Przejdź do treści
Trzecie miejsce nas nie zadowoli

Polska Ekstraklasa

Trzecie miejsce nas nie zadowoli

Do Pogoni Szczecin przyszedł po wielkim zamieszaniu w Wiśle Kraków, która miała trafić w ręce Vanny Ly. Przez ostatnie lata rozwinął się, wyrósł na czołowego prawego obrońcę Ekstraklasy, a teraz ma jeden cel – zostać mistrzem Polski z Portowcami.



Zmieniło się coś w Szczecinie po wejściu na szczyt tabeli?
Nic się nie zmieniło, robimy konsekwentnie swoje i po 34. kolejce ocenimy, jakie to przyniesie efekty – mówi Bartkowski. – Życie toczy się normalnie, cieszymy się z tego, co mamy, ale musimy zachowywać chłodne głowy, ponieważ do końca sezonu jeszcze zostało kilka spotkań, a różnice w czołówce są minimalne.

Z czyjej strony obawiasz się większego zagrożenia: Lecha czy Rakowa?
Trzeba obu przeciwników traktować na równi, co pokazał ostatni mecz pomiędzy Lechem i Rakowem w Poznaniu. Patrząc na tabelę, można śmiało powiedzieć, że między Pogonią, Rakowem i Lechem rozstrzygną się miejsca na podium. Różnica pomiędzy tą trójką, a czwartym miejscem jest dosyć spora.

Przed sezonem były zapowiedzi ze strony piłkarzy Pogoni, że będziecie celować przynajmniej w podium. Po 24. kolejce zajmowaliście pierwsze miejsce w lidze i wyrośliście na poważnego kandydata nie tyle do medalu, co do tytułu mistrzowskiego.
Nie ukrywaliśmy tego, że chcemy powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu, ale apetyty były na więcej. Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że jesteśmy w stanie zająć jeszcze wyższe miejsce niż przed rokiem. Kilka drużyn, które miało liczyć się w walce o wysokie lokaty, znajduje się w dolnych rejonach tabeli, ale to normalne, bo zawsze są takie zespoły. Dziesięć kolejek przed końcem mogę powiedzieć, że trzecie miejsce nas nie zadowoli. Każda osoba związana z Pogonią patrzy na to podobnie.

Co jest waszą największą siłą w tym sezonie?
Wyrównany skład. Każdą pozycję mamy mocno obsadzoną, trener ma na jedno miejsce na boisku dwóch piłkarzy, a to pozwala nam się rozwijać. Wystarczy spojrzeć na mecz z Radomiakiem, w którym doszło do kilku zmian w jedenastce, a zagraliśmy bardzo dobrze i wysoko wygraliśmy. Kolejny przykład to problemy ze zdrowiem wśród środkowych obrońców. Wypadli Kostas Triantafyllopoulos i Benedikt Zech, szanse dostali Mariusz Malec oraz Igor Łasicki i nie zawiedli. Tak samo byłoby na każdej innej pozycji.

Trener Kosta Runjaic mówił kilka tygodni temu na łamach „PN”, że rok temu w rundzie rewanżowej mieliście problemy z grą ofensywną, nie kreowaliście zbyt wielu sytuacji i dlatego mistrzostwo wam odjechało. Teraz widać, że wnioski zostały wyciągnięte, bo od początku sezonu gra Pogoni w ataku wygląda tak samo dobrze jak jesienią.
Za stwarzanie sytuacji w ofensywie odpowiada cały zespół. W tym sezonie każdy z nas jest lepszym piłkarzem niż rok temu. Zmieniło się także podejście zawodników, co można zauważyć nawet po wynikach. Kiedy strzelamy gola, idziemy po kolejnego. W poprzednim sezonie wygraliśmy wiele spotkań różnicą jednej bramki. Często udawało się dowieźć prowadzenie, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie jest styl, który mógł w stu procentach podobać się kibicom.

Przyjemniej się gra, kiedy zespół chce dobić rywala?
Chyba każdy piłkarz to potwierdzi. Lepiej prowadzić 2:0 niż 1:0. Czasami są jednak takie spotkania, że nie da się wygrać wyżej. To też nie wyglądało tak, że my specjalnie się cofaliśmy, bo nas ta jedna bramka zadowalała. Po prostu tak się układały mecze, nie byliśmy w stanie podwyższyć prowadzenia. Inna sprawa, że podnieśliśmy jakość całego zespołu. Jesteśmy silniejsi.

Sam czujesz się lepszym piłkarzem niż w poprzednim sezonie?
W porównaniu do poprzedniego sezonu to nie wiem, ale na pewno czuję, że rozwinąłem się przez ostatnie trzy lata.

W jakim obszarze rozwinął cię Runjaic?
Zgromadziłem więcej doświadczenia, trener zmienił moje nastawienie i sposób myślenia. Trener Runjaic potrafi wyciągać z zawodników głęboko ukryte pokłady energii, często mamy indywidualne rozmowy z nim. Trener jest dobrym obserwatorem i widzi, kto potrzebuje rozmowy w cztery oczy. Nie mamy jednak grafiku, ustalonych harmonogramów rozmów. To wszystko wynika z potrzeby chwili.

Nie obawiałeś, że wrócą demony z poprzedniego sezonu, kiedy wysoko przegraliście u siebie z Lechem?
Wszystko determinuje wynik i patrząc na suchy rezultat, można powiedzieć, że zawiedliśmy. Byłem zły po tym meczu, jak każdy, ale to normalne, ponieważ liczyliśmy na zwycięstwo. Do momentu straty pierwszego gola graliśmy z Lechem jak równy z równym, nie było widać tak wielkiej różnicy, jaką pokazuje wynik 0:3. Do 70. minuty byłem przekonany, że to my przechylimy szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Stało się inaczej, popełniliśmy błąd w ustawieniu, a później przyjęliśmy dwa kolejne ciosy w bardzo krótkim czasie. Takie sytuacje zdarzają się w piłce. W rewanżowym meczu Realu Madryt z Paris Saint-Germain było to samo. Po pierwszej połowie PSG było praktycznie pewne gry w ćwierćfinale, prowadziło, miało zaliczkę z pierwszego spotkania, a nagle w kilka minut wszystko wypuścili, zostali znokautowani. Po meczu z Lechem byłem więc smutny, ale nie dlatego, że spotkanie nam nie wyszło, tylko dlatego, że nie wyszedł nam wynik. Nie miało to jednak przełożenia na kolejny mecz.

Co zrobiliście, że tak szybko się pozbieraliście?
To samo, co w każdym tygodniu. W kolejnym meczu po prostu chcieliśmy zmazać plamę. Szybko objęliśmy prowadzenie, bo już w 5. minucie, a mogliśmy jeszcze szybciej. Mocno nam zależało na szybkim powrocie na odpowiednie tory.

Zimą 2014 roku przygotowywałeś się do rundy wiosennej w drugoligowych Wigrach Suwałki, dzisiaj walczysz o mistrzostwo Polski z Pogonią. Spodziewałeś się, że zaliczysz tak duży sportowy awans?
W drugiej lidze zaliczyłem kilkanaście spotkań, bo szybko zrobiliśmy awans na zaplecze ekstraklasy. Kiedy grałem w pierwszej lidze, nawet nie pomyślałem przez chwilę, że za kilka lat mogę walczyć o najwyższe miejsce w Ekstraklasie. Takie myślenie byłoby niedorzeczne. Miałem oczywiście ambicje, aby wrócić na najwyższy poziom rozgrywkowy. Udało się, po trzech latach przeszedłem z Wigier do Wisły Kraków. Transfer do Pogoni był w czasach, kiedy w krakowskim klubie było zamieszanie z nowym właścicielem. Wiedziałem, że trafiłem do bardzo perspektywicznego klubu, który z roku na rok się rozwija. Jestem szczęśliwy, że tak to wszystko się potoczyło. Czuję satysfakcję.

Od kilkunastu miesięcy regularnie trafiasz do jedenastek kolejki. Czujesz się dzisiaj najlepszym prawym obrońcą w Ekstraklasie?
W niektórych elementach tak, w niektórych na pewno nie.

Możesz rozwinąć?
Jeśli chodzi o aspekt gry ofensywnej, widzę lepszych prawych obrońców w naszej lidze. Staram się oczywiście to poprawiać na bieżąco.

W defensywie jest znacznie lepiej?
Zdecydowanie.

Portal Transfermarkt.de wycenia cię na 800 tysięcy euro.
Te kwoty są czasami nie do końca zgodne z rzeczywistością i nie oddają prawdziwej wartości zawodnika. Fajnie, że ta kwota rośnie, ale nie notuję sobie, że w tym miesiącu podskoczyła o kilkadziesiąt procent, a później spadła. Generalnie nie zwracam na to uwagi.

Premie za ewentualne mistrzostwo Polski będą wysokie?
To sprawa drużyny.

Marzysz jeszcze o wyjeździe do innej ligi?
Marzenie to za duże słowo. Wyjazd za granicę nigdy nie był moim marzeniem. Moje marzenia są inaczej skonstruowane, dotyczą innych obszarów niż piłka nożna. Jeśli miałbym jednak wskazać piłkarskie marzenie, chciałbym zostać mistrzem Polski. Tytuł dałby mi sporo satysfakcji, a ona jest ważna w życiu.

PAWEŁ GOŁASZEWSKI

Możliwość komentowania została wyłączona.

Najnowsze wydanie tygodnika PN

Nr 50/2024

Nr 50/2024