Wychowanek Chelsea w obozie wroga
Jest zawodnikiem West Ham United i często wychodzi na boisko w roli kapitana zespołu. W jego żyłach płynie jednak niebieska krew i coraz więcej wskazuje na to, że wkrótce Declan Rice wróci na Stamford Bridge.
Piłkarską miłością 22-latka była Chelsea, właśnie w jej akademii zbierał pierwsze szlify. Rywalizował tam z dziesiątkami podobnych sobie chłopaków i… nie dostrzeżono w nim talentu. O ile trudno stawiać trenerom The Blues zarzut o przegapienie tak zdolnego piłkarza, ponieważ takie historie po prostu się zdarzają, o tyle już sam zainteresowany nie mógł zrozumieć, dlaczego nikt w Chelsea nie był w stanie dopasować go w czasach juniorskich do odpowiedniej pozycji.
NIEZROZUMIAŁA DECYZJA
– Czułem się w akademii trochę jak Bambi na lodzie – mówił po latach. – Grałem chyba na każdej pozycji, oprócz bramki. Przez to moje ciało miało problem z przyzwyczajeniem się do konkretnych warunków, brakowało mi automatyzmów właściwych dla poruszania się w danym sektorze boiska.
Ta uniwersalność okazała się na końcu wszystkich rachunków czymś, co przekreśliło jego szanse na zaistnienie na Stamford Bridge – w zgodzie z wyświechtanym frazesem, że jeśli ktoś jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego. W Chelsea podjęto decyzję o zwolnieniu młodego piłkarza z akademii.
Bardzo szybko okazało się jednak, że Rice już od dawna znajdował się pod lupą skautów innych londyńskich klubów. Dave Hunt, ówczesny szef rekrutacji w akademii West Hamu, stwierdził wręcz w rozmowie z The Athletic, że nie mógł uwierzyć, gdy w 2013 roku dotarła do niego informacja o tym, że Chelsea pozbyła się tak utalentowanego chłopaka. – Nie mogłem tego zrozumieć. Po prostu byłem w szoku, że Declan nie trenuje już z The Blues – powiedział.
Hunt wiedział, że trafia się okazja, dlatego nie czekał długo z przejściem do działania. – To był typ lidera, który nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Na boisku zawsze solidny i poruszający się w niezwykle elegancki sposób. Uznałem, że warto spotkać się z jego rodzicami i załatwić mu możliwość gry w West Hamie – opowiadał. – Już na pierwszym treningu pokazał na co go stać. Wyróżniał się na tle innych chłopaków, było widać, że ma dużo lepszy zmysł do gry od większości naszych wychowanków.
Rice talent miał nieprzeciętny, rozwijał się bardzo szybko, ale także w akademii Młotów zastanawiano się długo, gdzie go ustawić na boisku, by przyniosło to najwięcej korzyści. Problemem w jego przypadku nie była jednak skala umiejętności, ale warunki fizyczne. Piłkarz bardzo szybko wystrzelił bowiem w górę ze wzrostem, a przy tym wciąż nie miał odpowiedniej masy i można było mieć wątpliwości, czy uda mu się zniwelować różnicę dzielącą go od innych chłopaków. Klamka jednak zapadła, uznano, że optymalną pozycją dla Rice’a jest środek pomocy. Tam mógł nie tylko nadawać ton grze drużyny, ale również prezentować pełnię walorów przywódczych.
Efekt był taki, że zapracował na profesjonalny kontrakt i w wieku zaledwie 18 lat zadebiutował w pierwszym zespole. W ciągu trzech lat uzbierał ponad 120 występów w koszulce ze skrzyżowanymi młotami na piersi i stał się jedną z kluczowych postaci w układance kolejnych menedżerów. Ci mogli się zmieniać, ale młody pomocnik – cytując klasyka – zawsze był w komisjach.
Pełnię jego możliwości, a także wpływ na zespół mogliśmy zobaczyć w sezonie 2019-20, kiedy wystąpił we wszystkich 38 spotkaniach ligowych! Na boisku spędził 3420 minut, w całej Premier League łącznie siedmiu piłkarzom z pola udało się rozegrać kampanię od deski do deski.
– To chłopak z niesamowitym talentem. Wielkie kluby będą o niego pytać. Cieszę się, że mamy go na pokładzie – tak na początku 2019 roku mówił Liam Lawrence, były piłkarz reprezentacji Irlandii. Tyle że Rice bardzo szybko pokład opuścił.
LEW CZY KONICZYNA
Zawodnik Młotów ma irlandzkie korzenie, grał w juniorskich i młodzieżowej reprezentacji tego kraju, a w 2018 roku wystąpił również w trzech towarzyskich meczach pierwszej drużyny narodowej. Na tym jednak jego związki z krajem przodków się zakończyły. Już bowiem w 2019 roku na zgrupowanie reprezentacji Anglii zaprosił go Gareth Southgate, a Rice uznał, że gra dla Trzech Lwów będzie dla niego korzystniejsza. Zgodnie z przepisami miał wtedy prawo do takiej decyzji i aktualnie ma już dziesięć występów w barwach Anglii i jest mocnym kandydatem do tego, by znaleźć się w 23-osobowej kadrze na finały mistrzostw Europy.
Status reprezentanta jednej z najmocniejszych drużyn na świecie wpłynął na postrzeganie Rice’a przez największe kluby, a David Gold i David Sullivan, właściciele West Hamu, wiedzieli, że w niedalekiej przyszłości będą mogli zarobić na pomocniku gigantyczne pieniądze. Tony Carr, pracujący w klubie na stanowisku dyrektora do spraw rozwoju młodzieży, stwierdził w rozmowie ze Sky Sports, że chętny na usługi Rice’a będzie musiał się liczyć z potężnym wydatkiem. – West Ham podjął ryzyko i będzie mógł czerpać z tego korzyści. Jeśli zaś chodzi o Chelsea, jestem pewny, że żałują tam skreślenia tak utalentowanego zawodnika.
Wielkie i bogate kluby mają to do siebie, że popełnione błędy mogą naprawić. Paul Pogba także nie otrzymał na starcie kredytu zaufania w Manchesterze United, ale kiedy jego talent eksplodował z pełną mocą w Turynie, Czerwone Diabły zapłaciły ponad 100 milionów, by go odzyskać. Czy tak samo będzie z pomocnikiem West Hamu? O jego możliwym powrocie do Chelsea spekuluje się od miesięcy, lokalne media donoszą, że ewentualna kwota transferowa może być bardzo wysoka. – Nigdy w życiu nie zapłaciłbym za niego 90 milionów funtów, ale gdyby Chelsea udało się go zakontraktować za około 50 milionów, ubije dobry interes – uznał Jamie Carragher w programie telewizyjnym Monday Night Football.
Pozycja reprezentanta Anglii i wschodzącej gwiazdy Premier League o sporym już jednak doświadczeniu ma swoje prawa. Skoro nie tak dawno płacono krocie za zawodników pokroju Harry’ego Maguire’a czy Aarona Wana-Bissaki, West Ham ma pełne prawo, by licytować wysoko.
GRZEGORZ GARBACIK
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (nr 1/2021)