Włodzimierz Smolarek nie żyje. To raptem cztery słowa, ale jakże sugestywnie i boleśnie oddające stan, w jakim pogrążyło się polskie środowisko piłkarskie. Nie ma już wśród żywych wojownika, sportowca o nieposkromionych ambicjach, Czarodzieja z narożnika, jak pisała o Nim w 1982 roku prasa zagraniczna. Tego, który w pojedynkę doprowadzał do szewskiej pasji ośmieszonych i wymanewrowanych rywali. Wszyscy płaczemy po Włodku, który odszedł we śnie. Jakże przedwcześnie!

Mówi się, że Ruch Chorzów to Waldemar Fornalik. Ale też Niebiescy nie byliby tam, gdzie są, gdyby nie Marek Zieńczuk. 34-letni pomocnik przeżywa drugą młodość, dość niespodziewaną po nieudanych próbach podbicia Grecji i odbudowania się w Lechii Gdańsk.

Nazywani ludźmi od czarnej roboty zawsze pozostawali w cieniu. Plebiscyty na najlepszych piłkarzy roku wygrywali napastnicy, rozgrywający, skrzydłowi, nawet stoperzy i bramkarz, ale nigdy nie został w ten sposób doceniony specjalista od przerywania akcji rywali w środku pola. Teraz może być inaczej.

Reprezentacja Holandii w ostatnich sześciu turniejach o mistrzostwo Europy wychodziła z grupy i nikt nie bierze pod uwagę innej ewentualności także w tym roku. Tym bardziej że pomarańczowi są wicemistrzami świata.