Pierwszy niedzielny mecz 35. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy zakończył się podziałem punktów. Śląsk Wrocław zremisował przed własną publicznością z Pogonią Szczecin (2:2).
Płacheta rozegrał znakomite zawody, ale Śląsk tylko zremisował (fot. Krystyna Paczkowska / 400mm.pl)
Piłkarze Śląska Wrocław doskonale zdawali sobie sprawę ze stawki meczu z Portowcami. Jeśli WKS chciał pozostać w wyścigu o podium i awans do europejskich pucharów, to musiał dopisać na swoje konto trzy punkty. Gdyby ta sztuka mu się nie udała, to przy jednoczesnych wygranych Piasta Gliwice i Lecha Poznań sprawa byłaby już rozstrzygnięta.
– Wiemy jaki jest terminarz na ostatnie trzy mecze. Jak zwykle skupiamy się na najbliższym spotkaniu. Robimy wszystko, by przygotować się dobrze taktycznie i fizycznie. To końcówka sezonu, wszystkie drużyny mają swoje problemy. Widziałem w trakcie treningów w tym tygodniu, że zawodnicy są zaangażowani i chcą osiągnąć dobry wynik – powiedział Vitezslav Lavicka, który wie, o jaką stawkę toczy się gra.
W przypadku Pogoni Szczecin trudno było z kolei mówić o jakiejkolwiek presji. Portowcom od wznowienia sezonu po pandemicznej przerwie wiedzie się dość przeciętnie, a chociaż udało się im wywalczyć awans do grupy mistrzowskiej, to nie zdołali w niej odnieść jeszcze ani jednego zwycięstwa. Efekt? Ósma pozycja z widokami na siódme miejsce, ale wydaje się, że będzie to szczyt tego, na co zawodnicy Kosty Runjaicia będą mogli sobie jeszcze pozwolić w trakcie tej kampanii.
Mimo wczesnej pory spotkanie toczyło się w bardzo dobrym tempie, a na otwarcie wyniku musieliśmy czekać do 23. minuty. We własnym polu karny Israel Puerto pociągnął rywala za koszulkę i sędzie po interwencji systemu VAR zdecydował się wskazać na „wapno”. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Adam Frączczak, który pewnym strzałem pokonał bramkarza.
Radość gości nie trwała jednak zbyt długo, ponieważ zaledwie sześć minut później Puerto zdołał się zrehabilitować po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową udało mu się doprowadzić do wyrównania. Futbolówka odbiła się jeszcze po koźle, a choć Dante Stipica był bliski jej odbicia, to jednak nie zdołał uchronić swojej drużyny przed utratą gola.
Kiedy pierwsza połowa zbliżała się do końca, a sędzia przygotowywał się do zagwizdania na przerwę, Śląsk wyprowadził drugi cios. Po znakomitym podaniu Erika Exposito na bramkę popędził Przemysław Płacheta. Piłkarz gospodarzy na granicy pola karnego starł się z próbującym interweniować Stipicą, a piłka trafiła ostatecznie pod jego nogi. 22-latek widział, że w bramce stoi już obrońca, ale zdołał celnie przymierzyć i WKS wyszedł na prowadzenie.
Stracona przed przerwą bramka podcięła nieco skrzydła podopiecznym Runjaicia. Po zmianie stron Pogoń nie była w stanie skutecznie się odgryźć, a niewiele brakowało, by to Śląsk zdobył trzeciego gola. Na listę strzelców mógł się wpisać Exposito, który po uderzeniu na wślizgu pomylił się naprawdę nieznacznie.
Im bliżej końca meczu, tym Pogoń podejmowała coraz większe ryzyko. Portowcy podkręcali tempo, a Śląsk coraz bardziej oddawał rywalowi pole. W 83. minucie przyniosło to rezultat. Sebastian Kowalczyk dostrzegł dobrze ustawionego w polu karnym Kacper Smoliński, który umiejętnie przyjął sobie piłkę i oddał mocny strzał. Futbolówka po jego uderzeniu odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Wychowanek goście znakomicie wprowadził się na boisko.
Wynika zmianie już ostatecznie nie uległ i po końcowym gwizdku Śląsk podzielił się punktami z Pogonią. Taki wynik jest dla gospodarzy niemal równoznaczny z końcem marzeń o podium i grze w europejskich pucharach.
gar, PiłkaNożna.pl