Przejdź do treści
Za wcześnie myśleć o medalu

Polska Reprezentacja Polski

Za wcześnie myśleć o medalu

Przed meczami z Armenią i Czarnogórą porozmawialiśmy z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem.




Śpi pan spokojnie przed meczami reprezentacji decydującymi o awansie do finałów mistrzostw świata?

Śpię dobrze, ale myślę, że inaczej niż wszyscy. W Polsce większość głosów była już w styczniu taka, że jedziemy do Rosji. Tymczasem mamy przełom września i października i droga do Rosji nadal jest długa, wyboista i ciężka. To od nas zależy czy pojedziemy na mundial, ale to nieprawda, że od awansu dzielą nas dwa łatwe mecze. Czeka nas przecież szalenie trudne spotkanie w Armenii, gdzie jeszcze nigdy nie wygraliśmy, a teraz nie pojedziemy wypoczęci, bo 15 zawodników jeszcze w niedzielę miało mecze ligowe, a w Erywanie wystąpimy już w czwartek. Jeśli jednak udałoby się tam wygrać, a przecież plan nie może być inny, to byłby zapewniony co najmniej udział w barażach. Największym dramatem byłoby oczywiście, gdybyśmy przegrali w Armenii, a w Czarnogórze wygrałaby Dania. Nie ma jednak sensu kalkulować. Polećmy, zagrajmy, powalczmy o swoje. Jeszcze niedawno w ogóle nie jeździliśmy na wielkie imprezy, a teraz mamy wielkie oczekiwania. Tymczasem żaden mecz sam się nie wygra, o czym najlepiej i bardzo boleśnie przekonaliśmy się w Kopenhadze. 

Był pan zaskoczony laniem od Duńczyków?

Nie, byłem blisko reprezentacji i czułem, że są przeciążenia w zespole. Nasi zawodnicy walczyli tak jak zawsze, starali się, ale popełnili za dużo błędów indywidualnych i w ogóle zagrali słabo. Taka jest prawda, taka jest piłka. Czasami zdarzają się także przykre sytuacje, z których trzeba po prostu wyciągnąć wnioski.

A nie jest czasami tak, że jak wszystko przez dłuższy czas układa się po naszej myśli, to obecna reprezentacja Polski po prostu odlatuje?

Nasza drużyna, żeby dobrze grać, musi być nieustannie i na maksa skoncentrowana. Jeśli nie brakuje koncentracji i determinacji, to wyniki się zgadzają. Jeśli jednak wychodząc na boisko piłkarze pomyślą, że mogą wygrać klasą i umiejętnościami, pojawiają się problemy. Nie będziemy utrzymywać się przy piłce przez siedemdziesiąt procent czasu, tym spotkania nie wygramy. Największą zasługą Nawałki jest więc to, że wszystkie mecze gramy na sto procent. Nawet towarzyskie.

Przepraszam, ale spotkań towarzyskich to my raczej nie rozgrywamy. A jeśli już – to bardzo rzadko. 

Jeśli zakwalifikowalibyśmy się na mundial, zagramy z Urugwajem w Warszawie, i z Meksykiem w Gdańsku, już w listopadzie. Na pewno będą też dwa spotkania kontrolne w marcu przyszłego roku. Jeśli jednak mecz mistrzowski mamy zaplanowany na piątek lub sobotę, to towarzysko zwyczajnie nie ma kiedy zagrać. We wtorek albo środę? Przecież to byłby nonsens, skoro zawodnicy zjeżdżają się w poniedziałek. Trzy razy korzystniejsze jest to, że piłkarze wypoczną, bo ich forma będzie wyższa. W trakcie eliminacji naprawdę nie ma sensu męczyć drużyny. Gdybyśmy z kolei wystawili rezerwowych, to szybko napiszecie, że sprzedaliśmy bilety, a gramy bez gwiazd, czy wręcz rezerwowym składem, więc to nie fair. My nie jesteśmy Niemcami, czy Hiszpanią, żeby wystawiać dwie porównywalne drużyny. Nasz potencjał jest inny, niższy, więc musimy brać poprawkę na to ograniczenie. 


Czyli unikanie spotkań towarzyskich nie wynika z chęci wypracowania jak najwyższego miejsca w rankingu FIFA?

W związku nikt nie mówi o rankingu, my o tym tylko czytamy w gazetach. Owszem, będziemy mieli profity z racji zajmowania wysokiej lokaty – w postaci występu w grupie A Ligi Narodów czy przy rozstawieniu przed losowaniem finałów mistrzostw świata – ale na co dzień absolutnie nikt nie patrzy na takie klasyfikacje. Kariera zawodnika jest zaznaczona sukcesami, występami w poważnych turniejach. Zatem jedyne co nas teraz tak naprawdę interesuje to tabela naszej grupy eliminacyjnej. Jesteśmy w takiej sytuacji, że gdyby nie udało się awansować na mundial, wszyscy mieliby pretensje do drużyny. Zatem założenie jest proste – mamy obronić pierwsze miejsce w tabeli. Tylko albo aż tyle. I koniec.

Powrót Grzegorza Krychowiaka znacząco wzmocni zespół? Mam wrażenie, że to zawodnik, którego darzy pan szczególną sympatią.

Wszystkich reprezentantów darzę jednakową, tylko może z nim mam więcej relacji na forum publicznym. To znaczy częściej pośmiejemy się, czy ponabijamy. A Grzesiek wiadomo – kiedy jest w formie, jest podstawowym wyborem trenera Nawałki. To jest nasz najmocniejszy numer 6, ale na tematy czysto piłkarskie niech wypowiada się trener.

Suma szczęścia wynosi jednak zero z punktu widzenia naszego zespołu. Wraca Krychowiak, ale wypadł – i to na wiele miesięcy – Arkadiusz Milik.

Cóż, skoro silny, młody, zdrowy i utalentowany chłopak najpierw bez faulu zrywa jedno więzadło, a potem także bez faulu drugie, to struktura nogi nie była na pewno taka jak być powinna. Uraz Arka jest przede wszystkim stratą dla Arka. Dopiero potem, pośrednio, dla Napoli i dla reprezentacji Polski. My musimy zagrać teraz bez Milika, i nie ma sensu rozdrapywać tej rany. Zresztą drużyna, żeby wygrywać, musi funkcjonować we wszystkich formacjach i mieć alternatywne warianty. Także personalne. Czasami słyszę, że zespół Nawałki to tak naprawdę Lewandowski i reszta. A przecież wcześniej Robert też był, a nie udawało się wygrać meczu nawet przez dłuższy okres. A on zamiast zdobywać, jak teraz, seriami gole uciszał wszystkich kibiców na Stadionie Narodowym. Prawda jest taka, że teraz mamy wyniki, bo cały mechanizm jest dobrze ustawiony. Oczywiście, Lewandowski jest najlepszym i najważniejszym trybem i terminalem końcowym, który zamienia podania na gole. Nie wolno jednak nie zauważać, że ma także z kim pograć. Trzeba to po prostu innym zawodnikom oddać.

Rozmawiał pan z Milikiem. Są szanse, że wróci do wysokiej formy przed mundialem?

Oczywiście! Uważam, że na początku marca będzie gotowy do gry. Najpierw dzwoniłem, a potem byłem w Villi Stuart, więc słyszałem i widziałem, że Arkadiusz jest w dobrym, pogodnym nastroju. Lekarze mówią, że zrekonstruowali więzadło zgodnie ze sztuką, i nie przewidują komplikacji. Zatem ja także jestem optymistą. Taki się zresztą urodziłem, ale z zastrzeżeniem, że nigdy bufonowaty. A my Polacy lubimy bufonować, i to bardzo. A potem boisko często takie nastawienie brutalnie weryfikuje. Jak choćby całkiem niedawno w Astanie, gdzie Legia miała mieć spacerek. Mam w sobie pokorę i podkreślałem to na każdym kroku w obecnych eliminacjach. Gdy mieliśmy 13 punktów na koncie, mówiłem, że to za mało, aby pojechać na mistrzostwa świata. Podobnie było, kiedy uzbieraliśmy 16. Dziś mamy już 19, ale to wciąż za mało, aby się cieszyć. Scenariusz różnie może się ułożyć, ale przed dwiema ostatnimi seriami meczów trzeba wychodzić z założenia, że po dopiero wywalczeniu 23 punktów nikt nie będzie w stanie nas ugryźć.

Czyli w Moskwie i okolicach jeszcze nie szukaliście mundialowej bazy?

Przedstawiciel PZPN był w Rosji na jednym rekonesansie, na który zostali zaproszeni wszyscy poważni kandydaci do występu w mundialu. Nie poleciał ani trener Nawałka, ani ja, bo uznaliśmy, że to jeszcze nie pora. Wycieczka była jednak o tyle pouczająca, że można było wstępnie podejrzeć jak na miejscu wszystko wygląda. Wszędzie będzie daleko, niezależnie od lokalizacji ośrodka, trzeba liczyć się z odległościami po 2-2,5 tysiąca kilometrów. I trzeba być na to przygotowanym. Udział w mundialu dodaje piłkarzom i kibicom dodatkowego poweru, także splendoru, a federacji dodatkowo napędza pieniądze. Dlatego nie ma sensu ukrywać, że wszyscy bardzo chcemy pojechać do Rosji. Nawet bardzo!

A jak już się zakwalifikujemy, to celem w finałach mistrzostw świata będzie medal? 

Najpierw trzeba wywalczyć awans, a dopiero później planować dalsze kroki. W pierwszej kolejności poczekać, jak ułoży się losowanie. I dopiero wówczas oceniać, czy będzie szansa na wyjście z grupy. Nie jesteśmy drużyną, która może myśleć o medalach. OK, my medal możemy zdobyć, ale nie z tego względu, że ktoś będzie nas uważał za jednego z czterech głównych faworytów mistrzostw świata. Bo tak po prostu nie jest. Musi spełnić się wiele warunków i nałożyć drugie tyle szczęśliwych splotów okoliczności, abyśmy mieli wspaniały wynik. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to sam siebie oszukuje. Nie jesteśmy Włochami, Hiszpanią, Niemcami, Francją, Argentyną, czy Brazylią, ani nawet Urugwajem. Tyle jakości to my nie mamy.

Zwłaszcza że następców obecnych reprezentantów raczej nie widać. Wystarczy spojrzeć na czerwcowe młodzieżowe mistrzostwa Europy w Polsce…

…zostawmy już te mistrzostwa, rozliczyliśmy nieudany występ i nie ma sensu ciągle wracać do porażki. Gdyby w naszej drużynie zagrali Piotr Zieliński i Milik, i gdyby zostało popełnionych mniej błędów, na przykład w selekcji, która nie była w stanie wyłowić choćby Żurkowskiego, wszystko mogło wyglądać inaczej. Tym bardziej że to naprawdę zdolne roczniki, stanowiące zaplecze kadry Nawałki. Z tej młodzieżówki do kadry weszli już Milik, Zieliński i Karol Linetty. Tomasz Kędziora także może zagrać na mundialu, Jan Bednarek również. Paweł Dawidowicz w pewnym momencie był blisko, Dawid Kownacki może szybko dojść do wymaganego przez selekcjonera poziomu, Przemysław Frankowski też. Drużyna zawiodła na ME, nie wytrzymała presji. Nie ma sensu owijać tego w bawełnę. Co jednak nie oznacza, że wielu zawodników nie trafi kiedyś do zespołu narodowego. 

Tyle że to nie był koniec nieszczęść, we wrześniu kadra U-20 przegrała z Anglią 1:7, a z Włochami 1:6. Po tych kompromitacjach doszło do wielkiego trzęsienia ziemi w PZPN?

Nie było żadnego trzęsienia ziemi, pojedyncze wyniki absolutnie nas nie martwią. Turniej U-20 ma już swoją historię, poprzednią edycję Polska nawet wygrała. Musimy jednak zastanowić się, czy jest sens nadal wystawiać tę kadrę do jakichkolwiek rozgrywek. Na pewno dla piłkarzy jest to wyróżnienie, ale terminy meczów często kolidują z kalendarzem I ligi, a z klubów tej klasy wywodzi się znacząca część drużyny. Dlatego po zakończeniu tegorocznej odsłony podejmiemy decyzję, co dalej z reprezentacją w tym konkretnym roczniku.

ROZMAWIAŁ ADAM GODLEWSKI

WYWIAD W CAŁOŚCI UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024