Uniwersalny żołnierz Manchesteru City
Kosztował prawie 60 milionów funtów i jeszcze jednego, całkiem niezłego piłkarza, a po roku w Anglii miał myśleć, jak deszcz i pochmurne niebo zamienić na słońce Katalonii. Ale nie poddali się ani Joao Cancelo, ani Pep Guardiola, więc w składzie Manchesteru City jest zawodnik, który może rozstrzygnąć o mistrzostwie kraju.
Joao Cancelo stał się kluczowym elementem układanki Pepa Guadrioli. (fot. Reuters)
MICHAŁ ZACHODNY
Tytuły mistrzowskie rozstrzygają się na bokach. Poprzedni sezon był tego doskonałym przykładem: w klasyfikacji asystentów oczywiście zdecydowanie wygrał Kevin De Bruyne, ale drugie i trzecie miejsce należało do prawego i lewego obrońców Liverpoolu, Trenta Alexandra-Arnolda i Andrew Robertsona. We współczesnym futbolu akcenty muszą rozkładać się po całym zespole, a posiadanie kreatywnych piłkarzy już w formacji defensywy stanowi o różnicy na szczycie tabeli.
Zintegrowany z Anglią
O porażkach City wielokrotnie pisano w kontekście braków na tych pozycjach. Kyle Walker ma sylwetkę sprintera, biegać też potrafi w niesamowitym tempie, lecz bywa, że postępuje na boisku głupio. Takie przyspieszone, bezmyślne decyzje kosztują City punkty lub kluczowe gole w Lidze Mistrzów. A na lewej obronie, pomimo wielu transferów, zdarza się, że w drużynie Guardioli biega nominalny ofensywny pomocnik, czyli Ołeksandr Zinczenko. Ukrainiec w tej roli zagrał w 22 spotkaniach poprzedniego sezonu, w obecnym już w 11.
Dlatego tak blado wygląda porównanie liczby asyst bocznych obrońców City z tymi Liverpoolu. 25 do 6 w lidze to deklasacja, na którą Guardiola nie mógł sobie drugi raz pozwolić. Zwłaszcza że wśród jego piłkarzy używanych na bokach obrony był przecież ten, który miał problemy rozwiązać, a nie spotęgować. Joao Cancelo przychodził z Juventusu Turyn z łatką piłkarza idealnie dopasowanego do taktycznego futbolu Hiszpana, z nienaganną kulturą gry w ataku pozycyjnym. Jednak efektów tego nie dostrzeżono, problemy ze zdrowiem też zrobiły swoje. Ledwie siedemnaście meczów i już mniej minut niż w tym sezonie mówi wszystko o kłopotach z adaptacją 26-latka.
Dziś w tym kontekście wspomina pierwszy rok na Wyspach. – Zmieniasz wszystko: kraj, ligę, pogodę… Wszystko jest inne – mówi Cancelo. – Trzeba jak najszybciej wpasować się, choć bywa to ciężkie. Dopiero teraz czuję się zintegrowany z drużyną i Anglią, chcę z tygodnia na tydzień rosnąć.
I rośnie. Ma dopiero dwie asysty, lecz ze statystyk wynika, że powinien mieć ich znacznie więcej. Ostatnio dołożył też pierwszego gola, jest piątym zawodnikiem w lidze pod względem podań w pole karne oraz tych progresywnych, którymi zdobywa teren w kierunku bramki rywala, siódmym w prostopadłych zagraniach, ma nawet jeden z lepszych wyników założonych siatek przeciwnikom, co świadczy o pewności siebie Portugalczyka.
Jak poczuć się u siebie
Wróćmy jednak do poprzedniego sezonu i trudów adaptacji. To, co z takim trudem przychodziło jemu, teraz przeżywają inni – najbardziej widać to po niemieckim duecie Chelsea, czyli Kaiu Havertzie i Timo Wernerze. Takumi Minamino nie może odnaleźć się w Liverpoolu, takie przypadki można znaleźć niemal w każdym klubie. Nie pomaga to, że Premier League egzystuje w bańce, którą wytworzyła na potrzeby pandemicznych czasów, byle tylko grać. Piłkarze rzadko przebywają w większych grupach, nie ma nawet mowy o imprezowaniu (pomocnym w integrowaniu), poznawaniu kultury, wsiąkaniu w nowe otoczenie.
Kiedyś zastanowiło to Bena Darwina, byłego rugbystę, którego karierę zakończyła okropna kontuzja kręgosłupa odniesiona w półfinale mistrzostw świata w 2003 roku. Australijczyk jednak nie zrezygnował z uczestnictwa w sporcie, choć powrót do zdrowia pozwolił mu na szersze spojrzenie na niektóre kwestie. Co sprawia, że zespół funkcjonuje sprawnie, pozwala zaadaptować się nowym osobowościom? Przede wszystkim to, gdy zmian jest mało. W książce „Edge” opowiadał autorowi historię o swojej pracy trenerskiej w Japonii, gdzie wygrał wszystko, choć nie do końca wiedział dlaczego, bo nawet nie mówił w tamtejszym języku. Jego zdaniem był to efekt chemii, jaka istniała w przejętym składzie.
Wnioski postarał się poprzeć badaniami. Stworzył TeamWork Index, który określa właśnie moc poszczególnych więzi w drużynie oraz coś, co dotychczas było uznawane za kluczowy, ale nienamacalny, niepoliczalny efekt, czyli atmosferę. Po analizie 10 tysięcy piłkarzy doszedł też do wniosku, że przesadny ruch w interesie tylko szkodzi stabilizacji. Przykładowo, forma i statystyki zawodnika w jednym klubie to nie tylko efekt jego indywidualnych umiejętności, ale też otoczenia. Jeśli czuje się w nim pewnie, ma wsparcie, pokazuje pełnię talentu. Jednak do nowej drużyny odchodzi sam, bez wypracowanych połączeń, porozumienia z innymi zawodnikami. Dlatego, zdaniem Darwina, średnio zajmuje piłkarzowi trzy lata zanim po transferze wejdzie na swój najwyższy poziom. Konkluduje, że niektórzy nigdy tam nie wracają i to nawet nie jest ich wina. Po prostu wywindowały ich „ściany”, niekoniecznie tylko umiejętności.
Nawiasem mówiąc, to tłumaczy doskonale problemy Chelsea w obecnym sezonie. Według argumentacji i badań Darwina te najtrudniejsze transfery to właśnie piłkarzy młodych, którzy trafiają do już niestabilnej drużyny, w której zaszło wiele zmian. Nic dziwnego, że Havertz oraz Werner cierpią, gdy w londyńskim klubie drugi rok z rzędu doszło do rewolucji kadrowej. Może dlatego Frankowi Lampardowi tak trudno było nawiązać nawet do występów z poprzedniego sezonu: jako młody trener pierwszy raz zderzył się z taką sytuacją.
Witaj w szkole
Wracając do Cancelo, wiosną 2020 roku pisano, że Portugalczyk „oszalał” na punkcie przejścia do Barcelony. Byłby to kolejny zwrot w dosyć krętej karierze bocznego obrońcy – po trzech latach w Valencii, sezonie w Interze oraz Juventusie i przenosinach na Wyspy znów pakowałby walizki. Jednak Guardiola wiedział, kogo ma w składzie i z kogo musi zrobić podporę defensywy oraz… ofensywy.
– Był jednym z powodów, dla których przeszedłem do Manchesteru. Jako dziecko oglądałem jego Barcelonę, imponował mi jej styl. U niego jesteś ciągle w szkole. To świetny menedżer, bo każdego dnia się uczysz, jak stać się lepszym piłkarzem pod względem technicznym i taktycznym. Jeśli taki trener jak Guardiola mówi mi, że mogę być lepszy, jestem z tego dumny – przyznaje Cancelo.
Doceniają go również inne ważne postacie w City. – Ma coś innego w swojej ofercie, inaczej gra w tej roli. Ma sporo kontaktów z piłką, daje jakość. Ostatnie tygodnie ma bardzo dobre, a my potrzebujemy tego rytmu, by podtrzymać poziom i mieć jeszcze więcej udanych chwil. Ostatnio różnie było ze składem, kontuzjami, ale wszyscy wyglądamy coraz lepiej. Utrata Kevina De Bruyne jest ogromną stratą, ale są inni, którzy dostaną czas, a przecież w tym sezonie potrzeba nam każdego – mówi Ilkay Guendogan.
Niemiec ma rację, ale nie przekazał w pełni umiejętności Portugalczyka. Boczny obrońca w meczu z West Bromwich Albion miał więcej podań w ofensywnej tercji boiska niż cały zespół rywali. Zanotował też aż 103 podania, zaliczył najwięcej udanych dryblingów oraz wykreowanych szans. A przecież nadal mowa o bocznym obrońcy, choć… nie do końca. Przyglądając się meczom City, nie zawsze znajdzie się Cancelo przyklejonego do linii bocznej, gdy zespół Guardioli tka kolejny atak pozycyjny. Częściej jest dodatkowym pomocnikiem, operującym w środku pola.
Dla Guardioli to żadna nowość, on już takie rzeczy robił w Bayernie Monachium, gdzie Philippa Lahma oraz Joshuę Kimmicha przestawiał w określonych momentach do innej, nietypowej dla nich strefy. Wszystko sprawia wrażenie mechanizmu, przecież dzieje się automatycznie – gdy rywale ustawiają się w niskim pressingu, jego skrzydłowi rozstawiają się po bokach, dwóch środkowych pomocników podchodzi do napastnika, a boczni obrońcy zbiegają do środka, by asekurować ewentualne kontry. Rzadko bowiem zdarza się, by przeciwnik wyszedł z tego zamku tak idealnie, by zagrać piłkę na wolne pole w strefy przy bocznych liniach i jeszcze tam zdążyć.
Początek mistrzowskiej rozmowy
Na Wyspach jednak już piszą, że to „rola Cancelo”, choć nawet w samym City wykonywał podobne ruchy także Walker. On jednak był tym ograniczony, bo ani z niego rozgrywający, ani na tyle taktycznie nie potrafił ogarnąć nowej pozycji. Dlatego hiszpański szkoleniowiec i innowator ma teraz dwa zestawy bocznych obrońców: z jednej strony Cancelo oraz Zinczenkę, którzy schodzą do środka pola i stają się rozgrywającymi, a z drugiej Walkera i Benjamina Mendy’ego – preferują, gdy po meczach na butach zostają im białe ślady z linii bocznych boiska.
Jednak Guardiola też stwierdził, że i on ponosi część winy za to, jak Cancelo cierpiał w swoim pierwszym sezonie. – Oczekiwał czegoś, czego nie byliśmy mu w stanie dać. Był zagubiony. Nieco cierpiał przez te nowe pomysły, ale wraz z czasem stał się lepszy i pozwolił nam zdziałać więcej. Musiałem poznać jego możliwości, czy będzie potrafił grać jak klasyczny boczny obrońca, czy doda coś ekstra. Jego fizyczność jest niesamowita, bo może grać dzień po dniu, a to w takim sezonie jest niezwykle ważne – podkreślał Pep. A gdy w ostatnich dniach portal statystyczny Opta przedstawił mapę kontaktów z piłką Cancelo z tegorocznych rozgrywek, okazało się, że de facto nie spełniał tylko dwóch ról na boisku: bramkarza i napastnika.
Cancelo w formie to teraz stały punkt programu, a także przyczynek do rozmowy o tym, jak rozpędził się Manchester City. Do meczu z Sheffield United w lidze wygrał jedenaście kolejnych spotkań, w ośmiu nie tracąc gola, ostatnia porażka zdarzyła się jeszcze w listopadzie. Jeśli to nie forma mistrzowska, to jak inaczej mówić o postawie ludzi Guardioli? Jedynym rozczarowaniem była kontuzja De Bruyne, czyli też możliwy przyczynek do minikryzysu. Weryfikacją oraz starciem, które również na bokach może się rozstrzygnąć będzie niedzielne starcie z Liverpoolem. A w kolejnych tygodniach jeszcze zdarzy się Tottenham, Arsenal, Liga Mistrzów, rewelacyjny West Ham oraz derby Manchesteru na początku marca. O mistrzostwie w dziwnym, rozbitym sezonie jeszcze nikt nie mówi, lecz zaraz zaczną się te pytania. Jak z formą Cancelo: jeśli nie teraz, to kiedy zacząć bić brawo?
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NR 5/2021)