Kilka drużyn ma na początku sezonu Premier League niewspółmiernie bardziej wymagający terminarz od pozostałych ekip. Kolejne tygodnie mogą pokazać, ile cierpliwości drzemie w poszczególnych przełożonych.
Wolverhampton ma bardzo wymagający początek sezonu. (fot. Reuters)
Imię i nazwisko Patricka Vieiry często pojawiało się ostatnio w towarzystwie imienia i nazwiska Franka de Boera. Pierwszy podjął się latem misji zreformowania Crystal Palace – tak kadrowo, jak i stylowo. Władze klubu pragną czegoś bardziej ekscytującego niż to, co z dobrymi efektami oferował w minionych sezonach Roy Hodgson. Drugi starał się nadać Orłom inny charakter cztery lata temu. Zarząd nastawił się wówczas na rewolucję w porównaniu z tym, jak drużyna prezentowała się za kadencji Sama Allardyce’a. I faktycznie, piłkarze grali inaczej, choć ważniejsze było to, iż grali gorzej. W pierwszych czterech meczach ligowych sezonu nie tylko nie zdobyli punktu, ale też nie strzelili gola. Piękne, długofalowe wizje malowane przez De Boera okazały się mrzonką, wydmuszką. Holender stracił pracę po zaledwie 77 dniach, ustanawiając nowy rekord Premier League pod względem krótkości stażu.
Nie brakuje opinii, że Vieira jest narażony na podobny los. Jego sytuację z sytuacją jego poprzednika łączy jednak stosunkowo niewiele. Działa na Selhurst Park. Oczekuje się od niego zmiany sposobu, w jaki Crystal Palace osiąga pozytywne wyniki. To w zasadzie tyle.
Znacznie więcej jest różnic. Po pierwsze, Francuz nie jest zupełnym nowicjuszem, jeśli chodzi o angielską piłkę, wszak jako piłkarz z sukcesami współtworzył jej krajobraz przez ponad dekadę. Wie, czego się spodziewać. Zdaje sobie sprawę z tego, co jest możliwe, a co możliwe nie jest. Po drugie, w dotychczasowej karierze trenerskiej dał się poznać bardziej jako pragmatyk i realista niż idealista, jakim był De Boer. Zamiast o wspaniałej przyszłości mówi o potrzebie czasu. Po trzecie, nie musi udowadniać, że starego psa da się nauczyć nowych sztuczek. W trwającym okienku transferowym klub opuściło jedenastu zawodników, którym wygasły kontrakty. Ośmiu z nich jest po trzydziestce. Ich miejsce zajęli czterej bardzo utalentowani i otwarci na nowe doświadczenia piłkarze w wieku od 19 do 25 lat, a na tym wzmocnień prawdopodobnie nie koniec. Po czwarte wreszcie, Vieira ma nieporównywalnie trudniejszy start, jeśli weźmie się pod uwagę klasę pierwszych ligowych przeciwników. Jego podopieczni zmierzyli się już z Chelsea, a przed nimi potyczki z Brentford, West Hamem, Tottenhamem i Liverpoolem. De Boer przegrał z Huddersfield, Liverpoolem, Swansea oraz Burnley.
Pytanie, czy w razie kiepskich rezultatów to ostatnie wezmą pod uwagę także osoby decyzyjne? Czy w przypadku serii porażek, której przy tak wymagających rywalach nie sposób przecież wykluczyć, wykażą się cierpliwością? Czy udzielą wotum zaufania szkoleniowcowi, który już na starcie nowego rozdziału w karierze ma przed sobą tor przeszkód rodem z runmageddonu?
Opiekun Orłów nie jest zresztą jedynym, który wbiega w nowy sezon pod górkę i pod wiatr. W „The Athletic Football Tactics Podcast” Michael Cox słusznie zauważył, że kilka przedstawicieli Premier League ma na samym początku rozgrywek wyjątkowo wymagający terminarz. W zestawieniu z innymi ekipami – niewspółmiernie wymagający.
Zjawisko dotyczy zarówno tych, po których opinia publiczna spodziewa się rywalizacji o tytuł mistrzowski, jak i tych, którzy mogą być uwikłani w walkę o utrzymanie. Do pierwszej grupy zaliczają się Chelsea i Manchester City. The Blues pokonali Crystal Palace, przed nimi mecze z Arsenalem, Liverpoolem, Aston Villą, Tottenhamem i Manchesterem City. The Citizens ulegli Tottenhamowi, a w kolejnych tygodniach zmierzą się z Norwich, Arsenalem, Leicester City, Southampton, Chelsea i Liverpoolem. W większości spotkań drużyny prowadzone przez Thomasa Tuchela i Pepa Guardiolę będą oczywiście faworytami. Aktualni mistrzowie Anglii przekonali się już jednak, że nie gwarantuje to punktów. Te są szalenie istotne, gdyż – jak niegdyś powiedział Guardiola, a ostatnio przypomniał Ole Gunnar Solskjaer – mistrzostwa nie da się wygrać w pierwszych ośmiu kolejkach, lecz można na tym dystansie stracić na nie szansę. Można, lecz nie trzeba, czego autor spostrzeżenia dowiódł w poprzednim sezonie, kiedy po ośmiu meczach Manchester City miał w dorobku dwanaście oczek i plasował się na dziewiątym miejscu w tabeli.
W drugiej grupie są Wolverhampton, Norwich i Crystal Palace. Wilki przegrały z Leicester City, a teraz staną w szranki z Tottenhamem oraz Manchesterem United. Kanarki nie dały rady Liverpoolowi, niełatwo będzie im o punkty w rywalizacjach z Manchesterem City, Leicester City oraz Arsenalem (przed tym też nie lada wyzwanie w postaci zaskoczenia Chelsea i Manchesteru City). O terminarzu Orłów było wyżej.
Jak na względną – trudno zestawić ich staże pracy, relacje z przełożonymi, znajomość dostępnych zawodników, pozycje w klubie, osiągnięcia – zbliżoność sytuacji, w jakiej się znaleźli, wypowiedzi szkoleniowców całego tercetu są bardzo niejednorodne. – To będzie dla nas długa podróż. Mniej istotne, od tego, jak zaczynasz, jest jednak to, jak kończysz – stwierdził w trakcie powitalnego spotkania z dziennikarzami Bruno Lage. – Musisz osiągać dobre rezultaty od pierwszej kolejki – przyznał z kolei Daniel Farke. – Wiemy, że zgranie się jako drużyna zajmie nam nieco czasu. […] Piłkarze potrzebują czasu. Jeszcze więcej zajmie wdrożenie moich pomysłów. Mimo to, jesteśmy bardzo ambitni. Chcemy występować i rywalizować na tym poziomie. Jesteśmy nastawieni pozytywnie, choć zdajemy sobie sprawę z tego, jak wymagające czeka nas zadanie – zaznaczył Patrick Vieira.
Portugalczyk, Niemiec i Francuz mogą różnić się słowami, ale powinni łączyć się w wierze. Z jednej strony – w piłkarzy, którzy mogą wykonać nakreślone przez ich opiekunów plany na tyle dobrze, iż zaskoczą faworyzowanych przeciwników i mimo trudnego terminarza sięgną na początku sezonu po jakieś punkty. Z drugiej strony – w swoich pracodawców, którzy mogą – lub nawet powinni – wykazać się cierpliwością w razie kiepskich wyników. Zrozumieniem związanym z wyjątkowo nieprzyjaznym rozkładem meczów. Myśleniem bliższym wypowiedzi Lage niż tej autorstwa Farke.
Jeśli wiara okaże się płonna w obu przypadkach, w towarzystwie imienia i nazwiska Franka De Boera może niebawem pojawić się więcej imion i nazwisk niż tylko te Patricka Vieiry.
Maciej Sarosiek