Kiedy Francesco Totti pokazuje się już tylko na trybunach, kiedy amerykański sen Jamesa Pallotty zamienia się w denerwujące wszystkich chrapanie, kiedy misja Monchiego nie zmierza do szczęśliwego końca, kiedy strzelecka intuicja coraz bardziej zawodzi Edina Dżeko, a nadzieje pokładane w Patriku Schicku stają się płonne, to skołatane nerwy kibiców Romy leczy niedawny junior.
TOMASZ LIPIŃSKI
Świat zwariował i zawirował wokół niego 1 września. U nas to pierwszy dzień szkoły i z nim szkoła kojarzyła się bardziej. Będąc i tak już w małym niedoczasie względem rówieśników, powinien rozpocząć ostatni rok edukacji przed maturą. Jednak zdaje się, że odłożył ją na później, bo akurat stało się coś nie do uwierzenia: dostał się na piłkarski uniwersytet bez egzaminów.
NA TRENINGI Z MAMĄ
Selekcjoner Roberto Mancini powołał do reprezentacji zawodnika, który jeszcze nie otarł się o Serie A. Takich przypadków historia calcio wcześniej znała tylko trzy. Przedwojennym był Raffaele Costantino, natomiast w miarę współczesnymi Massimo Maccarone i Marco Verratti, którym jednak dość mocne rekomendacje wystawiły występy w Serie B. Tymczasem pomocnik Romy w drugiej lidze ledwie siedem razy liznął seniorskiego futbolu, a tym, czym mógł się pochwalić najbardziej, były sukcesy w juniorach. Do reprezentacji to się miało tak jak uczeń szkoły podstawowej wymachujący świadectwem z czerwonym paskiem przed absolwentami Harvardu czy Oksfordu. Zdecydowanie nie ten poziom. A jednak trafił się wyjątek.
Chyba też jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby po ogłoszeniu nominacji do kadry nawet miejscowi dziennikarze spoglądali po sobie ze zdziwieniem, pytali kto zacz i wpisywali w wyszukiwarkę internetową dane: Nicolo Zaniolo.
Oto ten 19-letni skoczek na głęboką wodę. Największe włoskie odkrycie 2018 roku. Pobudził masową wyobraźnię, przesiadając się z dnia na dzień ze skutera do ferrari. To tylko tak na użytek przenośni, bo do wielkiego futbolu wszedł na piechotę, jeszcze bez prawa jazdy. Na treningi do ośrodka w Trigorii wozi go mama Francesca, zresztą oddana fanka Romy, która na swój sposób też wyróżnia go z tłumu. Kiedy starsi koledzy z szatni przerzucają się zdjęciami swoich WAGs zamieszczanymi w mediach społecznościowych, on niechętnie odkrywa w nich aktywność mamy, która całkiem efektownie nosi swoje 42 lata. Oboje rodzice są niewiele starsi od Tottiego. Ojciec Igor być może raz lub dwa spotkał się z nim na boisku w Coppa Italia, ale bardziej być może, że nigdy, ponieważ Serie A stanowiła dla jego umiejętności mur nie do przeskoczenia. Zaniolo senior był napastnikiem głównie klasy C i B, w której strzelił 26 goli. Jak grał w Rzymie, to w trzecioligowym zespole Cisco. Dziś śledzi karierę syna z perspektywy właściciela baru w La Spezii, liguryjskiego miasta oddalonego od stolicy o ponad 300 kilometrów.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (1/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”