Jagiellonia wskoczyła na fotel lidera i na dobre się w nim rozgościła. W stolicy Podlasia jednak nikt nie odlatuje. – Praca, pokora i koncentracja – powtarzają piłkarze i sztab szkoleniowy.
PAWEŁ GOŁASZEWSKI
Przed sezonem nikt nie wskazywał Pszczółek jako kandydata w walce o mistrzostwo Polski. Po historycznym zdobyciu srebrnych medali wydawało się, że wynik z poprzedniego roku będzie nie do powtórzenia. Z drużyny odeszło dwóch czołowych zawodników: Konstantin Vassiljev oraz Jacek Góralski, którzy stanowili o sile środka pola. Wraz z końcem rozgrywek Jaga doznała – wydawało się – najpoważniejszego osłabienia. Kontraktu z klubem nie przedłużył Michał Probierz, czyli autor największych sukcesów drużyny z Białegostoku.
W miejsce Probierza przyszedł do Jagiellonii Ireneusz Mamrot – żywa legenda Chrobrego Głogów. Trener, który pracował w jednym klubie przez sześć i pół roku, w końcu doczekał się szansy w Ekstraklasie. Niecały miesiąc przed zakończeniem rundy zasadniczej trzeba przyznać, że zatrudnienie szkoleniowca było strzałem w dziesiątkę prezesa Cezarego Kuleszy i jego współpracowników.
PRZYGOTOWANIA Z PIERWSZEJ LIGI
– Mieliśmy tylko dwa tygodnie, aby wprowadzić trenera ze sztabem do drużyny. Podjęliśmy spore ryzyko, ale się opłaciło – mówi Agnieszka Syczewska, wiceprezes Jagiellonii. – Mieliśmy obawy, jak to będzie wszystko wyglądało. Czasu było mało, przygotowania bardzo krótkie z uwagi na kwalifikacje Ligi Europy, więc delikatny strach był uzasadniony. Wywiad środowiskowy opowiedział nam dokładnie wszystko o trenerze Mamrocie.
– Drugie miejsce zawsze można poprawić – mówił w lipcu Rafał Grzyb, kapitan Jagi. Słowa lidera drużyny wydawały się na wyrost. Tym bardziej że białostoczanie między sezonem 2016-17 a 2017-18 mieli zaledwie kilka dni urlopu. Awans do europejskich pucharów przez trenera Probierza był nazywany pocałunkiem śmierci. Po rozgrywkach, kiedy drużyna wywalczyła prawo gry na arenie międzynarodowej, zawsze kolejny rok był zdecydowanie gorszy. Do czasu przyjścia trenera Mamrota.
Były szkoleniowiec Chrobrego od początku mówił, że jego pracę będzie można ocenić dopiero wiosną. – Latem zawodnicy wrócili z urlopów niezregenerowani, a okresu przygotowawczego praktycznie nie było – narzekał Mamrot we wrześniu na łamach „PN”. Teraz jest w lepszym humorze. – Jestem zadowolony z pracy, którą zespół wykonał w Turcji. Wszystko wyglądało tak, jak powinno. Niczego nadzwyczajnego nie robiłem. Raczej przygotowania wyglądały podobnie do tych, które przeprowadzałem w pierwszej lidze.
Syczewska: – Trener dostał przed sezonem wsparcie w postaci zatrudnienia specjalisty od przygotowania fizycznego Piotra Jankowicza. Nie wtrącamy się sztabowi w prowadzenie treningów. Najważniejsze, że metody są skuteczne, drużyna jest świetnie przygotowana.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (11/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”