Wielkie emocje podczas starcia Lecce z Cagliari
Podziałem punktów zakończyło się pierwsze z dwóch zaplanowanych na poniedziałek spotkań ligi włoskiej. Lecce zremisowało na swoim terenie z Cagliari (2:2).
Nainggolan strzelił gola, ale jego drużyna nie wygrała (fot. Reuters)
Mecz miał się pierwotnie odbyć w niedzielny wieczór, jednak z powodu obfitych opadów deszczu i kompletnego zalania boiska, zapadła decyzja o jego przełożeniu na kolejny dzień. Jak się okazało, w poniedziałek nie było już przeszkód, by piłkarze mogli pojawić się na boisku.
Faworytem spotkania byli oczywiście goście, którzy spisują się w tym sezonie bardzo dobrze i znajdują się w czołówce tabeli. Co więcej, zawody od początku toczyły się pod dyktando piłkarzy Cagliari i wydawało się, że ci bez większych problemów dopiszą na swoje konto trzy punkty.
W 30. minucie wynik meczu otworzył Joao Pedro, który wykorzystał rzut karny, a kiedy po przerwie na 2:0 podwyższył Radja Nainggolan, można już było zaryzykować tezę, że jest po zawodach.
Jak się jednak okazało, największe emocje były dopiero przed kibicami. W 81. minucie zmierzającą do bramki piłkę wybił ręką Fabrizio Cacciatore, a jako, że nie był on bramkarzem Cagliari, to sędzia musiał go wyrzucić z boiska, przy okazji dyktując karnego, którego na gola zamienił Gianluca Lapadula.
Tuż po tym jak piłka wpadła do siatki, Lapadula i Robin Olsen skoczyli do siebie niczym koguty, czego efektem było odesłanie obu po prysznic.
Grające w liczebnej przewadze Lecce zdołała dopiąć swego i w doliczonym czasie gry doprowadziło do wyrównania. Piłkę w polu karnym rywala otrzymał Marco Calderoni, który płaskim strzałem dał swojej drużynie wyrównanie i cenny punkt.
Poczynania swoich kolegów z Cagliari z wysokości ławki rezerwowych obserwował Sebastian Walukiewicz.
gar, PiłkaNożna.pl