TO HELL, TO HELP
Wszedł do angielskiego piekiełka, aby pomóc jego reprezentacji wreszcie wygrać turniej. I cóż, że z Niemiec?
Maciej Sarosiek
To stanowisko zasługuje na trenera klasy światowej, który zdobył trofea, wie, jak po nie sięgać, zwyciężanie stanowi dla niego chleb powszedni – oznajmił po meczu z Finlandią Lee Carsley, pytany o przyszłość posady selekcjonerskiej, którą tymczasowo zajmował. Władze federacji doszły do tego samego wniosku. Trzy dni później zakomunikowały zatrudnienie Thomasa Tuchela. Od stycznia 2025 roku, do lipca 2026.
POGUBIONY
W trakcie listopadowego zgrupowania za drużynę będzie jeszcze odpowiadał Carsley. Po wrześniowym, jego pierwszym w roli tymczasowego opiekuna dorosłej reprezentacji, wydawało się, że to on zostanie stałym następcą Garetha Southgate’a. Odświeżeni personalnie i taktycznie Anglicy pokonali Irlandię oraz Finlandię (obie 2:0), grając futbol ofensywny, dynamiczny, płynny. Do zespołu kapitalnie wprowadził się Angel Gomes. Udany powrót do kadry zaliczył Jack Grealish. Trent Alexander-Arnold w końcu błyszczał w narodowych barwach. Nowe otwarcie nie mogło wypaść o wiele lepiej. Carsley dorzucił kolejne argumenty za powierzeniem mu ekipy Synów Albionu na dłużej – do bogatego doświadczenia w funkcjonowaniu w strukturach federacji i dobrej znajomości znacznej grupy podopiecznych.
Miesiąc miodowy prędko sięgnął jednak kresu. W październiku p.o. selekcjonera się pogubił, zarówno na boisku, jak i poza nim. Szokująca porażka z Grecją była konsekwencją przede wszystkim nietrafionego wyboru składu. Mr. Lee tak bardzo chciał zmieścić w nim maksymalnie dużo gwiazd ataku, iż zapomniał o uzyskaniu odpowiedniego balansu, zabezpieczeniu obrony. Niepewni w defensywie, jałowi w ofensywie Anglicy przegrali 1:2, choć mogli nawet 1:5. Spisali się fatalnie. Awans do dywizji A Ligi Narodów stanął pod znakiem zapytania. Zwycięstwo nad Finlandią (3:1) nie poprawiło sytuacji ani nie zatarło złego wrażenia, jakie wywarł wcześniejszy występ.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 47/2024