Przejdź do treści
Za ciasno dla króla

Ligi w Europie Bundesliga

Za ciasno dla króla

Z jedenastkami sezonu jest jak z prawdą albo z dolną częścią pleców – każdy ma swoją. Wybór jest mniej lub bardziej subiektywny. Żeby było obiektywnie, trzeba by pewnie opisać całą podstawową jedenastkę Bayernu, ale poza klubem z Monachium w Bundeslidze też istnieje życie.


Dlatego w mojej ekipie znalazło się miejsce „tylko” dla czterech reprezentantów mistrza z Bawarii. Czy tak zestawiony skład dałby radę sięgnąć po mistrzostwo? Czy jednak Neuer, Rafinha, Hummels, Boateng, Alaba, Vidal, Thiago, Mueller, Robben, Ribery i Wagner wciąż byliby poza zasięgiem?

BRAMKA:
JIRI PAVLENKA (WERDER BREMA)

– Rzuca się jak worek ziemniaków, a potem jeszcze tak dziwnie się turla – na Timie Wiese czeski bramkarz nie zrobił zbyt dobrego pierwszego wrażenia. Owszem, gabaryty miał słuszne, ale jego gibkość i ogólna sprawność faktycznie nie wzbudzały zaufania, nie tylko zresztą u byłej legendy zielono-białych. Wiadomo było, że Pavlenka świetnie sobie radzi w sytuacjach jeden na jednego, że dobrze gra na linii, ale na przedpolu, mimo potężnego zasięgu ramion, już tak kolorowo nie jest. Wyszło zaś tak, że Pavlenka imponuje w zasadzie w każdym elemencie bramkarskiego rzemiosła, no może z wyjątkiem chwytu i gry nogami. No ale gdyby umiał i to, nie trafiłby latem do Werderu, a do znacznie bardziej renomowanego klubu. Jego wizytówką był mecz z końcówki sezonu przeciwko Borussii Dortmund, który wybronił w zasadzie w pojedynkę. 77-procentowa skuteczność obronionych strzałów w sezonie to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich bramkarzy ligowych. Frank Baumann wydał na niego przed rokiem 3 miliony euro, ale już dziś można z dużą dozą pewności obwieścić, że inwestycja się zwróci, i to ze sporą nawiązką. Po ciemnych wiekach, kiedy to w bramce Werderu wygłupiali się kolejno Sebastian Mielitz, Raphael Wolf, Felix Wiedwald i Jaroslav Drobny, wreszcie bremeńczycy mają w klatce kogoś, na kim mogą polegać. 

PRAWA OBRONA:
JOSHUA KIMMICH (BAYERN MONACHIUM)

28 meczów, 1 gol i 12 asyst w samej tylko rywalizacji ligowej. Do tego robiące wrażenie liczby w Lidze Mistrzów i reprezentacji. Czy trzeba coś więcej dodawać? Z przyzwoitego i perspektywicznego środkowego pomocnika stał się w ciągu roku niekwestionowaną gwiazdą światowej piłki na pozycji prawego obrońcy. Szybki, dynamiczny, świetnie wyszkolony technicznie, a do tego z kapitalnymi statystykami. Średnio w meczu Kimmich zagrywa 1,9 kluczowego podania, z czego 1,1 jest skuteczne. To wynik niemal dwukrotnie lepszy niż jakiegokolwiek innego bocznego obrońcy w lidze. Również w zagraniach w pole karne przeciwnika nie ma absolutnie żadnej konkurencji. Na dziewięć prób w meczu 4,3 są udane. Wskaźniki defensywne także trzymają niezły poziom (50 procent wygrywanych pojedynków i 59-procentowa skuteczność w odbiorze), przez co nie wolno Kimmicha rozpatrywać tylko w kategoriach ofensywnie usposobionego obrońcy. Gdyby tylko Bayern chciał go sprzedać, zarobiłby na nim nieprzyzwoite pieniądze. Ale nie chce. Kimmich ma być symbolem Bayernu ery postrobbenowskiej.

ŚRODEK OBRONY:
NALDO (SCHALKE 04 GELSENKIRCHEN)

Właściwie za sam dwumecz z Borussią Dortmund można by go w tym zestawieniu umieścić. Jego gole w derbach obrosną legendą, zwłaszcza trafienie na 4:4 w pierwszym meczu. Ale Naldo imponował równą formą przez cały sezon. Tedesco przypisał mu rolę zbliżoną do dawnego libero. Brazylijczyk często biegał lekko cofnięty za linię defensywną, naprawiając błędy popełniane przez kolegów z formacji. Szybkość już może nie ta, za to umiejętność czytania gry i ustawianie się na boisku wręcz wzorcowe. Świetnie spisuje się w pojedynkach – zarówno na ziemi (71,4 procent wygranych), jak i w powietrzu (79,1 procent wygranych), plasując się w obu klasyfikacjach na drugim miejscu w całej lidze, tuż za Salifem Sane. A do tego wszystkiego, pod bramką rywala główka wciąż pracuje, a i kopytko nie zardzewiało (oddał aż 42 strzały na bramkę – najwięcej ze wszystkich środkowych obrońców w lidze).

ŚRODEK OBRONY:
SALIF SANE (HANNOVER 96)

Fizyczny potwór, co znajduje ujście w statystykach. Najlepszy procent wygrywanych pojedynków na ziemi (72,1) i w powietrzu (83,4!) w całej lidze, do tego największa liczba wyjaśnionych sytuacji (6,62 na mecz). Po sezonie przechodzi do Schalke. Heidel skorzystał z klauzuli i wyłożył na niego 8,5 miliona euro, co wydaje się wyjątkowo korzystną promocją. Wszechstronny, może zagrać zarówno jako defensywny pomocnik, jak i jako środkowy obrońca. W obu rolach daje sobie doskonale radę. Ma świetny timing, jeśli chodzi o grę głową, dlatego jest bardzo groźny w ofensywie przy stałych fragmentach. A trzeba pamiętać, że Schalke wykonuje je najlepiej w całej lidze. Lider Hannoveru. Jego strata będzie praktycznie nie do zrekompensowania.

LEWA OBRONA:
PHILIPP MAX (FC AUGSBURG)

Fantastyczna jesień i dużo gorsza wiosna. W trakcie sezonu pojawiały się nawet informacje, że Max jest na radarze Joachima Loewa, ale nie jest to jednak piłkarz pokroju Joshuy Kimmicha. Świetny w grze do przodu – jego mierzone dośrodkowania, zarówno z biegu, jak i ze stojącej piłki, sieją popłoch w liniach defensywnych przeciwnika – ale w defensywie ma jeszcze spore braki. Nieprzypadkowo najlepszy okres jego gry przypadł na czas doskonałej formy Alfreda Finbogassona, który w największym stopniu potrafił wykorzystać jego precyzyjnie bite piłki spod linii. Kiedy Islandczyk się leczył, Max już tak groźny nie był. No ale nie można nie wyróżnić bocznego obrońcy, który w sezonie strzela dwa gole, dokłada do nich aż 13 asyst, dogrywa średnio pięć celnych piłek w pole karne przeciwnika, wykłada 2,24 piłki do strzału na mecz i jest 11 w całej lidze pod względem średniej kreowanych sytuacji w meczu. Ciężko będzie Augsburgowi utrzymać go na kolejny sezon.

DEFENSYWNY POMOCNIK:
JAVI MARTINEZ (BAYERN MONACHIUM)

Może i Javi nie zagrał wielu minut w Bundeslidze. Statystyki też ma takie sobie, bo jeden gol i dwie asysty to żaden powód do dumy. Pewnie dałoby się znaleźć kogoś na tej pozycji, kto w większym stopniu zasłużył na wyróżnienie. Ale Javi to symbol. Jeśli ktoś po latach będzie sobie przypominał, co takiego uczynił Jupp Heynckes w 2017 roku, by wydźwignąć Bayern z kryzysu, zwróci uwagę na to, że w pierwszej kolejności przesunął Javiego Martineza z powrotem do drugiej linii. I poszło. Bayern zaczął bić wszystkich po kolei, także dlatego, że Hiszpan doskonale zabezpieczał tyły. To on przywrócił równowagę w grze Bawarczyków, to on, dzięki inteligentnemu poruszaniu się w środkowej strefie, trzymał w defensywie przeciwnika w szachu, a kiedy Bayern był przy piłce, gwarantował kolegom grającym przed nim wariant bezpiecznego zagrania do tyłu. To piłkarz, który nie chowa się po kątach. Ma się wrażenie, że w każdej sytuacji jest możliwość, by podać mu piłkę. 

PRAWY NAPASTNIK:
LEON BAILEY (BAYER LEVERKUSEN)

O ile jesienią był w kosmicznej dyspozycji, o tyle wiosną już tak dobrze nie było. Tylko trzy gole i dwie asysty w rundzie rewanżowej, co w sumie złożyło się na dorobek dziewięciu goli i sześciu ostatnich podań w 29 meczach. Bilans dobry, ale nie wyśmienity, a runda jesienna znacząco podniosła poprzeczkę z wymaganiami wobec Jamajczyka. Leon jest szybki i doskonale drybluje, ale ma oko na partnerów, bo średnio wykłada kolegom w meczu 2,21 piłki do strzałów, co plasuje go pod tym względem na dziewiątym miejscu w całej lidze. Ponadto średnio próbuje w meczu dziewięciu podań w pole karne przeciwnika, z których pięć dociera do celu. Nikt spośród ofensywnych zawodników w lidze nie może się pochwalić tak dobrym wskaźnikiem. I o ile w ofensywie jest niemal kompletnym zawodnikiem, o tyle w grze defensywnej, czyli w odbiorze (41 procent skuteczności) i wygrywanych pojedynkach (40 procent) ma jeszcze braki. Czy Bayerowi uda się zatrzymać go na następny sezon? Niewykluczone. Liga Mistrzów przemawia piłkarzom do wyobraźni. Wydaje się też, że dla Leona jeszcze nieco za wcześnie na wielki klub. W Leverkusen może w spokoju dojrzewać. I wciąż uczyć się dyscypliny taktycznej.

ŚRODKOWY POMOCNIK:
JAMES RODRIGUEZ (BAYERN MONACHIUM)

Trafił do Bayernu głównie za przyczyną Carlo Ancelottiego, paradoksalnie jednak pod wodzą Włocha grał raczej słabo. Szukał sobie miejsca na boisku, często zmuszony był biegać przy linii, a rzadko tam, gdzie najbardziej lubi, czyli za napastnikiem. Ale po przyjściu Heynckesa niemal z miejsca stał się kluczową postacią w zespole. O ile wcześniej w mediach zastanawiano się, gdzie James ma sobie znaleźć miejsce w składzie przy Thiago, Muellerze, Robbenie i Riberym, o tyle dziś oni muszą się martwić, by znaleźć miejsce w drużynie u boku Kolumbijczyka. James w Bayernie stał się najlepszą ósemką w lidze. Wszyscy znają jego potencjał ofensywny (pierwszy w lidze pod względem średniej wykładanych do strzału piłek na mecz – 3,33 i drugi w kreowaniu czystych sytuacji strzeleckich – 0,68 na mecz), mało kto jednak przypuszczał, że tak znakomicie będzie sobie radził z zadaniami defensywnymi. Z przyjemnością patrzy się nie tylko na jego dośrodkowania, ale też na odbiory. Absolutnie fundamentalna postać w układance Juppa.

ŚRODKOWY POMOCNIK:
KEVIN-PRINCE BOATENG (EINTRACHT FRANKFURT)

Niekwestionowany lider rewelacji sezonu, za jaką należy uznać ekipę z Frankfurtu. Po kompletnie nieudanym okresie w Schalke udowodnił, że nadal stać go na znakomitą grę. Prawa ręka Niko Kovaca, zarówno na boisku, jak i w szatni. Spoiwo, łączące całą eintrachtową międzynarodówkę. Kevin to piłkarz wszechstronny. Gra właściwie na każdej pozycji w środku pola – od 6 po 10, a zdarzało mu się nawet występować na szpicy. Statystyk może nie ma brawurowych, bo sześć goli i jedna asysta w 30 meczach to dość przeciętny dorobek, ale charakteru i woli nie da się ująć w liczbach. No, chyba że w liczbie fauli, bo jeśli zsumujemy przewinienia popełnione przez Kevina i te popełnione na nim, otrzymamy liczbę nieosiągalną w lidze dla nikogo innego. I to nie dlatego, że Kevin gra tak ostro, bo to właśnie on był najczęściej faulowanym piłkarzem (93).

LEWY NAPASTNIK:
SERGE GNABRY (TSG HOFFENHEIM)

Bez cienia przesady można stwierdzić, że w rundzie rewanżowej wyrastał ponad Bundesligę.W 14 meczach zaliczył osiem goli i dał sześć asyst, czyli średnio w każdym meczu miał udział przy golu. Tak grający Gnabry to kandydat na pierwszy skład Bayernu. Po jesieni, którą musiał spisać na straty ze względu na urazy, wiosną zachwycał lekkością dryblingu, swobodą i fantazją. Pokazał, że jest piłkarzem wszechstronnym i rozumnym pod względem taktycznym. Współpraca z Nagelsmannem sprawiła, że wspiął się na wyższy poziom. Może zagrać właściwie na każdej pozycji w ofensywie. Znakomity w ataku pozycyjnym ze względu na łatwość wygrywania sytuacji 1 na 1, a także w kontrze, bo rozpędzonego Gnabry’ego nie sposób dogonić. I tylko szkoda, że znowu złapał kontuzję, szanse wyjazdu na mundial były naprawdę spore. 

NAPASTNIK:
ROBERT LEWANDOWSKI (BAYERN MONACHIUM)

Wystarczy spojrzeć na liczbę strzelonych przez Lewego goli, porównać ją z konkurentami i dalsza argumentacja stanie się niepotrzebna. Strach pomyśleć, ile bramek mógłby zdobyć nasz internacjonał, gdyby na wiosnę nie dotknęła go nadmierna rotacja. Nie ma się co oszukiwać, Bundesliga stała się dla niego za ciasna.

TOMASZ URBAN
Komentator Eleven

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024