Tarasiewicz oddalił od siebie widmo zwolnienia
Ryszard Tarasiewicz może na razie spać spokojnie. Prowadzony przez niego GKS Tychy rozgromił we wtorkowy wieczór Miedź Legnicę (4:1), a sam trener oddalił od siebie widmo zwolnienia.
Ryszard Tarasiewicz oddalił od siebie widmo zwolnienia (fot. Łukasz Skwiot)
W Tychach już tradycyjnie mieli przed startem sezonu mocarstwowe plany. Klub z Górnego Śląska chciał włączyć się do wyścigu o awans do ekstraklasy i przed jakiś czas wydawało się, że Tarasiewiczowi i jego piłkarzom uda się spełnił oczekiwania władz klubu oraz kibiców.
W okresie od 21 sierpnia do 22 września GKS rozegrał sześć meczów ligowych, w których odniósł cztery zwycięstwa i dwukrotnie dzielił się punktami. W tzw. między czasie tyszanie wywalczyli także awans do II rundy Pucharu Polski i nic nie wskazywało na to, by sytuacja w klubie miała się nagle zmienić o 180 stopni.
Momentem przełomowym było jednak spotkanie z Olimpią Grudziądz, w którym GKS prowadził do 87. minuty 2:0, by ostatecznie przegrać 2:3. Po tym wydarzeniu coś w szatni pękło, czego pokłosiem były kolejne porażki w starciach z Bruk-Betem Termalica i Puszczą Niepołomice.
Przed wspomnianym meczem z Miedzią posada trenera Tarasiewicza wisiała na włosku. Na stadionie przy ul. Edukacji można było spotkać Zbigniewa Smółkę, który aktualnie pozostaje bez pracy, a który oglądał zawody w towarzystwie Andrzeja Dziuby, prezydenta miasta, do którego należy decydujący głos w sprawie wszystkich zmian w klubie.
Gdyby Tarasiewicz przegrał, jego los byłby przypieczętowany, ale jak się okazało, GKS nagle odżył i rozbił rywala, który jeszcze w ubiegłym sezonie grał w ekstraklasie. Tyszanie rozegrali świetne zawody i – co oczywiste – po tak dobrym występie nie było mowy o roszadach w sztabie szkoleniowym.
Trener nie może jednak spać spokojnie. Jak udało się nam dowiedzieć, jedna wygrana została uznana za objaw powrotu na właściwe tory, ale w klubie cały czas będą się przyglądać grze zespołu. W najbliższych dniach GKS Tychy zmierzy się w Fortuna 1. Lidze z Wartą Poznań, a następnie czeka go trudny mecz z Radomiakiem Radom w Pucharze Polski.
Grzegorz Garbacik