Walka o mundial. Kazachstan na dobry początek
Reprezentacja Polski walkę o paszporty na mundial, który odbędzie się w
Rosji, zacznie od dalekiego wyjazdu do Kazachstanu. Rywalem
biało-czerwonych, zajmujących 16 pozycję w rankingu FIFA, będzie w
Astanie drużyna gospodarzy, która plasuje się w nim osiemdziesiąt miejsc
niżej.
Biało-czerwoni zaczynają walkę o mistrzostwa świata
Mundial na horyzoncie. Reprezentacja zaczyna przygotowania do eliminacji – KLIKNIJ!Faworyta
wskazać więc łatwo. Przecież nasz zespół prowadzony przez Adama Nawałkę
zaledwie dwa miesiące temu był jedną z rewelacji mistrzostw Europy, a
francuski turniej zakończył dopiero w ćwierćfinale przegranym konkursem
rzutów karnych z późniejszym triumfatorem – Portugalią.
SELEKCJA TRWAW kadrze powołanej na spotkanie otwierające eliminacje mistrzostw świata znalazło się osiemnastu zawodników, którzy byli na Euro 2016. Natomiast pięciu z tych, którzy byli na francuskim kontynentalnym czempionacie tym razem nie dostało nominacji. To zawodnicy z drużyn krajowych – lewy obrońca Jakub Wawrzyniak i skrzydłowy Sławomir Peszko z Lechii Gdańsk, pomocnik Filip Starzyński z Zagłębia Lubin, napastnik Mariusz Stępiński z FC Nantes, tym razem znalazł się w kadrze U-21 na wrześniowe mecze z Węgrami, a przede wszystkim podpora drugiej linii zarówno w czasie eliminacji, jak i ME, Krzysztof Mączyński z Wisły Kraków. – W tym tak bliskim mojemu sercu klubie w tym sezonie dzieje się źle – mówi Marek Motyka, były kolega selekcjonera właśnie z Białej Gwiazdy, a teraz trener ligowy. – Drużyna Wisły przegrała sześć meczów ligowych z kolei, więc raczej trudno było powoływać zawodnika z takiego zespołu, nawet jeśli wcześniej Krzysiek był podstawowym zawodnikiem reprezentacji. Tym bardziej że jednak trochę później przystąpił do sezonu, a przez kilka pierwszych miesięcy tego roku leczył poważną kontuzję. Teraz też z jego zdrowiem jest nie do końca wszystko w porządku.
Powołania na wyjazd do Astany otrzymało zaledwie trzech przedstawicieli naszej ekstraklasy. Wszyscy z Legii Warszawa, która w krajowych rozgrywkach zawodzi, ale za to zakwalifikowała się do Ligi Mistrzów. Selekcjoner od dawna ma zaufanie do defensywnego pomocnika Tomasza Jodłowca oraz środkowego obrońcy Michała Pazdana. A tym razem szansę dostał nowy defensor Bordeaux Igor Lewczuk, który był na zgrupowaniu kadry w marcu tego roku, ale zatruł się marchewką i potem zabrakło dla niego miejsca nawet w szerokiej kadrze na Euro 2016.
– Jak tak dalej pójdzie, to niedługo w reprezentacji Polski nie będzie już żadnego zawodnika z ekstraklasy – kontynuuje Motyka. – Już bowiem zadział syndrom udanego startu biało-czerwonych na mistrzostwach Europy i latem wyjechali do klubów zagranicznych Karol Linetty i Bartek Kapustka, a w kolejce czekają następni: Mączyński, Stępiński. Kolejna fala zainteresowania polskim piłkarzami zapewne nastąpi po występie Legii w Champions League. Wystarczy sobie przypomnieć, jak dwadzieścia lat temu zawodników warszawskiej drużyny, a potem Widzewa Łódź sprzedawano po występach w tych rozgrywkach.
Selekcjoner nie zapomniał o dwóch zawodnikach, którzy gdyby nie kontuzje znaleźliby się zapewne w 23-osobowej kadrze na Euro 2016. To lewy obrońca Maciej Rybus, który niedawno zadebiutował we francuskim Lyonie oraz skrzydłowy Paweł Wszołek ze spadkowicza z włoskiej Serie A – Hellasu Werona, z tym że zainteresowana jest nim Legia. W gronie powołanych znaleźli się też dwaj napastnicy, którzy mistrzostwa Europy oglądali w telewizji, ale zarówno Kamil Wilczek z duńskiego Broendby IF, jak i Łukasz Teodorczyk z belgijskiego Anderlechtu w wakacje strzelali gole nie tylko w krajowych rozgrywkach, ale i w eliminacjach europejskich pucharów. Na pewno stanowią alternatywę dla żelaznej pary atakujących Robert Lewandowski – Arkadiusz Milik. Lewy w barwach niemieckiego Bayernu Monachium zdążył rozegrać dopiero jeden mecz w Bundeslidze i ustrzelił już hat-tricka, zaś Milik zdobył dla Napoli dwie bramki w meczu z Milanem.
BRAMKARSKA STABILIZACJAWśród bramkarzy obyło się bez niespodzianek, znowu powołana została ta sama, można powiedzieć eksportowa trójka. Jednak o ile w przypadku Łukasza Fabiańskiego broniącego w barwach Swansea w angielskiej Premier League oraz Wojciecha Szczęsnego z włoskiej Romy, którzy grali na Euro 2016 taka decyzja nie powinna dziwić, to ciągnięcie 36-letniego Artura Boruca, tylko po to, żeby trenował z młodszymi kolegami na zgrupowaniach kadry i oglądał ich występy z ławki rezerwowych mija się chyba z celem. Bramkarz angielskiego Bournemouth od dawna jest dopiero trzeci w kolejności do gry w drużynie narodowej. Może najwyższa pora, żeby w jego miejsce wskoczył ktoś młodszy.
– A kto w tych czasach rezygnuje z reprezentacji? – pyta Motyka. – Po pierwsze nigdy wcześniej nie płaciło się tak dobrze kadrowiczom jak teraz. Po drugie drużyna narodowa stanowi znakomite miejsce do promocji piłkarza, a za tym idą kontrakty reklamowe i możliwość gry w dobrym zespole zagranicznym. Selekcjoner na każdej pozycji prowadzi ranking zawodników i na razie nie widzi potrzeby zmiany hierarchii wśród bramkarzy. Na pewno jednak monitorowani są także młodsi golkiperzy i wcześniej czy później w trójce znajdzie się Bartek Drągowski, który latem przeszedł do włoskiej Fiorentiny. Na razie przewidywany jest jednak do reprezentacji U-21 przygotowującej się do młodzieżowych mistrzostw Europy, które w przyszłym roku odbędą się przecież w Polsce.
Ciekawe jak zaprezentują się zawodnicy, którzy latem zmienili zagranicznych pracodawców. Na przykład obrońca Kamil Glik szybko wkomponował się do grającego w Ligue 1 AS Monaco, a pomocnik Grzegorz Krychowiak o wiele wolniej jest wdrażany do gry zespołu mistrza Francji Paris Saint-Germain. Jakub Błaszczykowski w niemieckim Wolfsburgu jest próbowany na prawej obronie, więc może zostać w reprezentacji alternatywą dla swojego przyjaciela Łukasza Piszczka, który jest rezerwowym w Borussii Dortmund. Z kolei rozgrywający Piotr Zieliński, zaczął sezon w Napoli od wchodzenia z ławki.
Eliminacje mundialu są o wiele trudniejsze od kwalifikacji mistrzostw Europy. Awans do turnieju w Rosji może wywalczyć aż o dziesięć drużyn mniej, bo automatycznie kwalifikują się tylko triumfatorzy dziewięciu grup. W barażach o pozostałe cztery miejsca wystąpi ośmiu wicemistrzów, a najsłabszy zespół spośród tych, które zajęły drugie pozycje w grupach, nie będzie miał nawet takiej możliwości. O miejscach w tabelce wicemistrzów będzie decydował bilans meczów kwalifikacyjnych z zespołami z miejsc od pierwszego do piątego w grupie. Dlatego nie można sobie pozwolić na tracenie punktów nawet z Kazachstanem, którego reprezentacja istnieje od rozpadu Związku Radzieckiego, czyli od niemal ćwierćwiecza, lecz w żadnej poważnej imprezie jeszcze nie uczestniczyła. Do 2002 roku należała zresztą do Azjatyckiej Konfederacji Futbolu (AFC), ale nie zakwalifikowała się nie tylko dwóch mundiali, ale i dwukrotnie do dwóch turniejów o Puchar Azji. Nie udało się jej również awansować do trzech finałów MŚ, gdy rywalizowała już w strefie UEFA. W eliminacjach MŚ 2006 nie wygrała żadnego spotkania, a jedyny punkt wywalczyła dzięki remisowi z Gruzją, w kolejnych kwalifikacjach odniosła dwa zwycięstwa, ale tylko nad słabiutką Andorą. Natomiast w walce o World Cup 2014 zdobyła 4 cztery punkty w rywalizacji z Wyspami Owczymi oraz jeden po niespodziewanym remisie u siebie z Austriakami.
NIEWDZIĘCZNY RYWALCałkiem
nieźle się wiodło natomiast Kazachom w eliminacjach Euro 2008. Zdobyli
10 punktów, i o ile wygranie na wyjeździe z Armenią i dwa remisy z
Azerbejdżanem nie odbiły się większym echem, to jednak pokonanie u
siebie Serbii i dwa remisy z Belgią były dużą niespodzianką. W tej samej
grupie byli wówczas także Polacy prowadzeni przez Leo Beenhakkera, a
katem Kazachstanu z naszej strony okazał się Euzebiusz Smolarek. 7
października 2006 roku w Ałmatach nasz zespół wygrał 1:0, a on wpisał
się na listę strzelców w 52 minucie. – Z tego co pamiętam, piłkarsko nie
zachwycali, ale byli niewygodnym rywalem i przestrzegałbym naszych
kadrowiczów przed ich lekceważeniem – wspomina uczestnik tamtego meczu,
Jacek Bąk. – Na pewno nie położą się przed naszymi zawodnikami, tylko
dlatego, że byli w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Kazachowie nie mają w
swoich szeregach znanych piłkarzy, ale są bardzo ambitni i będą mieli
po swojej stronie kibiców, specyficzny klimat, czterogodzinną różnicę
czasu między Astaną i Warszawą, a nasz zespół będzie po długiej podróży
lotniczej. Na dodatek mają kadrowiczów tylko ze swojej ligi, a wielu
naszych reprezentantów miało dłuższe urlopy z powodu udziału w Euro
2016. Poza tym pamiętam, że dziesięć lat temu jedzenie tam było słabe i
całe szczęście, że zabraliśmy swojego kucharza.
Natomiast
niemal równo rok później – 13 października 2007 w Warszawie Ebi popisał
się hat-trickiem od 55 do 65 minuty. Polacy wygrali 3:1, ale mecz
przeszedł do historii przede wszystkim z tego powodu, że w trakcie
pierwszej połowy zgasło światło i został przerwany. – Przegrywaliśmy 0:1
po golu straconym w 20 minucie, ale na początku drugiej połowy na
stadionie Legii zgasło światło i na pół godziny mecz musiał zostać
przerwany – mówi Bąk. – Potem oświetlenie znowu rozbłysło, Smolarek
szybko zdobył trzy bramki… i wygraliśmy. Dodajmy, że Bąk jako jedyny
polski piłkarz wystąpił w trzech dotychczasowych meczach z Kazachstanem.
Także w tym towarzyskim rozegranym 6 czerwca 2003 w Poznaniu, gdzie
biało-czerwoni prowadzeni przez Pawła Janasa wygrali 3:0, a gole
strzelili – Artur Wichniarek w 2 minucie, Tomasz Dawidowski w 51, oraz
Jacek Krzynówek w 82 z rzutu karnego.
W kadrze naszych
najbliższych rywali znaleźli się dwaj zawodnicy, którzy przewinęli się
nie tak dawno, bo w 2014 roku, przez naszą ekstraklasę, a konkretnie
przez Koronę Kielce. Napastnik Siergiej Chiżniczenko rozegrał 26 meczów,
lecz strzelił tylko jednego gola, a obrońca Abzał Biejsiebiekow, też
zdobył tylko jedną bramkę, ale potrzebował do tego zaledwie czterech
występów. Obaj wrócili do ojczyzny i teraz Chiżniczenko gra w drużynie
Toboł Kostanaj, zaś Biejsiebiekow w Astanie, która w poprzednim sezonie
była objawieniem Champions League. Trafiła tam po wyeliminowaniu w
play-offie cypryjskiego APOEL-u Nikozja. Natomiast w fazie grupowej na
tym samym stadionie, na którym w niedzielę zagra reprezentacja Polski
zremisowała z Atletico Madryt, Benficą Lizbona i Galatasaray Stambuł,
oraz wywiozła punkt z Turcji. Gdyby teraz Legia wywalczyła cztery punkty
w Champions League, pewnie wszyscy byliby w Polsce szczęśliwi. Grający
od lutego tego roku w kazachskim zespole FK Atyrau polski piłkarz
Przemysław Trytko powiedział kiedyś, że czołowe zespoły z tego kraju, a
więc Astana i Kajrat Ałmaty w naszej ekstraklasie rywalizowałoby o tytuł
mistrzowski. Ale nie powinno to nikogo dziwić, przecież w tym drugim
grają między innymi Ukrainiec Anatolij Tymoszczuk i Rosjanin Andriej
Arszawin, gwiazdy może przebrzmiałe, ale kiedyś wiele znaczące w
europejskim futbolu. Kajrat nie zakwalifikował się jednak do Ligi
Europy, ale jest w niej FK Astana po wyeliminowaniu w ubiegłym tygodniu
białoruskiego BATE Borysów.
Zbigniew MROZIŃSKI
TEKST UKAZAŁ SIĘ W NOWYM NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”