O filmach Alfreda Hitchcocka zwykło się mówić, że zaczynają się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. O występie niemieckiej reprezentacji na rosyjskim mundialu można by w zasadzie powiedziećto samo. Też zaczęło się od trzęsienia ziemi (porażka z Meksykiem), a potem emocji jeszcze przybyło.
TOMASZ URBAN, KOMENTATOR ELEVEN
(…)
PYCHA KROCZY PRZED UPADKIEM
Nie da się wskazać jednego konkretnego powodu, który zadecydował o tak fatalnej postawie Niemców na rosyjskim mundialu. Wiele elementów nie zagrało tak, jak powinno, poczynając od spraw okołoboiskowych, a na stricte taktycznych kończąc. Wydaje się, że Niemcy popełnili grzech pychy. Świadczą o tym choćby wspomniane wyżej wypowiedzi Grindela dotyczące Loewa, a nawet wybór ośrodka, w którym przyszło im mieszkać. Oliver Bierhoff postawił na Watutinki pod Moskwą, co niespecjalnie spodobało się Jogiemu. Prasa spekuluje, że doszło na tym tle do nieporozumień między nimi. Loew wolał, by drużyna zakwaterowana była w okolicach Soczi, ale Bierhoff myślał już o półfinale i finale. Uznał, że ze względów logistycznych będzie to optymalne rozwiązanie dla drużyny walczącej o najwyższe cele. No i może tak by było, trudno teraz powiedzieć…
O pysze Niemców świadczyć też mogą słowa Marco Reusa, którego po meczu z Meksykiem zapytano, dlaczego nie wyszedł w podstawowym składzie. – Mam być gotowy na najważniejsze spotkania – odparł gwiazdor BVB, co oznaczało, że Loew szykował go dopiero na fazę pucharową, nie dostrzegając absolutnie żadnego zagrożenia w meczach przeciwko grupowym rywalom. Porażka z Meksykiem sprawiła, że plany dotyczące Marco Reusa trzeba było natychmiast zrewidować.
Ponadto Niemcom zaszkodził chyba poprzedni rok, kiedy to pozbawieni największych gwiazd wykosili całą konkurencję podczas Pucharu Konfederacji, a niemal równolegle – także kadłubowym składem – wywalczyli młodzieżowe mistrzostwo Europy. Umocniło to w nich przekonanie, że cały piłkarski świat leży u ich stóp i że mają nieograniczone wręcz pole manewru, jeśli chodzi o dobór kadry. Loewa także uśpiły te sukcesy, bo nie potrafił utrzymać w zespole pozytywnego napięcia ani wpuścić do niego odrobiny fermentu, zasiać niepokoju w głowach „tłustych kotów”. Julian Draxler stwierdził wprost, że w drużynie nie było tym razem takiego ognia jak przed czterema laty. Mario Gomez dodawał, że w żadnym meczu mundialu Niemcy nie tworzyli spójnego zespołu, a Christoph Kramer nie miał zamiaru szczypać się w język, kiedy w studiu ZDF mówił, że nie widzi między zawodnikami chemii. Relacji wewnątrz zespołu na pewno nie poprawiła też afera, jaka rozpętała się wokół Mesuta Oezila i Ilkaya Guendogana i ich zdjęć z Recepem Erdoganem. Sami Khedira nie krył w wywiadzie dla „Sport Bilda”, że sprawa ta była w zespole szeroko komentowana i tak naprawdę nie uporano się z nią w żaden sposób.
(…)
CAŁY TEKST MOŻNA ZNALEŹĆ W NOWYM (27/2018) NUMERZE TYGODNIKA „PIŁKA NOŻNA”