Wojna Półwyspów, czyli hiszpańsko-włoskie starcia w LM
W futbolu Europy, która przecież w istocie rzeczy nie jest niczym więcej niż niewielkim półwyspem przypiętym do cielska Azji, rządzą – nazwijmy je tak – półwyspy wewnętrzne. Drużyny z Półwyspów Apenińskiego i Iberyjskiego zdobyły bowiem dotychczas 30 z 59 Pucharów Mistrzów Krajowych, a za chwilę zdobędą trzydziesty pierwszy.
Juventus grał już w tej edycji z Atletico i Realem, czas na Barcelonę (foto: G.Wajda)
Kto jest już pewny gry w Lidze Mistrzów? – KLIKNIJ!Ich rywalizacja jest solą futbolu naszej części świata. Przed berlińskim starciem Barcelony z Juventusem warto przypomnieć jej najciekawsze momenty.Tak na marginesie: jeśli dodalibyśmy do tych 31 pucharów 13 trofeów wywalczonych przez ekipy z wysp – mianowicie brytyjskich, okaże się, że „kontynentalna” Europa ma niewiele do powiedzenia.
(…)
2. Hierro znaczy Żelazny
1997-98 FINAŁ REAL – Juventus 1:0 (Mijatović 67)W tym przypadku mieliśmy z kolei do czynienia z początkiem nowej wspaniałej ery w dziejach Realu Madryt. Królewski klub zdobył przecież sześć Pucharów Krajowych Mistrzów w latach 1956-66, a potem nie mógł wywalczyć kolejnego. Był jeden finał PMK (1981), dwa triumfy w Pucharze Zdobywców Pucharów (1971, 1983), dwa w Pucharze UEFA (1985, 1986), jednak najważniejszego trofeum klubowej piłki jakoś nie udawało się do klubowego muzeum wnieść. A po triumfie w Amsterdamie kolejne przyszły w odstępach dwuletnich.
Real pod wodzą Juppa Heynckesa nie miał za sobą udanego sezonu ligowego. Zajął w Primera Division dopiero czwarte miejsce, a w dodatku z Copa del Rey odpadł z drugoligowym Alaves. Prezydent Lorenzo Sanz dawno już pozbyłby się Niemca, gdyby zespół nie pokonywał kolejnych szczebli na europejskiej arenie. Zresztą, odejście Heynckesa było według prasy przesądzone niezależnie od wyniku potyczki w Amsterdamie. Z kolei Juventus przystępował do meczu nie tylko jako zespół, który właśnie obronił mistrzostwo Serie A, ale też kontynentalna potęga. Dla Starej Damy to był przecież trzeci finał Ligi Mistrzów z rzędu: w 1996 pokonała Ajax, a w 1997 uległa Borussii Dortmund. Nikogo nie dziwiło więc, że gra toczyła się pod dyktando Włochów. Jednak Alessandro Del Piero i Filippo Inzaghi zmarnowali dogodne sytuacje, a inne akcje Juve kasował jeszcze przed bramką Bodo Illgnera rozgrywający tego dnia zapewne najlepszy mecz w karierze Fernando Hierro – prawdziwie żelazny obrońca. Zaś jedyną sytuację wykreowaną przez Królewskich wykorzystał też świetnie się spisujący Predrag Mijatović.
Real wrócił więc na tron w średnim stylu (choć zdaniem Marcello Lippiego, trenera Juve, wygrał zasłużenie), ale wrócił. Jednak Heynckes, zamiast być noszonym na rękach, musiał pakować walizki. Zastąpił go niejaki Vicente del Bosque…
(…)
Leszek ORŁOWSKI
Cały artykuł można znaleźć w najnowszym numerze Tygodnika „Piłka Nożna”