasie na polskich stadionach. Pracuje w firmie, która uczestniczy w projekcie realizowanym w Polsce. Wiem, że przy okazji był na meczach w Krakowie i Warszawie.
Pogoń jest w stanie włączyć się do walki o europejskie puchary?
Jest to nasz wielki cel i marzenie. Chcielibyśmy zadowolić fanów i zagrać o coś więcej niż środek tabeli, ale ciężko coś prognozować w dużej mierze z powodu pandemii. Ciężko coś przewidzieć, jeśli znów zaczyna się od zera i to w trakcie sezonu. Ten najgorszy dla Pogoni czas przypadł na okres przerwy na mecze kadry, więc to jest mały plus. Oczywiście, że coś podobnego, choć w mniejszym stopniu, dotyka inne drużyny, ale dwutygodniowa przerwa w treningach dużo znaczy dla profesjonalnego piłkarza. Łatwo nie jest, ale musimy nauczyć się z tym żyć. Co do pucharów to wierzę, że przyjdzie taki dzień, w którym zagram w nich z Pogonią.
JERZY CHWAŁEK
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 42/2020)