TOP 110: Najlepsi europejscy piłkarze 2019 roku
Właśnie te dwa kolory dominują w jedenastce europejskich gwiazd minionego roku. Liverpool, którego barwą jest czerwień, ma pięciu przedstawicieli, zaś pomarańczowa Holandia aż trzech!
LESZEK ORŁOWSKI
Ten pierwszy fakt specjalnego zdumienia nie budzi. Przecież Liverpool to nie tylko zwycięzca Ligi Mistrzów, ale już, na półmetku rozgrywek Premier League, jedną nogą mistrz Anglii sezonu 2019-20. Natomiast dominacja Holandii oczywiście zaskakuje, wszak kraj ten miał ostatnio chude lata. Jednak chyba dobiegły one końca, a poza tym dwaj Holendrzy stanowili filary The Reds z Anfield, zaś Ajax był sensacją Champions League.
Ocenialiśmy oczywiście klasę indywidualną graczy reprezentujących kraje europejskie i grających w ligach naszego kontynentu (ranking przybyszów z innych lądów, czyli Top 55, zamieścimy w następnym numerze), ale mimochodem wyszła nam bardzo zręczna jedenastka gwiazd. Jest tam bowiem oprócz piątki (tym razem) z Liverpoolu, po jednym przedstawicielu mistrzów Anglii, Hiszpanii, Włoch, Niemiec i Francji, a na dokładkę gwiazdor rzeczonego Ajaksu, który latem przeprowadził się do Italii.
Zachowujemy ustawienie 1-4-3-3, bo nadal jest najlepsze – stosuje je przecież Juergen Klopp w Liverpoolu.
***
BRAMKARZE
W przekroju całego roku prymat Ter Stegena nie podlega większej dyskusji, gdyż bronił zawsze dobrze, a czasami wybitnie, zaś pomyłki, które mu się zdarzyły, były bardzo rzadkie. Już jako młodzian wyróżniał się talentem do fruwania, a dziś trzeba go uznać za jednego z najlepiej grających nogami golkiperów w historii futbolu – konieczność przyjmowania i kopania piłki nie napawa go żadnym lękiem, a zgoła radością. Szczęsny ma umiejętność błyskawicznego dorastania do każdego wyzwania. Nie przestraszył się Juventusu, szybko poczuł się w tym wielkim klubie na swoim miejscu, między równymi sobie, broni z powagą i koncentracją, ale zarazem luzem. Oblakowi oczywiście nie można niczego zarzucić, być może nadal jest numerem jeden na świecie, ale jego gra w 2019 roku nieczęsto rzucała na kolana, robił swoje na bardzo wysokim poziomie.
Ta trójka wyraźnie górowała nad resztą, każdego z pozostałych wymienionych zawodników tak naprawdę mogłoby w ogóle nie być na liście, bo do każdego można się o coś grubego przyczepić. Jednak zasługi Llorisa w dotarciu Tottenhamu do finału Ligi Mistrzów są znaczne i niepodważalne. Courtois po słabej wiośnie jesienią bronił na poziomie kolegów z Barcy i Atletico. Handanović ożył wraz ze startem nowego projektu, jakby i w niego wraz z przyjściem Antonio Conte wstąpiły nowe siły i nowa wiara w to, że warto się starać. Kepa to jedyna nowa postać na liście, to znaczy debiutant, a nie gracz powracający po nieobecności. Talent ma wielki, umie też koncentrować się na ważne mecze. Cała Hiszpania boi się, że Luis Enrique w finałach ME postawi na mniej pewnego De Geę. Pickford ma mnóstwo pracy w słabym Evertonie, ale stosunkowo niewiele bramek obciąża jego konto. Za to w reprezentacji Anglii ma robotę lekką i niewyczerpującą. Rui Patricio w lidze angielskiej ustabilizował nie tyle swą klasę, bo ta nigdy nie budziła wątpliwości, co raczej renomę. Schmeichel wraca na poziom z czasów, gdy Lisy sięgały po mistrzostwo Anglii, a to dobry znak dla całego zespołu.
PRAWI OBROŃCY
Jeszcze latem można było podejrzewać, że Alexander-Arnold okaże się efemerydą, jednym z wielu piłkarzy, którzy rozbłysnąwszy niczym supernowa, po jednym świetnym sezonie znów popadają w przeciętność. Teraz nie ma o to obaw. Po wspaniałej wiośnie, jesienią 2019 roku pan A-A grał nie gorzej, a momentami jeszcze lepiej, dojrzalej, niż wcześniej. To piłkarz nie tylko eksplozywny, ale też wytrawny, wiedzący co zrobić w każdej sytuacji. Kimmicha chyba po raz ostatni klasyfikujemy wśród prawych obrońców, gdyż jesienią opuścił tę pozycję, by zadomowić się w środku pola Bayernu. A szkoda, bo na boku defensywy już był i na długo pozostałby w ścisłej światowej czołówce, a jako defensywny pomocnik jest tylko bardzo dobry. Ale cóż, widocznie się na to godzi, gdyż postrzega całą sprawę inaczej. Może Barcelona powinna mu zaproponować rolę nowego Daniego Alvesa? Bardzo jej brakuje zawodnika o profilu Kimmicha. Tak sobie fantazjujemy… Walker ustabilizował pozycję jako wysoko wykwalifikowany robotnik, dający drużynie mnóstwo w każdej strefie boiska, w której się znajdzie. Carvajal zmagał się z urazami, przez to nie był w stanie osiągnąć równej dyspozycji, niewiele w sumie rozegrał meczów wartych zapamiętania.
Ricardo Pereira napędza grę Leicester, wreszcie zaczyna się go doceniać tak, jak na to zasługiwał od dawna. Jesus Navas chyba naprawdę będzie grał do czterdziestki, bo nie znać po nim upływu czasu. Swą nową pozycję nie tyle polubił, co chyba nawet pokochał. Błyskawicznie idzie w górę na liście najlepszych prawych obrońców świata. Pavard gra w Bayernie zawsze, choć czasami na środku obrony. Niby lekko toporny, niby bez polotu, ale niezastąpiony – dzięki obliczalności, uporowi i konsekwencji w grze. Hateboer występuje w Atalancie jako wahadłowy pomocnik i trenerowi oraz kolegom w dużej części zawdzięcza to, że trzeba go za 2019 rok wywyższyć tak, jak nigdy nie był wywyższony. Sam wielkim futbolistą nie jest, ale idealnie sprawdza się w systemie gry ekipy z Bergamo. Za Cancelo dziwny rok, naznaczony zmianą klubu. W Juventusie wiosną był znakomity, w City jesienią też – ale jednak na ogół przegrywał rywalizację z Walkerem. Kaderabek utrzymuje się na ostatniej pozycji listy, bo też jest to zawodnik, który nie podlega wahaniom formy, zawsze gra na tym samym poziomie, a jest to poziom wysoki.
ŚRODKOWI OBROŃCY
Van Dijk nie mógł po genialnej wiośnie nie spuścić z tonu jesienią, bo lepiej niż on w pierwszej połowie roku to już chyba stoper grać nie może! Drugie miejsce w plebiscycie „France Football” świadczy chyba o powszechnej zgodzie na tę konstatację. Jednak jego jesienne spadanie było w pełni kontrolowane, zszedł co najwyżej o piętro, nadal był w okolicach pierwszej lokaty na swojej pozycji. De Ligtowi wróżono wielkie kłopoty po przejściu z Eredivisie do Serie A, ligi stanowiącej największe wyzwanie dla obrońców. Tymczasem on od razu wszedł do jedenastki Juve, a pod koniec roku już nawet przestawiał Bonucciego. Jego talent nie okazał się przeszacowany. Partner Holendra ze środka obrony z kolei przypomniał, że nie ma lat 42 tylko 33 i jeszcze nie zamierza odchodzić w niebyt, co niektórzy mu wróżyli po nieudanej przygodzie z Milanem. To nie on był za słaby na Milan, tylko Milan za słaby na niego, a Juventus jest akurat. W wyprowadzeniu piłki na pewno wciąż pozostaje najlepszy. Pique, cały rok zadawał kłam tym, którzy mówili, że bardziej już niż o karierę piłkarską dba o swoje rychłe życie pozafutbolowe. Po każdym nieudanym występie krukom otwierały się dzioby, lecz za tydzień Geri znów był doskonały. Na miejscu szefów Barcelony za wszelką cenę podkręcalibyśmy w nim motywację do dalszego uprawiania futbolu, nie tylko dlatego, że kiedy z nim skończy, rychło zostanie prezydentem Barcy. Pique gra bowiem tak dobrze i z takim, udzielającym się kolegom, spokojem, że gdy odejdzie, gra obronna ekipy z Katalonii na pewno siądzie. To samo można zresztą powiedzieć o grze defensywnej Realu i Sergio Ramosie, tyle że ten ma na futbol apetyt niezmierzony i nigdy niezaspokojony. Chce grać i grać. I dobrze, bo przyjemnie jest na niego popatrzeć, niezależnie od rejonu boiska, w którym operuje.
Alderweireld trzymał w kupie obronę Tottenhamu, to po prostu fachowiec. Maguire uznawany po mundialu za utalentowanego, ale jednak drwala, gra zaskakująco dobrze. Można powiedzieć, że w 2018 roku we Francji złapał falę, na której płynie do dziś. Lenglet coraz bardzie upodabnia się do Pique, być może już całkiem niedługo stanie się jego kopią, co jest dla Barcy bardzo dobrą wiadomością, gdyż może unieważnić wspomnianą powyżej obawę. To doprawdy niesamowite, jak Francuz przejmuje od Katalończyka sylwetkę, ruchy, sposób podawania piłki! Suele ze swoją posturą zbożowego kombajnu od nikogo stylu nie skopiuje, musi stwarzać własny i prace są coraz bardziej zaawansowane. Niemiec umie już tak ukierunkowywać swoją masę i siłę, by pozbawiać rywala piłki, a nie nóg. Dias to stoper, który umie wszystko, gotowy by zagrać w dowolnym wielkim klubie.
Laporte jeszcze jest nierówny, ale ma potencjał, by wkrótce znaleźć się w pierwszej trójce na swojej pozycji. Odnosi się tylko wrażenie, że brakuje mu wzorca. Nic nie zrobiłoby mu lepiej, niż ze dwa sezony u boku Pique albo Sergio Ramosa. Ten drugi zrobił wielkiego stopera z Varane’a, dla którego jednak mijający rok był średnio udany. Sporo zdarzyło się meczów, w których mistrz świata irytował gapowatością, jakimś rozleniwieniem. Na szczęście późną jesienią zebrał się do kupy. O tym, że każdemu stoperowi potrzebny jest mistrz, przekonuje przypadek Skriniara, który po dojściu do Interu Diego Godina natychmiast wystrzelił w górę. Smallingowi z kolei świetnie zrobiła zmiana ligi. W angielskiej już jakby mu się nie chciało grać, sprawiał wrażenie znudzonego, zaś we włoskiej prezentuje się jako gość pełen energii – wraca więc do Top 110. Lovren to zaledwie trzeci stoper Liverpoolu, ale wśród trzecich stoperów zdecydowanie najlepszy w Europie. Wchodząc do gry, daje zespołowi nowe walory, inną jakość, inny styl niż dawał kolega, którego zmienił.
Tah rozwija się powoli, za wolno, bo już powinien być bardzo wysoko. Nie zawsze potwierdza talent, nie zawsze udaje mu się też zamaskować brak szybkości. On również winien dostać możliwość pogrania trochę w parze z jakimś profesorem. Stones zbyt szybko został takim obwołany, miniony rok pokazał, że jednak cuda się nie zdarzają i trzeba dojrzeć do miana wielkiego stopera. Gracz City na razie jest stoperem bardzo dużym, o rozległych walorach, ale jednak czasami niepewnym. Azpilicueta specjalizuje się od dawna w bezwonności, czyli nie widać go ani nie czuć, a zabija, czytaj: zabiera piłkę rywalom. Trudno zrozumieć, dlaczego po odejściu z reprezentacji Pique, z miejsca nie został partnerem Sergio Ramosa, któremu szuka się ciągle kolegi na stałe. Acerbi do wielkiego grania zerwał się dosyć późno, w okolicach trzydziestki, ale kto wie, jak daleko doleci. Na Euro może zostać rewelacją. Lindelof sporo nauczył się od Smallinga, już po odejściu tegoż z United widać, jak wiele po sobie pozostawił on w sposobie gry Szweda, który jest zawodnikiem coraz bardziej wyrafinowanym. Uwaga: Lewy nie będzie miał z nim łatwo!
LEWI OBROŃCY
Do Robertsona stosuje się to samo, co do Alexandra-Arnolda, tyle że jeszcze bardziej dziwi jego nieustający progres, przecież jest sporo starszy. Szkot staje się prawdziwym perfekcjonistą, już nie przykłada się do każdego zagrania, ale je zgoła dopieszcza. W dodatku obaj boczni obrońcy Liverpoolu stanowią zgrany duet, co nie jest częste (ani wymagane) w przypadku piłkarzy grających na przeciwległych flankach. Tymczasem mimo tylu barier na drodze często grają ze sobą, zdarza im się nawet we dwóch przeprowadzić akcję bramkową. Zachowując proporcje, przypomina się duet Dariuszów z dawnej Legii – Kubickiego i Wdowczyka. Latem Cholo Simeone bolał nad odejściem kilku piłkarzy, ale najbardziej żal mu było Lucasa Hernandeza. Tracił bowiem w jego osobie zawodnika w tym sensie idealnego, że całą swoją znakomitą technikę poświęcającego dla zespołu, nie mającego najmniejszej skłonności do popisów. W Bayernie jest tak samo: trzeba się uważniej i przez dłuższy czas przyglądać grze LH, by nagle doznać olśnienia, jak świetny jest to futbolista! Alabę nagradzamy za całokształt działań, których znaczna część obejmowała grę na środku defensywy Bayernu oraz w centrum reprezentacji Austrii. Jest to w tej chwili najlepszy z najwszechstronniejszych piłkarzy świata, potrafiący w minutę przestawić się na inny futbol. Alba miewał problemy ze zdrowiem i formą, za nim trudny rok na podobieństwo tego Carvajala. Ale gdy dobrze wchodził w mecz, bywał wspaniały, niemniej w przekroju roku zasługuje akurat na to, co mu przyznajemy. Kolarov w jesieni kariery uzyskał mistrzostwo polegające na tym, że zawsze jest sobą, zawsze zachowuje swój rozpoznawalny styl gry, a wszystko co robi, robi dla dobra drużyny, choć przez wiele lat był trochę efekciarzem.
Chilwell gra swobodnie i na pozór nonszalancko, ale jednak starannie. Jest czujny w obronie i aktywny w ataku. Stanowi typowy przykład młodego angielskiego piłkarza z tych lat, który o stylu kick and run nawet pewnie nie słyszał. Przyjemnie się go ogląda, podobnie jak Zinczenkę, wielkie odkrycie Pepa Guardioli. Ukrainiec śmiga do przodu aż miło, a piłka klei mu się do nogi. Imponuje także jego pewność siebie. Gaya zaliczył najlepszy rok od dawna. Była obawa, że popadnie w przeciętniactwo, ale najpierw Marcelino, a potem Albert Celades potrafili jednak nakłonić go do wkładania w grę więcej ducha i pomyślunku. Młody Hiszpan biega mnóstwo, ale zawsze z sensem. Castagne na lewej stronie Atalanty pełni identyczną rolę co Hateboer na prawej i też zespół niesie jego, a on odpłaca się golami, asystami i świetnymi akcjami. Bernat w Paryżu wrócił z niebytu, w który wtrąciła go konkurencja w Bayernie z Alabą. Jest to zawodnik wciąż nierówny, ale przecież spośród wszystkich na tej pozycji wyróżnionych najbardziej utalentowany. Z przodu robi rzeczy, które innym by do głowy nie przyszły. Oby tylko znalazł regularność.
COFNIĘCI POMOCNICY
Czy można Hendersona nazwać uczniem i następcą Jamesa Milnera? Na pewno, z tym że uczeń przerósł mistrza. Gdybyśmy już wcześniej nie zmienili nazwy tej pozycji z „defensywni” pomocnicy na „cofnięci”, trzeba by to było zrobić teraz, specjalnie dla Hendersona, który jest cofnięty i ciężką pracę w obronie wykonuje, jednak jest też na wskroś ofensywny! Udowadnia, że można mając takie ustawienie, jakie ma on, stale patrzeć do przodu, zawsze szukać podania kreującego zagrożenie pod bramką rywali. Najbardziej imponują długie zagrania Anglika na skrzydła. De Jong zamiast adaptować się miesiącami do stylu Barcy, powtarza historię De Ligta: wszedł do nowego, bardzo specyficznego zespołu i grał, jakby dorastał w La Masii. Czuje tempo, styl Barcy, wie, kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć. Teraz tylko czeka na mistrza, który zrobi z niego Iniestę, bo wydaje się, że warto spróbować. Witsel prezentował futbol nawet wyższej jakości niż przed rokiem, ale został po prostu minięty przez te dwa pociągi ekspresowe zdążające na futbolowy Olimp. Tutaj poziom rywalizacji był w ogóle bardzo wysoki, przecież złego słowa nie da się powiedzieć o grze Kante w 2019 roku, może nawet była ona lepsza niż w 2018, bo N’Golo więcej dawał zespołowi Chelsea w ofensywie (przestawiony zresztą do przodu), ale zajął dopiero czwarte miejsce, za co przepraszamy członków jego fanklubu uważających, że jest najlepszy z definicji. Piątkę zamyka Verratti, najbardziej utalentowany ze wszystkich, ale w trakcie dziewięćdziesięciu procent klubowych meczów wciąż pozbawiony motywacji, by grać jak najlepiej potrafi.
Rodri nadał się wspaniale do Manchesteru City, po kilku trudnych tygodniach widząc zaufanie trenera, poczuł się swobodniej i niebawem zaczął grać na światowym poziomie. Jego wielką zaletą jest to, że stabilizuje grę zespołu Guardioli, nie spowalniając jej; jako taki jest idealnym zapleczem dla De Bruyne’a i Silvów. Patrząc na niego widać, jak wielką Guardiola uczynił krzywdę Busquetsowi, odchodząc z Barcelony. Sergio raz na trzy mecze zagrywa piłkę zdumiewającą, po czym jakby zastygał w bezruchu. Ernesto Valverde zamiast przekonać go do większej aktywności na boisku, zaczyna odstawiać od składu. Barelli też jako defensywnego pomocnika nie da się zaklasyfikować, natomiast jako cofniętego jak najbardziej. Nie traci piłek, mimo że stara się grać agresywnie do przodu. Mając go za plecami, nie można się lenić, czym też należy tłumaczyć świetną grę na przykład Lautaro Martineza. Taki zawodnik jak ten młody Włoch bardzo by się przydał Barcelonie! McTominay gra inaczej, bardzo wertykalnie, jest dosyć schematyczny, ale stosuje dobre prawidła. Przypomina Michaela Carricka z najlepszych lat. Pracowitego niczym pszczoła Rice’a wyróżniamy głównie za grę w reprezentacji, w której pełni ważną rolę.
WYSUNIĘCI POMOCNICY
Pierwsze miejsce dla De Bruyne’a nie budzi chyba u nikogo zastrzeżeń. Za Belgiem najlepszy rok w karierze w tym sensie, że nigdy nie grał tak równo przez tak długi okres, a osiągnął ową stabilizację na poziomie kosmicznym. Patrząc na rzecz z pewnego dystansu, to może De Bruyne jest dziś najlepszym piłkarzem świata, nawet przed Messim? Gdyby podliczyć liczbę wykonanych w 2019 roku genialnych zagrań, zapewne miałby ją większą niż Argentyńczyk. Druga lokata dla Wijnalduma z pewnością za to wywoła pytania: jak to? Do Holendra zdołała oto przylgnąć opinia zawodnika o talencie niegdyś przecenionym, który w dodatku w pełni go nie zrealizował. Już go skreślono z wielkiego grania, skazując co najwyżej na duże, a tu nagle chłop zaczął dosłownie zadziwiać: precyzją dobrze wymyślonych podań, regularnością, inspiracją, pracowitością. Magia Kloppa ujawnia się właśnie poprzez postępy, jakie u niego czynią tacy zawodnicy jak Wijnaldum, czy Robertson. Z Holendra zrobił pomocnika totalnego, bez słabych punktów, który w dodatku potrafi strzelić dwa gole akurat w takim meczu, jak rewanż półfinału Ligi Mistrzów z Barcą. Zawodnik The Reds w wieku 29 lat ostatecznie dotarł na szczyt futbolowego kunsztu; długo mu to zajęło, ale się udało. Za nim David Silva, który zdecydowanie nie powinien kończyć kariery, bo właśnie znalazł się w jej szczytowym momencie, grając futbol jeszcze błyskotliwszy, a już krańcowo wyrafinowany; daj nam Boże więcej takich 33-latków na boisku. Na miejscu Luisa Enrique staralibyśmy się nakłonić go do powrotu do kadry na Euro. Za nim Eriksen, którego Jose Mourinho planuje odstrzelić z Tottenhamu, zamiast skoncentrować się na tym, by skarb, jaki posiada, znów zaczął błyszczeć, bo na rynku lepszego nie ma. Duńczyka oczywiście tak wysokim miejscem nagradzamy przede wszystkim za wiosnę. Tuż za nim Fabian Ruiz, którego nogi to prawdziwe różdżki Harry’ego Pottera, gdyż potrafi nimi wyczarować wszystko, znaleźć schowanego w zakamarku boiska, ale dobrze ustawionego partnera i precyzyjnie dograć mu futbolówkę. To on jest dziś liderem reprezentacji Hiszpanii, to do niego znakomicie pasowałby David Silva.
Toni Kroos jesienią 2019 odzyskał rytm z wiosny 2018 roku, całkowicie utracony na przeciąg wielu miesięcy. Po prostu jego organizm musiał odpocząć po tym, jak był bezwzględnie eksploatowany przez dłuższy czas. Dziś Niemiec znów należy do najwięcej i najcelniej podających pomocników świata. Ma niebywały dar koncentrowania gry w rejonie, w którym stoi: co by nie robił, zawsze znajduje się w centrum wydarzeń; podczas gdy Luka Modrić owo centrum gania, do Kroosa ono samo przychodzi. Sensi to wielkie odkrycie 2019 roku, zawodnik o nazwisku bardzo akuratnym, bo grający najbardziej sensualny, zmysłowy futbol w Europie. Delikatnie muska piłkę, a ona wędruje tam, gdzie powinna, omijając wszystkie przeszkody. Trudno nie wielbić tego futbolisty, ale oczywiście, podobnie jak w przypadku Barelli, rok 2020 odpowie na pytanie, ile jest wart. Pjanić zatrzymał się na pewnym pułapie, ale od niego w Juve już nikt nie oczekuje, by się rozwijał, może nawet taka perspektywa napawa lękiem trenera, bo chodzi o to, żeby nie stracić tego, co Bośniak daje teraz. Havertz za to wybujał już naprawdę tak wysoko, że wkrótce w Leverkusen nie zmieści się pod sufitem. Kiedy ten zawodnik idzie z piłką, to jakby szło stado słoni! Modrić znów gra bardzo dobrze, ale już nie genialnie; inaczej miałby miejsce w optymalnym składzie Realu, a tak – nie ma.
Van de Beek mógłby być wyżej, gdyby śladem De Jonga i De Ligta przeszedł do jakiegoś wielkiego klubu i dał tam czadu jak koledzy. Został w Ajaksie i jesienią grał gorzej niż wiosną. Guendogan świetnie odnajduje się w środku pomocy City, gdy na niego postawi Pep; jest na boisku prawdziwym chłopakiem od wszystkiego, który wszystko robi bardzo dobrze: i dogra w pole karne, i zabierze wślizgiem; i zwolni, i przyspieszy. Alli po świetnej wiośnie, jesienią dawał tylko przebłyski klasy. O Mouncie przed wakacjami mało kto słyszał, natomiast przeszedłszy do Chelsea dosłownie z tygodnia na tydzień stawał się lepszym futbolistą. W ciągu jednej rundy pokonał drogę od młodego zdolnego, do pomocnika, na którym można polegać jak na Zawiszy. Ma kapitalną zdolność przyspieszenia gry przed polem karnym rywala, co czyni go podobnym do łapiącego wiatr w żagle czterdzieści metrów od bramki rywala Fernandesa, który nadchodzącego lata już po prostu musi opuścić Portugalię.
Milner to samochód, który zrobił milion kilometrów, a nadal jest na tak wspaniałym chodzie, że nie trzeba nowego. Zagra na każdej pozycji. Parejo także jest pojazdem dieslowskim, w tym roku wszystko co Valencia osiągnęła, zawdzięcza jego uporowi i nie zważaniu na przeciwności. Pogba wiosną miewał momenty tak znakomite, że nawet stracona jesień go poza naszą listę nie wypchnęła. Odegaard z kolei wiosną grał jeszcze na holenderskiej prowincji, zaś jesienią już zadziwiał świat, zyskując miano nowego Michaela Laudrupa. Sabitzer do niedawna był płucami Lipska, teraz zaś staje się także mózgiem i sztyletem tego zespołu.
SKRZYDŁOWI
Mbappe z rywalami w lidze francuskiej bawi się jak z dziećmi, sprawia wrażenie o kilka lat starszego niż oni, bo jest szybszy, silniejszy, przebieglejszy. Szkoda, że tak rzadko ma okazję mierzyć się z godnymi siebie przeciwnikami. Cristiano ma za sobą średni rok, który bardziej niż wyczynami w Juventusie broni się dokonaniami z reprezentacją Portugalii. Teraz trzeba powiedzieć: wte, albo wewte, panie Portugalczyku, wracamy do pierwszej klasy czy siadamy w drugiej, bo przeciąg się zrobił. Umieszczenie Sterlinga wyżej od CR nie byłoby żadnym błędem, bo za nim kolejny świetny rok. No, ale to Cristiano strzelił hat-tricka w trudnym meczu pucharowej fazy Ligi Mistrzów z Atletico, a Sterling w spotkaniu z Tottenhamem tylko dublet, który nie wystarczył do awansu. Niemniej przegrał o włos. Bernardo Silva ma kompletnie inny styl gry niż Sterling, ale jego futbol posiada równie wielką urodę i jest równie zabójczy dla rywali. Z takimi flankami City naprawdę powinno w końcu wygrać Ligę Mistrzów! Świetne skrzydła ma też Borussia. Sancho to taki trochę młodszy Sterling, co też odpowiada stanowi faktycznemu, tyle że Sancho w swoim wieku gra chyba lepiej niż grał w nim Sterling! Reus eksploatuje od dawna znane walory, czyli szybkość i umiejętność gry pierwszą piłką w kontrze. Grunt, że jest zdrowy.
Eden Hazard po świetnej wiośnie jesienią prawie nie grał w Realu. W styczniu okres ochronny się kończy, Belg musi w Madrycie pokazać, że wciąż należy do światowej czołówki. Depay to skrzydłowy zorientowany na bramkę rywala, żyjący po to, by strzelać gole i dlatego ustawiany też na szpicy – żal, że pod koniec roku doznał poważnej kontuzji. Oyarzabal gdy ma dobry dzień, działa wspaniale, jest i playmakerem, i skrzydłowym i napastnikiem zarazem; tyle że miewa także dni gorsze. Perisić musi ciężko walczyć o swoje w Bayernie. Rashford odżył późną jesienią; gdy podkręci gaz, mało kto za nim nadąża. Zaniolo to materiał na świetnego nacierającego: takiego z dynamiką i polotem. Joao Felix, obwołany Złotym Chłopcem przez „Tuttosport”, też – tylko ma jeszcze ciut dłuższą drogę niż Włoch do pełnego samookreślenia. Szybki i skuteczny Gnabry oraz porywczy Chiesa to kolejne gwiazdy tej pozycji, do których należy przyszłość.
Rodrigo jest półnapastnikiem i półskrzydłowym, najbardziej zaś brakuje mu goli; strzelenie każdego jest wydarzeniem, ale przeważnie są to gole ważne. Julian Brandt raczej chyba pójdzie w rozgrywanie niż grę na skrzydle, także dlatego, że Thorgan Hazard nie ma takiej możliwości, a obaj są na tyle utalentowani i dobrzy, że muszą być w wyjściowym składzie BvB. Sarabia jeśli dostaje szanse w PSG, to je wykorzystuje, bo jest znakomitym piłkarzem. Thuram jest najlepszym zawodnikiem sensacyjnego lidera Bundesligi, reprezentuje typ silnego skrzydłowego, który rywala może, w zależności od okoliczności, albo okiwać, albo wdeptać w ziemię.
NAPASTNICY
Lewandowski po trzydziestce osiągnął piłkarską doskonałość – właśnie tak, piłkarską, a nie napastniczą. Czuje całe boisko, ustawia się pod akcję kolegów tak, by idąc swoją drogą dotarła ona do niego, a potem mistrzowsko wykańcza. Benzema triumfalnie wrócił pod szczyt; im dłużej nie ma Cristiano Ronaldo, tym lepiej gra on, coraz bardziej zresztą przypominając Portugalczyka pod względem umiejscawiania się na boisku. Kane, choć cały rok miał znakomity, musi jeszcze kilka lat poczekać, by złapać to coś, co stanowi o niepowtarzalności Lewego, Karima i Tadicia, przez całe dwanaście miesięcy ośmieszającego rywali w lidze holenderskiej, a czasami i w Lidze Mistrzów. Serb jest mistrzem bezczelnych asyst. Werner uwielbia atakować w pojedynkę, zespołowo może to robić tylko, gdy partnerzy za nim nadążają.
Lukaku w Interze znalazł miejsce, gdzie się w niego bez zastrzeżeń wierzy i pokazuje, że było warto na niego postawić. Dawno nie było w futbolu takiego skrzyżowania czołgu z lancetem. Immobile strzela w Serie A bramki tak, jak gospodarz zrywa jabłka we własnym sadzie, Vardy podobnie postępuje w Premier League. Griezmann ma za sobą trudny rok. Wiosną jak po grudzie szło mu w Atletico, jesienią koledzy powoli otwierali przed nim perspektywy w Barcelonie. Haaland to maszyna do strzelania goli jakiej dawno świat nie widział. Trafił do Bundesligi, więc wszelkie rekordy Roberta Lewandowskiego są zagrożone, choć z datą egzekucji odroczoną o dekadę.
TEKST ZOSTAŁ OPUBLIKOWANY W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA” (NUMER 1/2020)