Doktor Jakub Laskowski od sześciu lat prowadzi obsługę prawną Legii Warszawa. Niedawno postawił kolejny krok w karierze zawodowej, otrzymując nominację na arbitra do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS) w Lozannie – znalazł się na liście piłkarskiej, będzie na niej pierwszym Polakiem.
(fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com)
Transfer Luquinhasa do Legii był jednym z najbardziej skomplikowanych pod kątem prawnym. Dlaczego?
Odpowiem nie wprost – w obecnych realiach rynku piłkarskiego kluby, agenci oraz sami zawodnicy działają coraz bardziej profesjonalnie, chcąc w najlepszy możliwy sposób chronić swoje interesy – mówi
Laskowski. – Jednocześnie istnieje duża dynamika zmian regulacji piłkarskich, kształtowanych przez przepisy FIFA, orzecznictwo organów jurysdykcyjnych FIFA i Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie, jak również związki krajowe. W konsekwencji wykształciło się wiele konstrukcji prawnych specyficznych wyłącznie dla prawa piłkarskiego. A jako że kluby portugalskie oraz brazylijskie znane są z używania niestandardowych postanowień umownych, negocjowanie dokumentacji prawnej w tej transakcji było faktycznie czasochłonnym procesem. Kontrakt Luquinhasa ma ponad 40 stron.
O jakich postanowieniach specyficznych dla rynku piłkarskiego pan mówi?
W kontekście umów transferowych – na przykład o prawie do uzyskiwania przychodów z przyszłego transferu piłkarza przez klub odstępujący, prawie odkupu czy prawie pierwokupu praw do rejestracji zawodnika. W kontekście kontraktu – choćby o prawie odstępnego. Są to instytucje prawa cywilnego właściwe dla relacji gospodarczych. Ich zastosowanie na rynku piłkarskim jest jednak bardzo specyficzne. Jednocześnie niektóre z konstrukcji prawnych, jak choćby jednostronne uprawnienie klubu do przedłużenia okresu obowiązywania kontraktu z piłkarzem, są dozwolone na podstawie przepisów PZPN, podczas gdy organy międzynarodowe uznają je raczej za nieskuteczne. W związku z tym, o ile takie uprawnienie w kontrakcie polskiego klubu z zawodnikiem polskim jest bezpieczne, to już piłkarz zagraniczny może je kwestionować, o czym kilka klubów już się przekonało.
Sprawne poruszanie się po rynku piłkarskim jest dla prawnika wyzwaniem?
Dla prawnika niezajmującego się zawodowo tematyką prawa sportowego – niewątpliwie tak. Prawo sportowe przeobraża się w niezależną specjalizację, wymagającą nie tylko wiedzy zarówno z zakresu prawa powszechnego, jak i regulacji federacji sportowych, ale też doświadczenia i dobrego zrozumienia zasad funkcjonowania rynku piłkarskiego. Na świecie zainteresowanie tą tematyką jest bardzo duże, na największych konferencjach prawa sportowego pojawia się nawet kilkuset uczestników. W Polsce jesteśmy w tym względzie dopiero na początku drogi. Ale już teraz na rynku jest kilku doskonałych specjalistów od prawa sportowego.
Jak zostaje się prawnikiem Legii?
Legia to mój klub, kibicuję mu od dziecka. Po studiach prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim, w Hiszpanii i w Wielkiej Brytanii pracowałem w międzynarodowej kancelarii prawnej, zajmowałem się rynkiem kapitałowym oraz transakcjami „private equity”. Prawem sportowym jedynie się interesowałem. Kiedy nadarzyła się okazja dołączenia do klubu w 2013 roku, skorzystałem z niej z dnia na dzień. Była to najlepsza decyzja na mojej ścieżce zawodowej. Obecnie praca jest moją pasją.
Czym pan się teraz zajmuje w klubie?
Jestem Dyrektorem do spraw Prawnych i Administracji Sportowej. W zakres obowiązków wchodzi kierowaniem zespołem odpowiedzialnym między innymi przygotowanie i negocjowanie wszelkich dokumentów związanych ze sportowym wymiarem działalności Legii, kwestiami dyscyplinarnymi, relacjami z federacjami piłkarskimi, tematyką bezpieczeństwa czy też obsługą prawną procesu budowy ośrodka treningowego w Książenicach.
Został pan także nominowany na arbitra Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie.
Trybunał w Lozannie pełni funkcję „najwyższego sądu świata sportu”. To bardzo prestiżowa nominacja. Czuję się wyróżniony, zostałem uwzględniony nie tylko na liście ogólnej, lecz także na tak zwanej liście piłkarskiej, na której umieszczono zaledwie około 70 arbitrów rekomendowanych w postępowaniach dotyczących piłki nożnej. Jestem na niej jedynym Polakiem i jednym z najmłodszych arbitrów.
Czym się pan będzie zajmował?
CAS rozstrzyga spory sportowe zarówno poddane przez strony jego kompetencji, jak również odwołania od decyzji organów jurysdykcyjnych FIFA czy UEFA. Najczęściej dotyczą one sporów związanych z transferami piłkarskimi oraz relacjami pomiędzy klubami, agentami oraz piłkarzami, choć liczne są również postępowania dotyczące zagadnień dyscyplinarnych, dopingu czy ustawiania wyników rywalizacji sportowej.
Polskie kluby będą miały łatwiej z Polakiem w CAS?
Jedną z podstawowych zasad CAS jest niezależność i bezstronność arbitrów. Stąd też polskim klubom na pewno nie będzie łatwiej. Wierzę jednak, że moja wiedza w odniesieniu do regulacji PZPN i specyfiki naszego rynku piłkarskiego będzie umożliwiała sprawiedliwe rozstrzygnięcie spraw, w których będą stroną.
Bierze pan również udział w negocjacjach zmian przepisów transferowych FIFA. Możemy spodziewać się wkrótce rewolucji?
Z perspektywy kibica – zdecydowanie nie. FIFA dąży jednakże do wprowadzenia wielu zmian wpływających na podmioty działające na rynku piłkarskim. Przykładowo, przygotowuje całkowicie nowe regulacje dotyczą agentów piłkarskich, ograniczenia liczby zawodników w składach zespołów piłkarskich oraz liczby transferów czasowych, a także ograniczenie ochrony klubów szkolących młodzież, co może bezpośrednio wpłynąć na działalność polskich klubów piłkarskich. Kształt przepisów obecnie jest dyskutowany, ich wprowadzenia można oczekiwać najwcześniej w 2020 roku.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ GOŁASZEWSKI
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”