Wisła Kraków w końcu się przełamała
Wisła Kraków odniosła swoje pierwsze ligowe zwycięstwo w ekstraklasie od 31 sierpnia. Biała Gwiazda po dziesięciu kolejnych meczach ligowych, w których nie wywalczyła ani jednego punktu, niespodziewanie pokonała na swoim terenie Pogoń Szczecin (1:0).
Piłkarze Wisły Kraków w końcu się przełamali (fot. Jakub Gruca / 400mm.pl)
To miało być starcie Dawida z Goliatem. Właśnie tak określano piątkowy mecz Wisły Kraków z Pogonią Szczecin, ale też nie mogło być inaczej. Na boisku mieli się w końcu spotkać piłkarze ostatniej drużyny w ekstraklasie, a także zawodnicy lidera tabeli. Biała Gwiazda doznała dziesięciu kolejnych porażek i naprawdę niewiele argumentów przemawiało za tym, by mogła postawić się dużo wyżej notowanemu rywalowi. Jeśli jednak przy Reymonta chcieli marzyć o utrzymaniu się w gronie najlepszych drużyn w kraju, to musieli w końcu zacząć punktować.
Tyle papierowe zapowiedzi, ponieważ boisko pokazało, że gospodarze nie zamierzają tanio sprzedawać skóry. Grę prowadzili co prawda Portowcy, ale brakowało im konkretów. Próby budowania ataku pozycyjnego niczego ciekawego nie przynosiły, a skoro rywal nie forsował tempa, to podopieczni Artura Skowronka zaczęli się odgryzać i szukać swoich szans.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym był groźny strzał Macieja Sadloka, jednak na posterunku był Dante Stipica. Kilka chwil później w sytuacji sam na sam z bramkarzem przestrzelił Chuka, ale nawet gdyby trafił do jego gol i tak nie zostałby uznany z powodu pozycji spalonej.
Do trzech razy sztuka? Chyba wszyscy znają to przysłowie i jak się okazało, dokładnie tak było w przypadku Wisły Kraków. W 39. minucie w pole karne z rzutu rożnego dośrodkował Jakub Błaszczykowski, a całość celnym uderzeniem wykończył Lukas Klemenz. Wydaje się, ze Stipica mógł zachować się w tej sytuacji nieco lepiej, ale ostatecznie futbolówką wpadła do siatki tuż przy słupku.
Po zmianie stron Pogoń ruszyła do energicznych ataków. Z odległości kilku metrów w światło bramki nie trafił Spiridonović, a bliski szczęścia był Adam Buksa, ale także uderzył niecelnie. Widać było jak na dłoni, że goście przejawiają większą kulturę, ale mimo upływu czasu niewiele z tego wszystkiego wynikało.
Czas płynął, a Pogoń coraz bardziej się odkrywała, ryzykując i szukając szans na doprowadzenie do wyrównania. Gospodarze mieli dzięki temu więcej miejsca przy kontratakach, jednak im bliżej końca meczu, tym po piłkarza Wisły coraz bardziej było widać, że bardziej zależy im na utrzymaniu korzystnego wyniku, a nie podwyższenie prowadzenia.
Wynik już ostatecznie zmianie nie uległ i po końcowym gwizdku ze zwycięstwa mogli się cieszyć piłkarze Skowronka. Dla Wisły było to pierwsze zwycięstwo od końcówki sierpnia, co oznacza, że jej czarna seria dziesięciu kolejnych porażek w ekstraklasie dobiegała końca. Przełamanie przyszło w najmniej oczekiwanym momencie, podczas starcia z liderem.
gar, PiłkaNożna.pl