SZYBSZY JUŻ NIE BĘDĘ
Od kilku sezonów nie ma go w Ekstraklasie, lecz wciąż pozostaje w grze. Mało tego: w wieku 37 lat zaliczył awans w ligowej hierarchii. Szymon Pawłowski wspiera doświadczeniem Wartę Poznań, a do zaoferowania ma bardzo wiele. 17 występów w reprezentacji oraz przeszło 500 meczów na niwie klubowej to kapitał z rzadka spotykany wśród czynnych zawodników.
Konrad Witkowski
Skąd czerpie pan motywację?
Po prostu lubię grać w piłkę, ciągle sprawia mi to przyjemność – podkreśla Pawłowski. – Dlatego gdy pojawiła się propozycja występów na pierwszoligowym szczeblu, postanowiłem jeszcze spróbować. W każdej chwili można zrezygnować. Jeżeli poczuję, że jednak organizm już nie daje rady, zawsze mam opcję powiedzenia pas.
Charakterystyczny zwód „na zamach” nadal działa?
Jak coś się robi całe życie, to wychodzi, w sposób naturalny. W treningu działa, w warunkach meczowych nie miałem ostatnio zbyt wielu okazji do jego wypróbowania. Jeszcze nie dostałem w Warcie stuprocentowej szansy.
Długie kariery zwykle dotyczą zawodników z formacji defensywnych, bramkarzy. Pan wyłamuje się ze schematu. Istnieje na to recepta?
Piłka poszła w takim kierunku, że coraz częściej zawodnicy ofensywni długo kontynuują kariery. Luka Modrić to przykład z najwyższej półki, w Ekstraklasie wielki wpływ na grę Górnika Zabrze ma Lukas Podolski. W tym wieku dłuższa jest regeneracja, podejście do treningu musi być bardziej indywidualne. Fizycznie czuję się dobrze. Szybszy już nie będę, ale mogę nadrabiać szybkim myśleniem. Ostatnie półtora roku spędziłem w specyficznym miejscu, gdyż w rezerwach Lecha chodzi głównie o rozwój młodzieży; to, czy wystąpię ja, nie było sprawą pierwszorzędną. Jednak grałem, nawet miałem niezłe statystyki.
Najnowsze wydanie tygodnika PN
Nr 47/2024