19 czerwca, dokładnie za 90 dni, reprezentacja Polski rozpocznie grę w finałach mistrzostw świata. Czasu do meczu z Senegalem zostało mało, a sytuacja, w której znajduje się zespół Adama Nawałki, wcale nie jest łatwa. O oczekiwania wobec rosyjskiego mundialu, o przyszłość selekcjonera i aktualne problemy polskiego futbolu „PN” zapytała prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewa Bońka.
ROZMAWIALI MICHAŁ CZECHOWICZ, PRZEMYSŁAW PAWLAK
– W jakim punkcie znajduje się reprezentacja Polski niespełna trzy miesiące przed mundialem? – To wróżbiarstwo – mówi Boniek. – Wszystko jeszcze może się zmienić. Za miesiąc możemy mieć trzech chorych, a w czerwcu dwóch innych lub kolejnych.
– Co pan pomyślał po listopadowych meczach, kiedy zagraliśmy bez Roberta Lewandowskiego i trójką obrońców? – Nic. To były mecze towarzyskie, po awansie, trochę na luzie, nie chcieliśmy eksploatować najważniejszych piłkarzy. W naszej mentalności to jednak walka na śmierć i życie. Kiedy wyjmujemy z drużyny siedmiu podstawowych piłkarzy, będzie funkcjonowała inaczej. Z Urugwajem zremisowaliśmy, a powinniśmy wygrać. Z Meksykiem przegraliśmy 0:1, był lepszy pod względem technicznym. Koniec, kropka.
(…)
– W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” po awansie do finałów mistrzostw świata powiedział pan: „Dlaczego nikt nie pyta, czy niepokoi go atak. To największy błąd, bo z naprawdę mocnymi rywalami Robert sam nie wygra. Musimy poprawić grę ofensywną, co było widać w mistrzostwach Europy we Francji. Nie traciliśmy bramek, ale strzeliliśmy tylko cztery gole”. Z kolei niedawno napisał pan tweeta, zastanawiając się, czy na świecie jest 4-5 reprezentacji z lepszą od naszej linią ataku. To jak z nami jest? – Napisałem, że mamy podobną siłę ognia. Kto na świecie ma Lewandowskiego? No nikt, czyli już jesteśmy na topie. W kadrze są też młodzi, rozwijający się piłkarze. Z reprezentacjami jest w ogóle śmieszna sprawa: często słyszę hasło, że polska piłka ślizga się na plecach Roberta Lewandowskiego. Powiem tak, nie wiem, czy tak jest, natomiast jesteśmy szczęśliwi, że możemy jego plecy mieć. Chcielibyśmy wychować następnego Roberta, podobnie jak Argentyna Leo Messiego czy Portugalia Cristiano Ronaldo. W drużynie narodowej grał Włodek Lubański, strzelił gola Anglii, odniósł poważną kontuzję, a po czterech miesiącach bramkę na Wembley zdobył Jan Domarski. Potem do gry wszedł Andrzej Szarmach i strzelał on. Ani Szarmach, ani Domarski nie byli tej klasy piłkarzami co Lubański, jednak dużo reprezentacji dali. Drużyna cieszy się, mając świetnego napastnika, pomagamy Robertowi, jest naszym terminatorem, natomiast zespół funkcjonuje dlatego, że tworzą go też inni piłkarze. Każda reprezentacja ma wzloty i upadki. Jak Włosi, Holendrzy, nie można zawsze być na topie. Jedziemy na mundial jako szósta drużyna w rankingu FIFA, a ja nawet nie wiem, czy wyjdziemy z grupy. Za cztery lata równie dobrze możemy pojechać jako dwudziesta i zdobyć medal. PZPN chce piłkę w Polsce zmieniać. I już to zrobiliśmy poprzez odbudowę prestiżu Pucharu Polski, chcemy szkolić dzieci i młodzież, kształcić trenerów, brać udział w nowych projektach czy je tworzyć. Reprezentacja jest czymś ekstra, co nas wszystkich pozytywnie nakręca. Tyle że z Polakami tak jest, że lubią szukać dziury w całym. Co by było z naszymi skokami narciarskimi, gdyby nie było Kamila Stocha? Ile razy bylibyśmy na podium w ważnych zawodach w tym sezonie?
(…)
– Czego się pan w ogóle spodziewa po mistrzostwach świata w Rosji? – Organizacja i bezpieczeństwo będą na najwyższym poziomie. Dla kibiców ciężka będzie logistyka. Tam, gdzie są dystanse 2, 4, 5 tysięcy kilometrów między miastami, musi być ciężko. Jeśli chodzi o reprezentację Polski i warunki, jakie na nas czekają, wszystko będzie dopięte na ostatni guzik i na najwyższym poziomie.
– Premie dla zespołu za osiągnięcia na mundialu są już znane? – Wszystko jest ustalone. Myślicie panowie, że kogoś oprócz dziennikarzy to w Polsce interesuje? Ja jestem kibicem polskiego sportu i jakoś nigdy nie zaglądałem Stochowi do kieszeni. Podoba mi się, kiedy wygrywa i zagrają hymn. Ostatnio oglądałem lekkoatletów i serce radowało się, kiedy zdobywali złoty medal. Naprawdę kogokolwiek interesuje, kto i ile na tym zarobi? Margines. Nie ze mną te numery. Jak panom je podam, będziecie lepiej spać? Jako kibic zupełnie tego nie rozumiem. Mnie interesuje, ile zarabiają politycy, bo chodzi o pieniądze państwowe. PZPN działa na zasadzie firmy prawa prywatnego, z wszystkich pieniędzy publicznych się rozliczamy. Ostatnio chciało nas prześwietlić jakieś stowarzyszenie. Odesłałem ich do ministerstwa. Mogę panów uspokoić: premie za osiągnięcia na mundialu nic w życiu piłkarzy nie zmienią. I tak dobrze im się wiedzie.
(…)
CAŁY WYWIAD MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (12/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”