Sześć goli w Kielcach i wygrana Korony
Na inaugurację sobotnich zmagań w Lotto Ekstraklasie Korona Kielce pokonała przed własną publicznością Górnika Zabrze (4:2). Dominacja gospodarzy ani przez moment nie podlegała dyskusji i odnieśli oni zasłużone zwycięstwo.
Kielczanie odnieśli przekonujące zwycięstwo (fot. 400mm.pl)
Kibice, którzy zdecydowali się wybrać na stadion, by na żywo obejrzeć starcie piłkarzy Korony i Górnika, liczyli na spore emocje, ale nie mogło być inaczej. Ostatnie mecze tych dwóch drużyn obfitowały w gole i dlatego można było zakładać, że i tym razem będzie podobnie.
Czy te oczekiwania potwierdziły się na boisku? Jak najbardziej, a wszystko dzięki gospodarzom, którzy od pierwszych minut przeszli do zdecydowanej ofensywy, spychając Górnika do – momentami rozpaczliwej – obrony. Na efekty tej dominacji nie trzeba było zbyt długo czekać, ponieważ już w 8. minucie piłkę do siatki skierował Djibril Diaw, który po dobrej wrzutce na bliższy słupek popisał się efektownym strzałem głową.
Goście mieli problem z tym, by odpowiedzieć i bardzo szybko zostali za to skarceniu drugą bramką. W 17. minucie Korona po raz kolejny rozmontowała defensywę gości, a Tomasza Loskę z bliska pokonał Elia Soriano, który uciekł obrońcy i dokładając nogę umieścił futbolówkę w bramce.
Zabrzan było co prawda stać na zdobycie gola, dzięki pewnie wykonanemu rzutowi karnemu przez Igora Angulo, jednak był to jedynie łabędzi śpiew gości. Znakomicie dysponowana Korona cały czas parła bowiem na bramkę Górnika i jeszcze przed zmianą stron udało się jej dorzucić na swoje konto dwie kolejne bramki.
Jako pierwszy ukąsił Marcin Cebula, który po szybkim ataku Korony uderzył płasko. Wydawało się, że Loska powinien poradzić sobie z takim strzałem, jednak tak się nie stało i piłka wpadła do siatki. Nie popisali się także obrońcy Górnika, który ponownie nie bardzo wiedzieli, jak się zachować w okolicach własnego pola karnego.
Jeśli Marcin Brosz mógł załamywać ręce po wcześniejszych błędach swoich zawodników, to po tym co ci zrobili przy bramkowej akacji Soriano z końcówki pierwszej połowy, powinien zmyć im porządnie głowy w szatni. Kielczanie ponownie podkręcili tempo i ponownie kilkoma podaniami „rozklepali” defensywę przeciwnika. Gdzie byli obrońcy Górnika? Czym się w tej akcji zajmowali? Cóż, na pewno nie powstrzymywaniem rywali.
W drugiej połowie takiego gradu bramek już nie zobaczyliśmy. W 89. minucie drugiego gola dla gości zdobył Angulo, ale na końcu wszystkich rachunków było to jedynie trafienie na otarcie łez.
gar, PiłkaNożna.pl