W pierwszym z sześciu zaplanowanych na środowy wieczór meczów Serie A górą byli gospodarze. Parma dość niespodziewanie pokonała na swoim terenie Napoli (2:1).
Piłkarze Napoli tym razem nie mieli powodów do zadowolenia (fot. Łukasz Skwiot)
Gdyby selekcjoner reprezentacji Polski wpadł na pomysł, by wybrać się w środowy wieczór do Włoch i obejrzeć na żywo mecz pomiędzy Parmą i Napoli, to byłby rozczarowany. Arkadiusz Milik nie mógł bowiem zagrać z powodu nadmiaru żółtych kartek, natomiast Piotr Zieliński musiał się pogodzić z rolą rezerwowego.
Dla walczących o udział w europejskich pucharach gości spotkanie na Stadio Ennio Tardini miało ogromne znaczenie i to było widać w ich poczynaniach. Jak się jednak okazało, wynik meczu otworzyli piłkarze Parmy, którym prowadzenie w doliczonym czasie gry pierwszej połowy dał Gianluca Caprari wykorzystując pewnie rzut karny.
Podopieczni Gennaro Gattuso ruszyli do odrabiania strat po zmianie stron i w 54. minucie dopięli swego. Alberto Grassi zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i sędzia po podpowiedzi VAR wskazał na „wapno”. Do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Lorenzo Insignie i cała zabawa zaczęła się od początku.
Wydawało się, że po doprowadzeniu do wyrównania, Napoli pójdzie za ciosem. Gattuso dostrzegł, że jego zespół potrzebuje jakiegoś nowego impulsu i dlatego wprowadził na boisko takich piłkarzy jak Zieliński, Lobotka czy Callejon. Jak się jednak okazało, nie przyniosło to zamierzonego efektu.
W 86. minucie arbiter podyktował bowiem już trzeciego karnego w tym meczu, a drugiego dla Parmy. Przed swoją bramką faul popełnił Kalidou Koulibaly, a sprawiedliwość wymierzył Dejan Kulusevski.
Rezultat zmianie już ostatecznie nie uległ i po końcowym gwizdku to gospodarze mogli wznieść ręce w geście triumfu, natomiast goście do końca sezonu będą musieli walczyć o bilet do następnej edycji Ligi Europy.
gar, PiłkaNożna.pl