Wisła Płock wygrała i zostaje w Ekstraklasie
Na zakończenie zmagań w ramach 34. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy Wisła Płock pokonała Górnika Zabrze (1:0). Taki wynik oznacza, że Nafciarze zapewnili sobie utrzymanie w najwyższej klasie, a do I ligi spadła Arka Gdynia.
Nafciarze utrzymali się w Ekstraklasie (fot. Piotr Kucza / 400mm.pl)
Podstawowym pytaniem przed pierwszym gwizdkiem było to, czy Nafciarze zdołają zapewnić sobie utrzymanie z elicie, pogrążając jednocześnie Arkę Gdynia. Jeszcze przed rozpoczęciem meczu Wisła miała osiem puntów nad swoim rywalem w tym wyścigu, co oznaczało, że nawet remis w starciu z Górnikiem dawał jej pewne utrzymanie, będą jednocześnie przypieczętowanie losu drużyny Ireneusza Mamrota.
Wisła złapała w ostatniej kolejce głębszy oddech i pokonała ŁKS (2:0), natomiast Górnik po serii bardzo dobrych występów zaznał w końcu smaku porażki, ulegając na swoim terenie Wiśle Kraków (0:1).
Zespół Marcina Brosza przybył do Płocka pewny ligowego bytu na kolejny sezon, ale wciąż miał o co walczyć na finiszu. Tym celem było zajęcie dziewiątego miejsca w tabeli, czyli de facto wygranie grupy spadkowej. Gdyby więc zabrzanom udało się pokonać Wisłę, to zrównaliby się punktami z wyprzedzającym ich Rakowem Częstochowa.
Mecz od początku toczony był w całkiem niezłym tempie, a akcja przenosiła się to pod jedno, to pod drugie pole karne. Swoje szanse miał Górnik, swoje okazje miała również Wisła, jednak żaden z bramkarzy nie był zmuszony do tego, by wykazywać się swoimi umiejętnościami.
Czas mijał, a emocje w Płocku stawały się coraz słabsze. Brakowało okazji bramkowych, brakowało przyspieszanie w ataku i dopiero 37. minucie kibice zgromadzeniu na trybunach mogli się podnieść ze swoich miejsc z zaciekawieniem. Na siódmym metrze od bramki dobrą piłkę dostał bowiem Hubert Adamczyk, po którego strzale Górnika uratował Aleksander Paluszek, który wybił ją sprzed linii.
Jak się okazało, była to jedyna składna i warta uwagi akcja w pierwszej połowie. Można było więc oczekiwać, że po zmianie będzie lepiej, ponieważ przy tak miernym widowisku poprzeczka nie była powieszona zbyt wysoko. Niestety, po przerwie poziom spotkania nie uległ zmianie i gra toczyła się na pół gwizdka.
W 63. minucie bardzo dobrą szansę wypracował sobie Jesus Jimenez, który dopadł do piłki w polu karnym i zdołał oddać strzał. Na posterunku był jednak Krzysztof Kamiński, który zdołał zablokować uderzenie.
Kilka minut później piłka wpadła w końcu do siatki. Po udanej interwencji Martina Chudego do odbitej futbolówki dopadł Adamczyk, który uderzył bez przyjęcia i jak się okazało, trafił idealnie pod poprzeczkę. Bramkarz Górnik wyciągnął się jak długi, ale nie zdołał sięgnąć.
Losy meczu mogły zostać rozstrzygnięte w 83. minucie. Po faulu Daniela Ściślaka sędzia wskazał na „wapno”, a do ustawionej na jedenastym metrze piłki podszedł Dominik Furman. Wydawało się, że pomocnik Wisły zrobi swoje, tak jak to robił wcześniej, ale tym razem się przeliczył. Furman postanowił bowiem strzelić a’la Panenka, ale Chudy wyczuł jego intencje, został na nogach i bez problemów złapał futbolówkę zmierzającą prosto w jego dłonie.
Wynik ostatecznie zmianie już nie uległ i po końcowym gwizdku to gospodarze mogli się cieszyć ze zwycięstwa, trzech punktów i utrzymania w Ekstraklasie. Nafciarze przypieczętowali więc los Arki Gdynia, która żegna się z elitą.
PiłkaNożna.pl