Przejdź do treści
Wnioski po 11. kolejce Premier League

Ligi w Europie Premier League

Wnioski po 11. kolejce Premier League

Olivier Giroud nie zawiódł zaufania, duet Harry KaneHeung-min Son jest coraz bliżej wyrównania epokowych rekordów, a Arsenal ma coś wspólnego z Manchesterem City. Co jeszcze wiemy po jedenastej kolejce Premier League?


Harry Kane znów skarcił Arsenal. (fot. Reuters)

Jordan Pickford wrócił, reszta niekoniecznie.

Everton nie zdołał pokonać Burnley. Ba, gdyby nie bardzo dobra postawa Jordana Pickforda, niechybnie by przegrał. Wprawdzie Anglik nie najlepiej rozpoczął spotkanie na Turf Moor – w trzeciej minucie stracił piątego w tym sezonie gola po strzale zza pola karnego – ale potem bronił jak w transie. Najdobitniej przekonał się o tym Chris Wood, który nie mógł cieszyć się z trafienia ani po sytuacji sam na sam, ani po uderzeniu głową z niewielkiej odległości.

– Jordan wrócił. Zagrał bardzo dobrze. Posiada dużo jakości, najważniejsze, by pozostał w dobrej kondycji mentalnej, zdrowy i zmotywowany – chwalił po ostatnim gwizdku sędziego Carlo Ancelotti. O pozostałych podopiecznych – poza Dominicem Calvertem-Lewinem – nie mógł powiedzieć wiele pozytywnego. The Toffees tkwią w marazmie. Z ostatnich siedmiu meczów ligowych wygrali zaledwie jedno.

Pep Guardiola nigdy nie przestanie zaskakiwać.

Zgodnie z oczekiwaniami, Manchester City bez najmniejszego problemu rozprawił się z Fulham. Wynik (2:0) ustalił już w 26. minucie, potem w pełni kontrolował przebieg rywalizacji. Podstawowym wybrańcom Pepa Guardioli wychodziło to na tyle dobrze, iż Katalończyk zdecydował się nie korzystać ze zmian. Jeśli chodzi o zmagania ligowe na najwyższym europejskim poziomie, nie zdarzyło mu się to w żadnym z poprzednich 416 spotkań kariery szkoleniowej. W przypadku występów The Citizens w Premier League, taka sytuacja nie miała miejsca od 2005 roku.

Z jednej strony można się opiekunowi wicemistrzów Anglii dziwić. W końcu jest jednym z najmocniej bijących w bęben okraszony napisami: „pięć zmian” i „ochrona zawodników”. Z drugiej, większość, jeśli nie wszyscy, z tych, którzy pojawili się na boisku w sobotę, we wtorek będzie odpoczywać. W tym zaskoczeniu jest metoda.

Nie ma precyzji, nie ma punktów.

Powrót kibiców na trybuny nie pomógł West Hamowi w starciu Manchesteru United. O ile fani stanęli na wysokości zadania, o tyle do postawy piłkarzy można mieć sporo zastrzeżeń. Szczególnie w kwestii precyzji pod bramką rywala.

Młoty mogły rozstrzygnąć losy meczu w okolicach 50. minuty. Stuprocentowe okazje do podwyższenia wyniku zmarnowali jednak Pablo Fornals, Sebastien Haller oraz Jarrod Bowen. – To dla nas lekcja, by wykorzystywać szanse i tym samym rozstrzygać mecze (putting the game to bed) – stwierdził ostatni z wyżej wymienionych. Londyńczycy mają duży problem z zamienianiem dogodnych okazji w gole. Udaje im się to jedynie w 35% przypadków. Są w tym aspekcie szóstą najgorszą drużyną w stawce.

Bruno Fernandes magiczny, Manchester United historyczny.

Nie byłoby porażki West Hamu, gdyby nie błysk Bruno Fernandesa. Na dystansie 45 minut pomocnik wykreował osiem sytuacji bramkowych. Po raz kolejny potwierdziła się teza, zgodnie z którą Manchester United jest uzależniony od swojego lidera. W pierwszej połowie – kiedy Portugalczyk przebywał w gronie rezerwowych – Czerwone Diabły były kompletnie bezradne i bezzębne. W drugiej – kiedy były gracz Sportingu Lizbona pojawił się na boisku – zespół z Old Trafford odżył, odrobił straty i wygrał.

Nie od soboty wiadomo, iż Manchester United jest specjalistą we „wracaniu z dalekiej podróży”. Od soboty jest w tym jednak oficjalnie najlepszy. Żadna drużyna w dziejach angielskiej ekstraklasy nie zdobyła więcej punktów z pozycji przegrywającego od niego.

 


 

Olivier Giroud nie zawiódł zaufania.

Od ostatniego występu Chelsea na niwie Ligi Mistrzów w mediach trwała debata na temat tego, kto powinien wystąpić w ataku The Blues podczas potyczki z Leeds United. Tammy Abraham czy Olivier Giroud? Frank Lampard postawił na tego drugiego i nie ma czego żałować.

To właśnie Francuz doprowadził do wyrównania, po którym londyńczycy wrócili na tory prowadzące do zwycięstwa. Były napastnik Arsenalu trafiał zresztą w każdym z minionych sześciu spotkań Premier League, które rozpoczynał w roli członka wyjściowego składu. Jest najstarszym piłkarzem w historii, któremu się to udało. – Zasłużył na to, by zagrać. Zasłużył na to, by wybiec na murawę od pierwszej minuty, ponieważ w mojej opinii jest najbardziej kompletnym napastnikiem Chelsea. Jest najbardziej pomocny drużynie. […] Zasługuje na więcej uznania – rozpływał się nad rodakiem goszczący w studio Sky Sports Patrice Evra.

Na wyjeździe, a jakby u siebie.

Strzelanie w starciu Chelsea z Leeds United rozpoczął Patrick Bamford. Anglik zdobył tym samym siódmego gola w meczach wyjazdowych w bieżących rozgrywkach ligowych. Nikt nie może się z nim w tej kwestii równać. Mogłoby się wydawać, że na Stamford Bridge czuje się jak w domu, wszak przez pięć lat był piłkarzem The Blues. W tym okresie był jednak wypożyczany aż do sześciu różnych klubów. Debiutu w barwach londyńczyków nie doczekał.

Umiesz liczyć, licz na duet.

Tottenham bez najmniejszego problemu pokonał Arsenal i pozostał liderem tabeli angielskiej ekstraklasy. O zwycięstwie zadecydowała dyspozycja całej drużyny – Koguty były w zasadzie bezbłędne – lecz po meczu najgłośniej było o kolejnym popisie duetu Harry Kane – Heung-min Son. I słusznie.

Przy pierwszej akcji bramkowej Anglik asystował Koreańczykowi, przy drugim role się odwróciły. W tym sezonie angielskiej elity atakujący londyńczyków współpracowali przy jedenastu trafieniach. To tylko o dwa mniej niż rekordowi w tej dziedzinie Alan Shearer i Chris Sutton. W sumie Kane i Son byli dotąd współodpowiedzialni za 31 goli ligowych Tottenhamu. Najlepsza para w historii Premier League – Frank Lampard i Didier Drogba – legitymuje się 36 trafieniami. Wszystko wskazuje na to, iż niedługo to obecni podopieczni Jose Mourinho będą the best.

 


 

Arsenal jak Manchester City.

Kanonierzy oddali na Tottenham Hotspur Stadium tylko dwa celne strzały. Jak zwykle ostatnimi czasy, mieli ogromne problemy z kreowaniem sytuacji bramkowych. Plan A zakładał dośrodkowania, planu B nie było. Efekt? 32 (słownie: trzydzieści dwie) wrzutki. Goli brak. To zresztą część większego trendu. Zespół Mikela Artety wykonał w tym sezonie Premier League 225 dośrodkowań (3. najwyższy wynik w stawce), spośród których tylko 17% trafiło do właściwego adresata (18. wynik w stawce).

Swego czasu to Manchester City słynął z ogromnej częstotliwości posyłania piłek w pole karne w spotkaniach, w których musiał odrabiać straty. Pep Guardiola twierdził, że zwiększa to szanse na pokonanie golkipera rywali. Nic dziwnego, iż jego były współpracownik stosuje identyczną metodę. Problem w tym, że na razie nie przynosi to Arsenalowi korzyści.

Zawsze dobrze, ale z kibicami najlepiej.

Anfield było jednym ze stadionów, na które w miniony weekend wrócili kibice. Nie wszystkim to pomogło, lecz akurat piłkarzy Liverpoolu uskrzydliło. The Reds bezdyskusyjnie ograli Wolverhampton, zaliczając najwyższy triumf ligowy od czerwca (4:0). – Perfekcyjny wieczór. Dwa tysiące ludzi, jeśli są to odpowiedni ludzie, potrafi wytworzyć właściwą atmosferę. Nie sądziłem, że może to wypaść tak dobrze – przyznał Juergen Klopp. Oby fanów było na trybunach coraz więcej i więcej.

Jest lider, jest zwycięstwo.

Po ponad miesiącu przerwy na boisko powrócił Danny Ings. W trakcie jego absencji Southampton rozegrało trzy mecze: jeden wygrało, jeden zremisowało i jeden przegrało. Skuteczność w zdobywaniu punktów była zmienna, nieobecność Anglika – odczuwalna. W rywalizacji z Brighton Święci również długo prezentowali się przeciętnie, lecz ostatecznie sięgnęli po trzy punkty. Kluczowy dla sukcesu zespołu prowadzonego przez Ralpha Hasenhuettla był Jannik Vestergaard, który zdobył bramkę i walnie przyczynił się do uzyskania rzutu karnego, ale to właśnie Ings postawił kropkę nad i i ową jedenastkę wykorzystał. Talizman znów przyniósł szczęście.

***

11 Kolejka

5 Grudnia: Burnley – Everton 1:1 (Brady 3 – Calver-Lewin 45+3), M. City – Fulham 2:0 (Sterling 5, De Bruyne 26), West Ham – M. United 1:3 (Soucek 38 – Pogba 65, Greenwood 68, Rashford 78), Chelsea – Leeds 3:1 (Giroud 27, Zouma 61, Pulisić 90+3 – Bamford 4);

6 Grudnia: West Brom – Crystal Palace 1:5 (Gallagher 30 – Furlong 8 sam, Zaha 55 i 68, Benteke 59 i 82) Sheffield United – Leicester 1:2 (McBurnie 26 – Perez 24, Vardy 90), Tottenham – Arsenal 2:0 (Son 13, Kane 45+1), Liverpool – Wolves 4:0 (Salah 24, Wijnaldum 58, Matip 67, Semedo 78 sam);

7 Grudnia: Brighton – Southampton 1:2 (Gross 26 – Vestergaard 45, Ings 81).

Maciej Sarosiek

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024