W Legii był w ostatnich latach traktowany jako przykry obowiązek na starcie sezonu. W Poznaniu cieszono się, że Lech brał rewanż na rywalu ze stolicy za stracone trofea w poprzednich rozgrywkach, ale to były tylko miłe złego początki. Czy Superpuchar Polski wreszcie zbuduje swoją renomę?
MICHAŁ CZECHOWICZ
Zmianę nastawienia do trofeum przy Łazienkowskiej zapowiedział już czas jakiś temu na łamach „PN” trener mistrzów Polski Jacek Magiera: – Siedząc na trybunach, nigdy nie mogłem zrozumieć, jak można wystawić zawodników, którzy nie zdobyli mistrzostwa, tylko występowali w drugiej drużynie, do meczu o konkretne trofeum. To nie jest moje myślenie. Bardzo ważne jest przecież udane rozpoczęcie nowego sezonu. Ba, to zwieńczenie tego zakończonego, do którego trzeba podejść poważnie choćby z szacunku dla kibiców, którzy przyjdą na mecz o Superpuchar. I będą chcieli zobaczyć najlepszą w danej chwili drużynę, która wywalczyła tytuł mistrza Polski.
Inna półka
Szkoleniowiec wrzucił głazy do ogródków swoich poprzedników. Henning Berg w 2014 roku wystawił przeciwko Zawiszy Bydgoszcz drużynę opartą na rezerwowych i młodzieży, która już później właściwie szans w drużynie seniorów nie otrzymywała. Rok później przeciwko Kolejorzowi Norweg zadziwił, dając zadebiutować Michałowi Pazdanowi w nowych barwach na pozycji defensywnego pomocnika. W poprzednim sezonie trend minimalizmu utrzymał rzucający wszystkie siły na walkę o upragnioną fazę grupową Ligi Mistrzów Besnik Hasi. Podejście do tematu było zatem zupełnie odmienne od obowiązującego w ostatnich latach w stołecznym klubie nastawienia na kolejne tytuły.
W przypadku Superpucharu Polski najważniejszą wiadomością jest, że od kilku lat stale się odbywa. W przeszłości bywało różnie. Już na starcie ruszył z ponad trzyletnim opóźnieniem, potem miewał dłuższe i krótsze przerwy, a zdarzało się, że sami uczestnicy (na przykład Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski w 2007 roku) rezygnowali z udziału, wykpiwając się priorytetem rywalizacji w europejskich pucharach. Od 2014 roku gwarantem rozgrywek jest Polski Związek Piłki Nożnej, i to najlepsza informacja dla przyszłości Superpucharu, patrząc na to, jak rozwija się Puchar Polski. Jednak bez podejścia trenera Magiery zainteresowanie meczem nie wystrzeliło nawet dzięki temperaturze meczów Legii i Lecha, która w ekstraklasie lub PP parzyła, a w tym przypadku była najwyżej letnia.
– Legia szuka piłkarzy. Robi to gdzie indziej, zaglądając na inną półkę niż pozostałe polskie kluby, przez co tyle może to trwać – odpowiada na pytanie o długim uśpieniu na rynku transferowym mistrza Polski ekspert anten nc+ i były reprezentant Polski Maciej Murawski. – Jestem ciekawy rezultatów akurat tego okienka. Znaczenie skautingu w wielu wypowiedziach mocno podkreślał prezes Dariusz Mioduski, na dowód tych słów ściągając z powrotem do klubu z Manchesteru United Radosława Kucharskiego. Z sukcesami z ostatniej pięciolatki, przede wszystkim awansem do fazy grupowej Champions League, i zapleczem, Legia ma wiele do zaoferowania zawodnikom, dla których zachodnie mocniejsze ligi okazały się za wysokimi progami do regularnej gry.
(…)
Rewolucja przed pucharami
Wracając do słów Magiery („jak można wystawić zawodników, którzy nie zdobyli mistrzostwa”) i patrząc na liczbę zmian, które zaszły w kadrze Arki, cieszenie się występem w europejskich pucharach przez zdobywców Pucharu Polski będzie w wielu przypadkach niemożliwe. Z klubu odeszło już ośmiu zawodników. Duży ruch panuje także w drugą stronę i po ściągnięciu kilku zawodników z nazwiskiem uznanym na poziomie ekstraklasy (Grzegorz Piesio, Adam Danch, Krzysztof Pilarz) to jeszcze nie koniec zmian.
CAŁY TEKST ZNAJDUJE SIĘ W NAJNOWSZYM WYDANIU TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”