Wygrana i przełamanie Lecha Poznań
W pierwszym niedzielnym meczu 17. kolejki Lotto Ekstraklasy Lech Poznań pokonał przed własną publicznością Wisłę Płock (2:1). Zwycięstwo pozwoliło „Kolejorzowi” przesunąć się na czwartą pozycję w ligowej tabeli.
Christian Gytkjaer zapewnił Lechowi ważne zwycięstwo (fot. Łukasz Skwiot)
Niedzielne starcie przy Bułgarskiej miało dla obu drużyn ogromne znaczenie. Lech w przypadku wygranej mógł przerwać serię pięciu kolejnych meczów bez zwycięstwa w ekstraklasie i odrobić aż trzy punkty do Legii Warszawa, która w sobotę przegrała w Kielcach. Jeśli zaś chodzi o Wisłę, to ta doznała trzech porażek z rzędu, a jej strata do ósmego miejsca w stawce wzrosła do czterech „oczek”.
Za dość zdecydowanego faworyta tego spotkania uważano oczywiście podopiecznych Nenada Bjelicy, którzy od pierwszych minut próbowali przejąć kontrolę na wydarzeniami na boisku. Na efekty nie musieliśmy czekać zbyt długo, ponieważ „Kolejorz” wyszedł na prowadzenie już w 13. minucie.
To właśnie wtedy Maciej Makuszewski znakomicie zszedł z prawego skrzydła do środka pola i zdecydował się na strzał. Jak się okazało, reprezentant Polski przymierzył idealnie tuż przy lewym słupku i Seweryn Kiełpin musiał skapitulować.
„Nafciarze” mieli problem z zawiązaniem składnej akcji i niewiele brakowało, by w 31. minucie zostali skarceni po raz drugi. Dobre prostopadłe podanie otrzymał Christian Gytkjaer, który znalazł się w dogodnej sytuacji, ale jego strzał zdołał sparować golkiper. Odbita futbolówka zmierzła jednak do bramki, ale wtedy na scenę wkroczył Cezary Stefańczyk, który wybił ją z linii w ostatniej chwili.
Niewykorzystana okazja zemściła się na gospodarzach, którzy jeszcze przed przerwą stracili gola. W 36. minucie Wisła Płock wyprowadziła szybki kontratak, który celnym strzałem wykończył Semir Stilić, były zawodnik Lecha, który zapisał w Poznaniu piękną kartę.
Gościom nie było jednak dane schodzić do szatni z korzystnym remisem. „Kolejorz” tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę ponownie wyszedł na prowadzenie. Błąd Alana Urygi wykorzystał Gytkjaer, po którego strzale piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.
W drugiej części spotkania nie byliśmy już świadkami tak wielkich emocji, co jednak nie oznacza, że na boisku nic się nie działo. Obie drużyny miały swoje okazje, jednak brakowało skuteczności.
W 72. minucie z boiska musiał zejść Nicki Bille Nielsen, który podczas walki o piłkę zderzył się z Sewerynem Kiełpinem. O ile bramkarzowi udało się wyjść z tego starcia bez szwanku, tak napastnik Lecha z rozbitym nosem musiał udać się do szatni. Nenad Bjelica wprowadził w jego miejsce Danissa Rakelsa.
Wynik zmianie już nie uległ i po ostatnim gwizdku z wygranej mogli się cieszyć gospodarze. Jeśli zaś chodzi o Wisłę, to ta przegrała już czwarty z rzędu mecz w ekstraklasie.