Wnioski po meczu ze Szwecją
To koniec. Mimo ogromnych nadziei rozbudzonych po starciu z Hiszpanami, przegrywamy ze Szwecją i pakujemy walizki. Niestety mecz ze skandynawską reprezentacją ponownie obnażył słabości naszej kadry, których jest aż nadto.
Lewandowski nie trafił z bliskiej odległości (fot. Reuters)
MACIEJ ŁANCZKOWSKI
Katastrofalne mistrzostwa
Euro 2020 dla Polski się już zakończyło. Trzeba być świadomym – nasza drużyna była jedną z najgorszych w tym turnieju. Gdyby utworzyć ranking najsłabszych drużyn w tych mistrzostwach po fazie grupowej, Polska mogłaby wyprzedzić co jedynie Turcję, Macedonię i w porywach Szkotów. Nie wygraliśmy żadnego meczu, straciliśmy w grupie aż 6 goli i zdobyliśmy tylko punkt. Bardzo słabo, zważając na fakt, że przed startem rozgrywek byliśmy uważani za drugą siłę w Grupie E, którą ostatecznie kończymy na ostatnim miejscu.
Czy to ma sens?
Nikt nie neguje umiejętności trenerskich Sousy. Widać, że ma pomysł na kadrę i chce narzucić swój styl, jednak na ten moment wydaje się, że nie jest on dopasowany do naszej kadry. Portugalczyk skupił się na atakach pozycyjnych, kładąc mniejszy nacisk na grę obronną i widzimy tego efekty. Pozostanie Sousy w reprezentacji jest przytomną decyzją, jednak trzeba mieć na uwadze, że w ośmiu meczach z Sousą za sterami wygraliśmy tylko raz – z Andorą. Tracimy gole w każdym meczu i tylko z Hiszpanami (pomijamy już ten mecz z Andorą) zagraliśmy solidnie bez wyjątkowych przebłysków. Szkoleniowiec oraz polski związek muszą dokładnie przemyśleć strategię rozwoju kadry. Boniek chce, aby Sousa pozostał. My też. Jednak decyzja będzie należała do nowego szefa PZPN, który już niebawem zostanie wybrany. Światełko w tunelu jest…
Obrona znów dała popis
Skupmy się już na stricte meczu ze Szwedami. W Petersburgu znów pojawiła się parada błędów po stronie naszych defensorów, którzy zwyczajnie zawalili trzy gole. Przy pierwszym golu szwedzki piłkarz nie został upilnowany i przy okazji błąd popełnił Jóźwiak, przez co w kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu meczu byliśmy bramkę w plecy. Przy drugim golu Kulusevki ograł naszych obrońców jak adeptów, dograł do Forsberga i było 2:0 na korzyść Szwedów. Przy trzeciej bramce zabrakło koncentracji, dwójka Szwedów ograła Bednarka i Szczęsny skapitulował. To już kolejny mecz, w którym polski blok obronny tworzy autostradę rywalowi do bramki. Dramat.
Zlekceważona Szwecja
Przez pierwszy kwadrans Polacy nie istnieli. Popełniali ogrom błędów i wyraźnie było widać, że Szwedzi ich zaskoczyli. Warto zaznaczyć, że nasi ostatni rywale w grupie przed tym meczem byli już pewni awansu. Czy nasi piłkarze nie byli gotowi, że Skandynawowie od razu rzucą się do ataku? Tego jednoznacznie się nie dowiemy, jednak postawa naszych na samym początku mogła to wskazywać, że Szwedzi mogli zostać zlekceważeni.
Brak reakcji na kryzys rywala
Szwedzi mieli okres słabości. Wyraźnie opadli z sił i oddali inicjatywę Polakom. Niestety nasi kadrowicze nie potrafili tego wykorzystać i zamiast przyspieszyć swoje akcje, spowalniali zapędy i dali Szwedom czas na reakcję. Identyczny stan rzeczy był w starciu przeciwko Słowakom, gdzie również Polacy nie skorzystali z gorszej gry rywala. Wykorzystywanie kryzysu rywala w trakcie meczu to elementarz futbolu i jeden ze składników wygranych. Trzeba o tym pamiętać.
Była walka
Są jedna pozytywy. Była walka – tego aspektu naszym piłkarzom nie można było odmówić. Dwa zdobyte gole przez Lewego dały odwagi naszym piłkarzom i na tyle, ile potrafili, starali się przeć ataki w pole karne Szwedów.
Sousa znów czyta grę
Portugalski szkoleniowiec w kolejnym meczu udowodnił, że potrafi dać dobre zmiany, które mają realny wpływ na lepszą grę naszego zespołu. Ściągnął beznadziejne wahadła, skorygował taktykę i gra naszych wyglądała o wiele lepiej.
Impuls Lewego i Ziela
Dwójka naszych najlepszych zawodników na boisku. To oni napędzali akcje przy niekorzystnym wyniku i podawali tlen. Zieliński dobrze rozprowadzał akcje i nieźle uderzał z dystansu. Lewandowski dwukrotnie trafił do siatki i był architektem akcji pod bramką. Niestety we dwójkę meczu nie wygrają.
Bez pomysłu w ataku
Główną bronią ofensywną naszych zawodników były dośrodkowania w pole karne. Niestety nie miały one kompletnie żadnej siły rażenia. Były niedokładne lub na tyle słabe, że Szwedzi bez problemu oddalali zagrożenie. Nie wyciągaliśmy wniosków i mimo braków efektów ciągle wałkowaliśmy wrzutki, tracąc piłkę i narażając się na kontry. Brakowało pomysłu. Zieliński szukał na szczęście uderzeń z dystansu, jednak zdecydowanie brakło krótkich podań z lewego i prawego wahadła lub akcji na obieg. Tutaj zawalili Puchacz i Jóżwiak, dwójka najgorszych w tym meczu w naszej drużynie.
Krychowiak znów nijaki
Polski pomocnik wrócił do składu i trzeba przyznać, że zagrał lepiej jak ze Słowacją, choć to nie był trudny wyczyn. Mimo to gra Krychy znów nie była dobra. Co prawda walczył, szukał strzałów, ale na jego nieszczęście jedno z uderzeń zakończyło się kontrą Szwecji i golem na 0:2. To nie były jego mistrzostwa i ma za sobą słaby okres w kadrze.