Wielkie zaciskanie pasa w Realu Madryt

O tym, że Florentino Perez podjął decyzję, by zacisnąć nieco pasa informowano już jakiś czas temu. Wszystko przez pandemię koronawirusa, która bardzo mocno uderzyła w finansowe podstawy Realu. Na mecze piłkarskie nie przychodzą już kibice, więc klubowi odpadł ważny element jego wpływów. Trzeba jednak pamiętać, że dzień meczowy to nie tylko bilety. To również sklep z pamiątkami i cały przemysł związany z obecnością fanów na stadionie.

Na takim obrocie spraw straciło wiele klubów, jednak Real Madryt działał w taki wielkiej skali, że jemu oberwało się proporcjonalnie najmocniej. Wspomniany Perez doszedł więc do wniosku, że w obliczu ograniczenia wpływów, a także w związku z kosztowną przebudową Estadio Santiago Bernabeu, która pochłania 30 milionów euro rocznie w kredycie rozłożonym na 25 lat, wydawanie sporych kwot na nowych zawodników nie byłoby rozsądnym działaniem.

W hiszpańskiej stolicy liczą na piłkarzy, których Zinedine Zidane miał do tej pory do dyspozycji, ale również tych, którzy wrócili do klubu po wypożyczeniach. W tym gronie znaleźli się m.in. Alvaro Odriozola, Andrij Łunin czy Martin Oodegard. 

Co więcej, Perez obdarzył kredytem zaufania tych graczy, którzy trafili do Madrytu w poprzednich latach, a którzy mimo wysokiej ceny nie pokazali jeszcze pełni swoich możliwości. Mowa tu rzecz jasna o Edenie Hazaradzie czy Luce Joviciu.

Dzieła prezydenta w obrębie oszczędności i zapewnienia klubowi finansowego oddechu mają w końcu dopełnić transfery niepotrzebnych zawodników. Tu na pierwszy plan wychodzą James Rodriguez, który jest już jedną nogą w Evertonie, a także Gareth Bale. Pozbycie się Walijczyka do łatwych zadań należeć jednak nie będzie, ponieważ mimo marginalnej pozycji w drużynie nie zamierza on rezygnować z gwiazdorskich zarobków, które ma zagwarantowane w Realu.

gar, PiłkaNożna.pl