To był jeden z głównych powodów, dla których pracy w Bayernie nie podjęli się Philipp Lahm, Max Eberl, Oliver Kahn czy Thomas Linke. Wszyscy oni chcieli mieć bowiem realny wpływ na rozwój i bieżące funkcjonowanie całej organizacji, co przy mocarnych i zaborczych – Ulim Hoennesie i Karlu-Heinzu Rummenigge, było zwykłą mrzonką.
Alenie tylko oni „odstraszali” potencjalnych kandydatów. Paru z nich nie widziało swojej przyszłości w klubie także przez osobę Michaela Reschkego. Reschke to człowiek z cienia, ale tylko dla osób mniej zorientowanych w temacie. Pełnił w Bayernie funkcję dyrektora technicznego, ale prasa niemiecka pisała o nim wprost, że to po prostu „planer kadry”. Trafił do Bayernu w 2014 roku z polecenia Juppa Heynckesa, który znał go z okresu pracy w Bayerze Leverkusen. Monachijczycy wyczuli, że rynek transferowy w Niemczech i w Europie zmienia się na ich niekorzyść. Do tej pory mogli ściągnąć do siebie właściwie każdego piłkarza jaki im się tylko zamarzył. W 2012 roku, mimo usilnych starań, nie udało im się jednak pozyskać z Borussii M’gladbach Marco Reusa, który wybrał Borussię Dortmund, w Europie zaś ceny i gaże tak mocno wystrzeliły w górę, że pieniądze oferowane przez Bayern przestały być konkurencyjne względem najbogatszych. Zasada „kogo Bayern chce, tego dostaje” straciła na aktualności. W Monachium zauważyli, że nachodzi czas, w którym trzeba się będzie nieco przeorientować, zmienić priorytety w polityce transferowej i zacząć mocniej korzystać z dobrodziejstw skautingu. Matthias Sammer uznał, że potrzebuje do tego fachowca z Leverkusen.
Reschke to człowiek, za którego przyczyną do bawarskiego klubu trafili tacy zawodnicy jak Kinglsey Coman, Joshua Kimmich, Corentin Tolisso czy Nicklas Sule.To on stał za transferem Arturo Vidala do Bayernu i to na podstawie jego rozpoznania Jupp Heynckes ściągnął do Monachium w 2012 roku Javiego Martineza, który wraz z Bastianem Schweinsteigerem utworzył najlepszy na tamten moment środek pola na świecie. To w końcu nie kto inny jak Reschke uchodzi w Niemczech za odkrywcę talentu Toniego Kroosa. Można tak wymieniać w nieskończoność, a pamiętajmy, że efekty jego pracy w Bayernie będą widoczne jeszcze przez kilka a może i kilkanaście lat, bo w ekipach juniorskich roi się wręcz od piłkarzy, których sam wypatrzył i sprowadził do Monachium z mniejszych klubów. Wystarczy wspomnieć o Timothym i Maliku Tillmannach, uchodzących za największe perełki, jakie kiedykolwiek udało się wyszkolić w Fuerth. Prezydent Greuthera Helmut Hack mocno biadolił w mediach z powodu ich odejścia do Bayernu. Można by rzec, że w tym przypadku Niemiec rzeczywiście płakał jak sprzedawał…
Reschke od razu złapał doskonały kontakt z Sammerem i Guardiolą. Z tym pierwszym doskonale się uzupełniał, bo Matthias nie miał ambicji, by zajmować się polityką personalną. Ten drugi był natomiast pod wrażeniem jego wiedzy i fachowości. Między oboma panami zawiązała się „głęboka przyjaźń”, o czym często wspominali w prasowych wywiadach. Hiszpan chciał go koniecznie pociągnąć ze sobą do Manchesteru City. Reschke stwierdził jednak wówczas, że Bayern to jego naturalne środowisko i nie ma dla niego innej alternatywy.Wystarczył rok, by zmienił zdanie. Alternatywą okazał się Stuttgart, a „Die Welt” napisał, że Bayern stracił swojego ministra spraw zewnętrznych.
Prasa niemiecka zachodzi w głowę, co stało u podstaw decyzji Reschkego. Jak to możliwe, że zechciał zamienić Bayern na VfB. Możliwych scenariuszy jest mnóstwo. Część mediów sugeruje, że bezpośrednią przyczyną jego odejścia było zatrudnienie Hasana Salihamidzicia na stanowisku w teorii nadrzędnym wobec niego. Rummenigge na konferencji prasowej poniekąd to potwierdził mówiąc, że Brazzo będzie podporządkowany tylko jemu. Bayern na swojej stronie internetowej podał co prawda, jakoby Reschke już w połowie lipca zgłaszał w klubie, że ma na stole ciekawe oferty, z których chciałby zrobić użytek, ale to dość niespotykana praktyka, by klub, w oficjalnym komunikacie, podawał tego typu informacje. Poza tym, możliwe jest przecież, że wiedział już w lipcu co się święci. Przecież rozmowy z Salihamidziciem mogły się zacząć wcześniej. A może Bayern wcale nie powinien szukać nowego dyrektora sportowego? Może wystarczyło obdarzyć Reschkego jeszcze większym zaufaniem, poszerzyć mu zakres kompetencji i z dyrektora technicznego zrobić dyrektorem sportowym? Chyba że Hoennes i Rummmenigge rzeczywiście bali się kolejnej silnej figury w klubie i woleli wypuścić Reschkego z klubu, byleby tylko nie podzielić się z nim władzą?
Inna teoria głosi, że Reschke przestał być w Bayernie nietykalny, bo i kilka transferów mu się niespecjalnie udało. W tym kontekście wymienia się chociażby Mehdiego Benatię, Douglasa Costę i Renato Sanchesa. Prawda jednak jest taka, że transfery w Bayernie aprobuje całe gremium, w skład którego wchodzą dwaj główni bossowie, dyrektorzy – sportowy i finansowy oraz trener. Można narzekać, że transfer Benatii był pomyłką, ale z drugiej strony Marokańczyk przyszedł do Bayernu w 2014 pod sam koniec okienka, kiedy to okazało się, że Holger Badstuber i Javi Martinez wypadli z obiegu z poważnymi kontuzjami. Rynek transferowy w Europie był już mocno przetrzebiony i wielkiego wyboru Bayern po prostu nie miał. Poza tym, piłkarsko dawał sobie radę w Bayernie. Problemem były trapiące go nieustannie urazy. Koniec końców udało się go sprzedać do Juventusu za 20 milionów €, co oznaczało, że Bayern nie stracił na nim aż tak wielu pieniędzy. Douglas Costa, tuż po transferze z Szachtara, oczarował wręcz całe piłkarskie Niemcy. Potem spuścił z tonu, ale trudno określać go mianem transferowej wpadki, skoro Bayernsprzedał go Juventusowi ze sporym zyskiem. Na Renato Sanchesa polowała natomiast niemal cała piłkarska Europa. Manchester United był już w zasadzie pewien transakcji, obserwował Portugalczyka dziesiątki razy. Bayern nie miał czasu do stracenia. Deal nastąpił bardzo szybko i zupełnie niespodziewanie. Portugalczyk zapowiadał się na „golden boya”, ale w Monachium na razie nie potrafił się odnaleźć. Pytanie, czy to na pewno wina Reschkego, czy może bardziej samego klubu i trenerów, którzy niespecjalnie starali się pomóc młodej gwiazdce w aklimatyzacji na obczyźnie.
A może, jak mówi Reiner Calmund, Reschke najnormalniej w świecie faktycznie zechciał spróbować czegoś nowego? Może rzeczywiście zatęsknił za taką organiczną pracą u podstaw, za budowaniem potęgi klubu niemal od zera w oparciu o ograniczone środki? W Stuttgarcie będzie miał o wiele więcej do powiedzenia niż w Monachium. Jako dyrektor sportowy z miejscem w zarządzie, będzie miał realny wpływ na kierunek rozwoju klubu.
W Niemczech spekuluje się, że Reschke pociągnie za sobą do Stuttgartu 24-letniego Timona Paulsa, szefa skautów w Bayernie odpowiedzialnych za wyszukiwanie młodych talentów. Stuttgart zyskałby w ten sposób nie tylko dwóch znakomitych ludzi do pionu skautingowego, ale nade wszystko ich potężną wiedzę, na której można oprzeć cały model funkcjonowania klubu na najbliższe kilkanaście lat. To mogą być dwa najważniejsze transfery VfB w tym stuleciu i nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny przesady.
Odejście Reschkego może oczywiście wywołać efekt domina. Prasa niemiecka doniosła w niedzielę, że Bawarczycy chcą go zastąpić Svenem Mislintatem z Borussii Dortmund, czyli człowiekiem, który wynalazł dla BVB Lewandowskiego, Aubameyanga, Kagawę, Guerreiro, Mora, Weigla i kilka innych brylantów. Z jednej strony nie ma powodów, dla których Mislintat, cieszący się w Dortmundzie ogromnym poważaniem, miałby się godzić na redukcję swej roli i przenosiny do Monachium. Z drugiej strony jednak, nie wiadomo, co siedzi w jego głowie. Bayern to Bayern. Magnes, który przyciąga w Niemczech niemal każdego. Niełatwo mu odmówić. Kiedyś Bayern regularnie podkradał Borussii piłkarzy. Teraz gra idzie o coś więcej niż tylko o doraźną pomoc na boisku. Rozpoczęła się walka o wiedzę. Rozpoczęła się wojna hybrydowa.