Przejdź do treści
Nr 13/2014
magazyn piłka nożna

Nr 13/2014

W Tygodniku


W numerze:


Polska:

4. Wywiad tygodnia ze Zbigniewem Bońkiem

8. Nie tylko z ostatniej chwili

10. Dogrywka z Marcinem Kaczmarkiem

12. Podbeskidzie Bielsko-Biała oczami Przemysława Pietruszki

13. Puchar Polski

14. 90 minut z Semirem Stiliciem

16. Dogrywka z Mariuszem Lewandowskim

18. Reprezentacja U-17 przed eliminacjami MME

38. Ekstraklasa

42. I liga

44. II liga

Świat:

19. Przed mundialem 2014

20. Przedstawiamy finalistów MŚ 2014: Wybrzeże Kości Słoniowej

22. Przedstawiamy finalistów MŚ 2014: Japonia

24. Historia MŚ: Szwecja 1958

26. Taktyka: Jak grają ćwierćfinaliści Ligi Mistrzów

28. Liga Mistrzów

29. Liga Europy

30. Hoeness, Gil, Moggi i inni, czyli prezydenci klubów za kratkami

32. Serie A: Czy Milan ma trenera?

34. Bundesliga: HSV walczy o utrzymanie i młodą gwiazdę

35. Premier League: Mistrzowskie apetyty Liverpoolu

36. Ligi w Europie




 

 

 

Boniek: Jeśli ktoś tak pisze, jest niepoważny

Zbigniew Boniek w niespotykany od dawna sposób sprawuje stanowisko prezesa PZPN. Mimo pełnionej funkcji aktywnie komentuje rzeczywistość i nie ma obaw przed wygłaszaniem oryginalnych opinii. Nie stroni od krytyki, chętnie uderza w obowiązującą w Polsce i niekorzystną dla futbolu w Polsce ustawę hazardową. Taka postawa bywa określana mianem kontrowersyjnej i nie wszystkim przypada do gustu. Sprawia jednak, że Zibi jest niezmiernie ciekawym rozmówcą.

(…)

A nie sądzi pan, że Orange wycofuje się także dlatego, że – przynajmniej pośrednio – PZPN związał się z jego bezpośrednią konkurencją po nowym rozdaniu na rynku praw medialnych?
O to najlepiej zapytać Orange. Prawdą jest jednak, że Polsat jest właścicielem operatora sieci Plus, a wraz ze scentralizowanymi prawami telewizyjnymi właśnie ta stacja nabyła od UEFA wszelkie prawa mobilne do reprezentacji Polski. Tyle że nie zmienia to sytuacji, że PZPN znajduje się w bardzo dobrej kondycji finansowej i zna swoją wartość. Dlatego za darmo nikomu na pewno się nie sprzedamy. A z Orange zawsze mieliśmy znakomite relacje, i w znakomitych relacjach sie rozstajemy.

Podoba się panu nazwa nowego sponsora kadry – Cinkciarz.pl?
Jeśli ktoś pisze, że to wstyd, że PZPN związał się z tym sponsorem, jest po prostu niepoważny. To solidna firma, która płaci nam poważne pieniądze, a że ma chwytliwą nazwę – nie zamierzam z tego powodu płakać. Zresztą, jeśli mam być szczery, znam kilka znacznie mniej fortunnych nazw, na które nikt jednak nie wybrzydza.

(…)



Stilić: Odżywam w wielkich klubach!


W meczu z Legią w Warszawie widzieliśmy Semira Stilicia, który dryblował, dogrywał i strzelał tak jak za najlepszych lat w Lechu Poznań. Zaliczył pan asystę i gola. Czuje pan już, że forma jest taka sama jak przed wyjazdem z polskiej ekstraklasy?
To był najlepszy mecz, jaki rozegrałem w tym roku. Takie spotkanie to dla mnie derby. Dlatego czułem się na boisku dobrze. A Semir jest ciągle ten sam. Zawsze starałem się grać tak samo dobrze – wyjaśnia Bośniak w rozmowie z „Piłką Nożną”. – To chyba zrozumiałe, że takiemu zawodnikowi jak ja łatwiej jest występować w drużynie, która walczy o wielkie cele. Tak było w Lechu, teraz jest też w Wiśle, bo to wielkie kluby. Niestety, będąc w Turcji i na Ukrainie, musiałem grać o utrzymanie w lidze. Drużyny z dołu tabeli nie potrzebują piłkarzy o nastawieniu ofensywnym, którzy chcieliby cały czas atakować. A przecież wiadomo, że mój styl jest ofensywny.

(…)

Wrócił pan z zagranicznej tułaczki i z miejsca znów zachwycił w polskiej ekstraklasie. Może ta podróż na Ukrainę była pomyłką? Trzeba było zostać w Polsce?
Chciałem spróbować sił w innej lidze. Karpaty, w tym samym sezonie co Lech, grały w Lidze Europy. Rywalizowały wtedy w grupie z PSG, Borussią Dortmund i Sevillą. Dlatego wydawało się, że jest to zespół z potencjałem. Rzeczywistość okazała się inna. Gdy przyjechałem na Ukrainę, lwowiacy już nie grali w pucharach, a za moich czasów także nie awansowaliśmy. Wszystko się załamało, zajęliśmy 14 miejsce. Wiadomo, że nie był winny tylko Stilić, bo było jeszcze dwudziestu innych piłkarzy. Na szczęście ten rozdział to już dla mnie historia.

(…)

 


Czy Milan ma trenera?


Jeśli do niedzieli Milan nie poprawi pozycji w tabeli i stylu gry, podpisany do 2016 roku kontrakt z Clarence’em Seedorfem okaże się niewiele wartym świstkiem papieru.

W połowie stycznia Holender był witany z fanfarami. Wprawdzie mało było racjonalnych argumentów przemawiających za tym, że całkowity nowicjusz w trenerskim fachu zupełnie odmieni przetrąconą kontuzjami, fochami Mario Balotellego i ogólnie zgaszoną drużynę, ale pojawiła się przynajmniej nadzieja. Optymiści wierzyli, że na fali entuzjazmu i powiewu świeżości dokona się niemożliwe i uda się dopłynąć do trzeciego miejsca w tabeli i przede wszystkim nawiązać walkę z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów. Nawet pesymiści nie przypuszczali, że będzie aż tak źle.

Zmiana na gorsze

Przed 29 kolejką początkowo bardzo silna grupa sojuszników i przyjaciół Seedorfa mocno się przerzedziła, optymistów nie było prawie w ogóle. Bo czego i kogo tu bronić, jeśli rossoneri z 12 meczów pod wodzą nowego szkoleniowca przegrali siedem, odpadli z Pucharu Włoch, z hukiem wylecieli z Champions League, choć trafili na przeciwnika, którego niemal wszyscy przed losowaniem sobie życzyli. Seedorf uspokajał, że ma projekt i pomysł na wyjście z kryzysu, tylko potrzebuje zaufania, wsparcia i przede wszystkim czasu. Bronił się również tym, że odziedziczył po Massimiliano Allegrim zespół wyprany z sił mentalnych i fizycznych. Tak jakby zasiadł za kierownicą samochodu ciągle niezłej marki, ale co z tego, skoro z pustym bakiem.



Możliwość komentowania została wyłączona.