Przejdź do treści
Wielki hit dla Lecha Poznań

Polska Ekstraklasa

Wielki hit dla Lecha Poznań

Emocji przy Łazienkowskiej nie brakowało. Mimo zapowiedzi ofensywnego spotkania, tylko Lechowi udało się trafić do bramki. Przyjezdni skromnie pokonali mistrza Polski 1:0, powracając na tron PKO Bank Polski Ekstraklasa. Sytuacja ligowa Legii Warszawa jest wciąż krytyczna i Czesław Michniewicz może poważnie obawiać się o swoją posadę. 

Trafienie Ishaka dało wygraną Lechowi Poznań (fot. 400mm.pl)



RELACJA AKTUALIZOWANA W TRAKCIE MECZU




Sytuacja obu drużyn przed tym meczem jest niezwykle ciekawa. Lech Poznań w ostatniej kolejce zaprezentował się wybornie i pewnie pokonał Śląsk Wrocław, natomiast Legia w rozgrywkach PKO Bank Polski prezentuje się bardzo źle, przez co jest bardzo blisko strefy spadkowej. Warszawianie mają jednak drugą twarz w Lidze Europy i tak grają ponad oczekiwania, ogrywając Spartaka Moskwa oraz Leicester. 

W kuluarach mówi się również, że Czesław Michniewicz być może gra o posadę. Sytuacja w lidze nie jest satysfakcjonująca dla władz Legii i nie da się wykluczyć, że wskutek kolejnej porażki klub wypowie umowę trenerowi, argumentując brak umiejętności zarządzania drużyną w systemie ligowo-pucharowym. Całość sprawia, że mecz Legii z Lechem elektryzował od kilku tygodni przed jego rozpoczęciem.

Już od samego początku obie drużyny chciały wypracować sobie przewagę w tym spotkaniu i mieć jego przebieg pod kontrolą. Pierwsze dziesięć minut toczyło się w środkowej części boiska, optyczną przewagę mieli jednak zawodnicy Legii.  Już w 4. minucie Artur Jędrzejczyk trafił do siatki, jednak gracz Legii pomógł sobie ręką w tej sytuacji i trafienie nie zostało uznane. W 7. minucie Mateusz Wieteska uderzeniem głową wykończył dośrodkowanie Josue z rzutu wolnego, jednak piłka przeleciała nad poprzeczką. Lech wykonywał rzut rożny, jednak dośrodkowanie nie było najlepsze. Od pierwszej minuty mecz ma swoją energię i czuć rangę tego starcia. 

Lech zaczął łapać wiatru w żagle. Lider tabeli był ciągle przy piłce, misternie tkał swoje akcje i oczekiwał na błąd ze stronu aktualnego mistrza Polski. W 14. minucie Jakub Kamiński oddał pierwszy, groźny strzał w tym spotkaniu. Piłka po jego uderzeniu o włos minęła się ze słupkiem bramki Legii. 

W 25. minucie Legia miała świetną okazję z rzutu wolnego. Milić faulował tuż przed polem karnym jednego z graczy Legii i piłkarz Lecha został ukarany żółtą kartką. Josue zanotował bardzo dobre uderzenie i piłka odbiła się od poprzeczki. Gdyby strzał był minimalnie pod poprzeczkę, najprawdopodobniej Legia objęłaby prowadzenie, bowiem Filip Bednarek nawet nie wyskoczył do interwencji. 

Po pół godzinie gry żadna z drużyn nie odnotowała znaczącej przewagi. Obie drużyny naprzemiennie atakowały i piłka wędrowała od bramki do bramki. W 35. minucie Ishak miał najlepszą okazję dla Lecha w pierwszej części spotkania, Szwed z bliskiej odległości trafił w boczną siatkę i niewiele zabrakło, aby Lech mógł cieszyć się z trafienia. Raptem minutę później jeden z graczy Legii mógł wpakować piłkę do własnej siatki, jednak Kacper Tobiasz popisał się refleksem i skutecznie wybronił piłkę uderzoną przez Mateusza Wieteskę. 

Sędzia Tomasz Musiał zakończył pierwszą część spotkania przy wyniku 0:0. W statystykach liczby były bardzo wyrównane, obie drużyny oddały po jednym, celnym strzale i posiadanie piłki wytworzyło się w stosunku 52%-48% na korzyść Legii Warszawa. Remis jak najbardziej odzwierciedlił to, co działo się na placu gry w pierwszej części meczu. Mimo braku goli, można być zadowolonym z przebiegu spotkania przy Łazienkowskiej. 

Trenerzy obu drużyn nie zdecydowali się na korekty w składzie. Na drugą połowę wybiegły te same jedenastki, które rozpoczęły niedzielny mecz przy Łazienkowskiej. Legia świetnie rozpoczęła po przerwie. Mahir Emreli zmarnował być może najlepszą sytuację do objęcia prowadzenia. Azerski piłkarz chybił z bliskiej odległości po uderzeniu głową. 

Na pierwszego gola trzeba było poczekać do 54. minuty. João Amaral dośrodkował w pole karne prosto na nogę Mikaela Ishaka. Szwedzki zawodnik bezlitośnie wykończył sytuacją i pewnym uderzeniem posłał piłkę na dalszy słupek, dając prowadzenie Kolejorzowi. Kacper Tobiasz musnął rękawicami piłki, jednak nie zdołał skutecznie zainterweniować. 

Po golu Lecha spotkanie mocno przygasło. Legioniści znów byli więcej czasu gry przy piłce i długo rozgrywali akcję w środkowej części boiska. Na płycie murawy mocno pogorszyła się również widoczność przez racowisko odpalone przez kibiców przyjezdnych.

W 64. minucie Czesław Michniewicz musiał interweniować i zmienić plan swojego zespołu. Do bazy zostali przywołani Mahir Emreli oraz Ernest Muci. Obaj piłkarze nie grali dziś na swoim poziomie i szkoleniowiec posłał w ich miejsce odpowiednio Tomasa Pekharta oraz Rafaela Lopesa. Gra Lecha wyglądała na tyle dobrze, że Maciej Skorża nie zdecydował się na zmiany po godzinie gry. Kilka minut później Michniewicz wprowadził na boisko Filipa Mladenovicia oraz Kacpra Kostorza. W Lechu Michał Skóraś zmienił Jakuba Kamińskiego

W późniejszym etapie drugiej połowy Legia wciąż miała optyczną przewagę, z której kompletnie nic nie wynikało. Ciężko tu mówić o jakimkolwiek zagrożeniu ze strony mistrza Polski, bowiem Filio Bednarek nie musiał ani razu interweniować. Gospodarze wyraźnie nie mieli sposobu na przedostanie się pod bramkę Lecha i skuteczne wykończenia akcji. Spotkanie wyraźnie przygasło i na murawie działo się mniej niż jeszcze na początku drugiej połowy. 

W doliczonym czasie drugiej części spotkania Lech otrzymał rzut karny. Szwedzki napastnik nie wykorzystał jednak szansy i Kacper Tobiasz wybronił uderzenie zawodnika Lecha, tym samym dając ogromnego kopa motywacyjnego kolegom z zespołu. Legioniści rzucili się do odrobienia straty, jednak zabrakło gospodarzom czasu. 

Lech Poznań utrzymał korzystny wynik do ostatniego gwizdka sędziego i Kolejorz wywiózł cenne trzy punkty w terenu największego rywala. Kolejorz ponownie wskoczył na fotel lidera i ma dwa punkty przewagi nad Lechią Gdańsk. Legia Warszawa szoruje o dno, po 9 meczach mistrz Polski ma tylko 9 na 27 możliwych punktów. Różnica między warszawianami a Lechem wynosi już 15 punktów.

młan, PiłkaNożna.pl

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024