W drugim meczu 10. kolejki Lotto Ekstraklasy Śląsk Wrocław pokonał 2:0 Lecha Poznań. To z pewnością ważne spotkanie dla Marcina Robaka.
Foto: Łukasz Skwiot
– Dla mnie jest to szczególne spotkanie. Jeszcze miesiąc temu siedziałem w jednej szatni z chłopakami z Lecha Poznań – stwierdził na konferencji prasowej przed meczem Marcin Robak. Napastnik Śląska Wrocław poprzednio grał właśnie w Lechu Poznań, w którego barwach został królem strzelców sezonu 2016/2017. – Ja miło wspominam Poznań, choć kibice różnie mogą na mnie patrzeć, bo trener Nenad Bjelica powiedział, że nie chcę grać dla Lecha. Tak naprawdę przyczyny mojego odejścia były inne – dodał Robak.
Obecny napastnik Śląska nie miał oporów, by krytykować trenera Lecha, z którym nie było mu po drodze. Teraz miał okazję mu się zrewanżować, zwłaszcza, że jest w dobrej dyspozycji strzeleckiej. Jan Urban ponadto postawił na dość ofensywne ustawienie z dwoma napastnikami. Robaka wspiera Arkadiusz Piech. W drugiej linii Urban znalazł miejsce dla trzech ofensywnie usposobionych pomocników: Sito Riery, Roberta Picha i Jakuba Koseckiego.
Początek meczu należał do gości wyraźnie uskrzydlonych powrotem Darko Jevticia, dla którego to pierwszy mecz w podstawowym składzie od lipca, gdy doznał kontuzji w spotkaniu Ligi Europy. Poznaniakom zagroził jednak Piech, ale z jego strzałem poradził sobie Matus Putnocky. Słowak poradził sobie także z uderzeniem Robaka po rzucie wolnym.
W 25. minucie Śląsk wykorzystał przewagę, którą miał od kilku chwil. Kosecki z prawej strony zagrał w pole karne do Mariusza Pawelca, który płasko podał przed bramkę Piechowi. Napastnik Śląska jednak skiksował i piłka trafiła do Picha, który wykorzystał sytuację sam na sam z Putnockym.
Wkrótce potem gospodarze mogli podwyższyć, ale bramkarz Lecha z dużymi problemami odbił futbolówkę po świetnym uderzeniu Robaka.
Po spokojniejszym momencie przyszła emocjonująca końcówka. Najpierw tuż przed końcem podstawowego czasu gry Paweł Gil wyrzucił na trybuny trenera Lecha. Bjelica kwestionował decyzję arbitra i nie uspokoiło go nawet napomnienie Gila. Kilka chwil potem Mario Situm sfaulował w polu karnym Koseckiego, a Robak wykorzystał rzut karny. W Lotto Ekstraklasie napastnik Śląska strzelił już 90 goli. 21 z nich padło po rzutach karnych, a Robak tylko raz zmarnował „jedenastkę”.
Podobnie jak pierwsza połowa, tak i druga zaczęła się od inicjatywy gości. Trwała ona dłużej niż na początku spotkania, ale i tak nic z niej nie wynikało. Lechici szybko dokonali więc ofensywnej zmiany: za środkowego obrońcę wszedł boczny pomocnik, gdyż Lasse Nielsena zastąpił Niklas Baerkroth.
Analogicznie do pierwszej części spotkania, tak i w drugiej goście z upływem czasu tracili impet. Skoncentrowani na defensywie gospodarze nie pozwalali rywalom na zbyt wiele, a szukali szczęścia w kontratakach.
Zespół Lecha pomimo starań nie stworzył sobie żadnej klarownej okazji do zdobycia bramki i wróci do Poznania przegrawszy ze Śląskiem 0:2. W tym sezonie nikt z przyjezdnych jeszcze we Wrocławiu nie wygrał, a dzisiejsze spotkanie było „słodką zemstą” Marcina Robaka na Nenadzie Bjelicy, który lekką ręką pozwolił mu opuścić wielkopolski zespół.
Lech pozostał liderem Lotto Ekstraklasy, ale prawdopodobnie po zakończeniu kolejki już nim nie będzie, a może spaść nawet na piąte miejsce. Śląsk z kolei mocno zbliżył się do czołówki tabeli, ponieważ ma już 16 punktów na koncie, czyli tyle, ile zespoły zajmujące dotąd miejsca od drugiego do piątego.
band, PilkaNozna.pl