Pogłoski o upadku Wisły były przesadzone i to wiadomo już od pół roku. Wisła żyje i ma się nieźle. Na tyle nieźle, jak może się mieć pacjent po ciężkim zawale. W ramach sanatoryjnej podbudowy zdrowia, wiślacy wyjechali na letni obóz; pierwszy raz od bardzo dawna.
ZBIGNIEW MUCHA, PRZEMYSŁAW PAWLAK
Czy takie zgrupowanie ma sens? Pogoda jak w Krakowie, Wisła posiada bazę w Myślenicach, a w Warce trzeba ponieść określone koszty. Należy się spodziewać, że koszt specjalnego pakietu, jaki ośrodek ma w ofercie dla klubów piłkarskich, może sięgać 100 tysięcy złotych. Ale to tylko domysły, bo ceny są indywidualnie negocjowane z klubami, o czym poinformowała nas Eliza Kurzepa, Kierownik Sprzedaży i Marketingu wareckiego obiektu.
– Mankamentem w Myślenicach jest brak bazy pobytowo-noclegowej, więc pojawia się choćby problem z odpoczynkiem pomiędzy treningami. Poza tym kilka razy już się tam przygotowywaliśmy do rozgrywek, nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Codziennie zawodnicy przyjeżdżają do Myślenic, oglądają te same ściany, sprzęty, boiska, czasem odmiana jest po prostu konieczna, choćby dla higieny psychicznej – mówi Jarosław Krzoska, kierownik drużyny.
Jest Kuba, jest Dyja
Decyzja o wyjeździe zapadła w ostatniej chwili i trzeba było działać szybko, podobnie jak w przypadku zimowego wyjazdu do Turcji. Wtedy Krzoska uruchomił własne kontakty; znalazły się hotele, a nawet sparingpartnerzy. Wszystko zajęło trzy dni. Kiedy w klubie pracowali Kiko Ramirez czy Joan Carrillo, wykorzystywali swoje, hiszpańskie kanały, ale dziś znów sporo leży w gestii kierownika.
– Organizacja zgrupowania czy wyjazdu na mecz to w sumie podobne wyzwania. W pewnym momencie powstała specjalna grupa na WhatsApp obejmująca kierowników nie tylko z Ekstraklasy, ale także I czy II ligi – mówi. – Ułatwia nam to komunikację. Jeśli szukamy noclegu w jakimś miejscu, a któryś z nas ma sprawdzony kontakt, przekazuje go dalej. Podobnie można się porozumieć w kwestii sparingów.
Prosta sprawa – działają niczym kierowcy ciężarówek nawołujący się przez CB Radio. Na pokład autokaru do Warki trener Maciej Stolarczyk zabrał prawie 30 podopiecznych i pokaźną grupę sztabowców. Liczniejszą niż zwykle. Leszek Dyja dołączył do Wojtka Żuchowicza, obaj odpowiadać będą za przygotowanie fizyczne. Jego angaż miał na celu zindywidualizowanie podejścia do piłkarzy, tym bardziej że w kadrze przekrój wiekowy jest szeroki. Z Dyją pracowało indywidualnie wcześniej wielu wiślaków, oczywiście także Jakub Błaszczykowski. Wisła chciała go tuż po tym, jak odszedł z Płocka. W końcu udało się znaleźć pieniądze na ten „transfer”. Przyszedł również trener-analityk Paweł Sikora, którego Stolarczyk znał jeszcze ze Szczecina. Prywatne kanały pomogły więc także w tym wypadku.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (27/2019) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”