Zanosi się na wielki powrót do La Ligi
Trzy miesiące zamknięcia rozgrywek ligowych sprzyjały rozmyślaniom prezydentów i dyrektorów poszczególnych klubów co można by poprawić w ich funkcjonowaniu. I oto prezydent Villarreal uznał, że należy zmienić trenera.
Drużyna Javiera Calleji przegrała trzy ostatnie mecze przed przerwą, znajdowała się poniżej strefy pucharowej, na ósmym miejscu, ze stratą czterech punktów do siódmej Valencii, a z Copa del Rey odpadła w starciu z drugoligowym Mirandes. Trudno było mówić o jakiejś tragedii, ale nadzieje na awans do europejskich pucharów też były niewielkie. Szef Submarinos zadzwonił więc do pozostającego bez pracy od zwolnienia z Arsenalu byłego trenera Valencii i Sevilli Unaia Emery’ego i zapytał, czy byłby zainteresowany przejęciem od nowego sezonu. Strony szybko się porozumiały.
Tymczasem po wznowieniu rozgrywek Villarreal zaczął wygrywać kolejne mecze, piąć się w górę tabeli i ostatecznie dojechał do mety na piątym miejscu wywalczając przepustkę do Ligi Europy. Calleja zrobił szefowi niezłego psikusa. Jednak słowo się rzekło – „Marca” i „As” zgodnie piszą, że zmiana trenera na La Ceramica jest przesądzona. – Niech robią co chcą. Ja mogę nosić wysoko podniesioną głowę – powiedział zapytany o plotki Calleja. Największym problemem dla Roiga jest to, że piłkarze zespołu są bardzo zżyci z obecnym trenerem i nie wyobrażają sobie zmiany na tym stanowisku. Powierzenie ekipy Emery’emu może w tej sytuacji wywrzeć bardzo zły skutek.
Tak ton bywa, gdy dzieli się skórę na niedźwiedziu biegającym w lesie, albo skreśla sportowca przed metą. Roig się pospieszył – choć należy go rozumieć, bo Emery to renomowany fachowiec i na pewno otrzymał też wiele innych ofert – i teraz ma kłopot.
Leszek Orłowski
„Piłka Nożna”