Trudna sztuka rotacji. Urbana bronią wyniki Levy i Rumak przekombinowali
Trenerzy polskich zespołów z ligowej czołówki na żywym organizmie uczą się stosowania w praktyce nowej jak na polskie warunki umiejętności – rotowania składem. Po kilku kolejkach można dojść do wniosku, że niestety żaden z panów nie pojął jeszcze tej umiejętności w wystarczającym zakresie. Nie wyłączając z tego grona Jana Urbana.
Od kilku tygodni Śląsk, Lech i Legia walczą o prawo gry w fazach grupowych Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Choć gra naszych zespołów pozostawia wiele do życzenia, wspomnianej trójce udało się przebić do III rundy eliminacyjnej. Udział w europejskich pucharach spowodował jednak, że nasi potentaci (za wyjątkiem zespołu z Warszawy) fatalnie weszli w sezon ligowy. Pytanie jednak, czy tak musiało się stać i czy taki stan rzeczy to bezwzględna konieczność?
Mariusz Rumak meczową osiemnastkę na mecz z Cracovią zgłosił taką samą, jak przed meczem z Honką Espoo u siebie. Wyjściowa jedenastka wyglądala jednak zupełnie inaczej. Na ławce rezerwowych usadzeni zostali Burić, Teodorczyk, Hamalainen, Kamiński i Ubiparip. Od pierwszej minuty po boisku biegali więc zmiennicy, a na pozycji dziesiątki ulokowany został Szymon Pawłowski. Stanislav Levy ze Śląska Wrocław zdecydował się na usadzenie na ławie swojej najlepszej dwójki, piłkarzy robiących grę ekipie ze stolicy Dolnego Śląska – Sebastiana Milę i Marco Paixao.
Tak wyraźna ingerencja w składy nie mogła nie pociągnąć za sobą wyraźnych konsekwencji. Gra Lecha wyglądała tragicznie słabo. Kolejorz grał powoli, nie potrafił stworzyć sobie choć jednej, stuprocentowej sytuacji w pierwszej połowie. W drużynie nie było dyrygenta, lidera będącego w stanie pociągnąć zespół do przodu. Przeciętność, szarzyzna. To samo można zresztą powiedzieć o grze Śląska. Bez Sebastiana Mili ekipa z Wrocławia rozgrywała fatalny mecz, po pojawieniu się kapitana na murawie, coś wyraźnie drgnęło i o mały włos nie zostałyby odrobione straty.
– W czwartek w meczu z Honką Espoo wykonaliśmy mocną pracę fizyczną. Sezon jest długi, ja tym składem muszę rotować. Ludzie, którzy dzisiaj grali dłużej, są po kontuzjach, nie przeszli okresu przygotowawczego, nie są w rytmie meczowym. Podjąłem ryzyko, wstawiając ich. I za to ryzyko zapłaciłem – powiedział Mariusz Rumak.
Należy więc zadać pytanie, czy był sens wprowadzać aż tylu nowych piłkarzy na mecz ligowy? Nie można było dokonać zmian w skromniejszym zakresie? Szansa meczowego ogrania pozostałych zawodników to oczywiście sprawa istotna, ale czy nie lepiej ogrywać ze sobą piłkarzy będących w najwyższej formie, czyli takich, którzy niedługo będą walczyć o fazę grupową Ligi Europy? Ciężko bowiem spodziewać się, że w meczu z Żalgirisem Teodorczyk i Hamalainen znów usiądą na ławce rezerwowych. To samo dotyczy zresztą zabierania możliwości grania u progu sezonu Mili czy Paixao. I to tuż przed potyczką z Brugge. Wybijanie z meczowego rytmu zawodników znajdujących się w najlepszej dyspozycji to sprawa mocno dyskusyjna, za którą być może trzeba będzie płacić wysoką cenę w decydującej fazie walki o grupę LE.
I tylko nie mówcie i nie piszcie o ostrożnym gospodarowaniu siłami piłkarzy. Po czterech meczach?! Litości!
Zresztą podobne słowa można skierować pod adresem Jana Urbana, trenera warszawskiej Legii, który sam przyznał, że w formacji ofensywnej jego zespołu wyraźnie brakuje zgrania. A niby jak ma się to zmienić, jeśli Urban wciąż kombinuje ze składem? Legia wygrywa – i to wyraźnie – mecze u progu sezonu, ale warto zaznaczyć, że miała dotychczas okazję mierzyć się z ekipami wyraźnie słabszymi od siebie, dysponującymi o wiele gorszym materiałem ludzkim. Warto przypomnieć, że spośród wszystkich minut rozegranych w tym sezonie zdecydowana większość stanowią fragmenty, w których gra Wojskowych się nie kleiła. A wygrane? To proste, wynikały z indywidualnych umiejętności piłkarskich poszczególnych zawodników. To jednak może już nie wystarczyć na Molde. Tam będzie potrzebny kolektyw i zgranie, którego rotacjami w składzie nie da się wypracować. W tym tygodniu Legię, Lecha i Śląsk czekają najtrudniejsze sprawdziany w nowym sezonie. Jak myślicie, jak im pójdzie?
Paweł Kapusta
Obserwuj autora na Twitterze!