Wojciech Szczęsny ostatnio nie daje powodów, by mu nie ufać (fot. Łukasz Skwiot)
Najwięksi malkontenci wieszczą już wywieszenie przez Szczęsnego białej flagi. Transfer 27-latka do Juventusu miałby bowiem oznaczać, że nie będzie on miał szans w rywalizacji z Łukaszem Fabiańskim o miano pierwszego bramkarza w reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata w Rosji. Ale właściwie dlaczego tak miałoby być? Bycie zmiennikiem Gianluigiego Buffona nie oznacza ciągłego patrzenia na niego z ławki rezerwowych. W zakończonym właśnie sezonie drugi bramkarz Juventusu, Norberto Neto, rozegrał 14 meczów. W jednym spotkaniu wystąpił także Emil Audero. Wobec odejścia Neto najprawdopodobniej za każdym razem pod nieobecność Buffona występowałby Polak. „Tuttosport” już zresztą podało, że Szczęsny miał wynegocjować z mistrzami Włoch zapewnienie, iż zagra w przynajmniej 20 meczach. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że reprezentację Polski czekają jeszcze cztery mecze eliminacji mistrzostw świata oraz przypuszczalnie około pięciu meczów towarzyskich przed turniejem, to może się okazać, iż Szczęsny ma szansę na wystąpienie w około 30 meczach w ciągu roku. I to przy założeniu, że Buffona będą omijały poważne urazy. Polski bramkarz nie będzie miał więc zbyt wiele czasu, by wypaść z rytmu meczowego.
– Szczęsny był najlepszym bramkarzem Serie A w zakończonym sezonie. Jego przenosiny do Juventusu byłyby rozsądnym mariażem dla każdej ze stron – stwierdził niedawno sam Gianluigi Buffon. „Corriere dello Sport” podała zaś, że Szczęsny stałby się najdroższym rezerwowym bramkarzem w historii Serie A. Nigdy dotąd zmiennikiem zarabiał czterech milionów euro netto rocznie. Jeśli dodamy do tego fakt, że Polak ma jeszcze dwunastomiesięczną umowę z Arsenalem Londyn, więc Juventus będzie musiał zapłacić za niego kilkanaście milionów euro, to trudno przypuszczać, by mistrzowie Włoch kupowali tak kosztownego i dobrego bramkarza po to, by w ogóle zeń nie korzystać. O regularną grę Szczęsny nie musi się więc martwić, choć z pewnością będzie grał rzadziej niż w Romie. Po części zrekompensują mu to treningi z lepszymi partnerami i występy co około półtora tygodnia.
Zarzucanie Szczęsnemu braku ambicji, gdyż wybiera Juventus kosztem gry w podstawowym składzie słabszej drużyny, jest całkowitym nonsensem. Wysokie aspiracje udowodnił choćby dwa lata temu, kiedy nie był pewny miejsca w składzie Arsenalu, a potrzebował regularniej gry, by wystąpić podczas mistrzostw Europy we Francji. Opuścił więc ukochany Londyn, na rzecz słabszej ligi i pewnie trochę gorszej od Arsenalu drużyny. Jak na tym wyszedł? Zrobił znaczący postęp, stał się pewniejszym bramkarzem i poprawił zwłaszcza grę nogami. Komplementował go m.in. Gianluigi Buffon, a Euro 2016 zaczął jako podstawowy bramkarz.
Transfer do Juventusu jest tylko potwierdzeniem ambicji Polaka. Czy jej brakiem może być bowiem chęć gry w najlepszym klubie w kraju, w drużynie, która całkowicie zdominowała ligę oraz stała się czołowym zespołem świata? Jeżeli Szczęsny sprawdzi się w roli zmiennika Buffona, potwierdzi swoje nieprzeciętne umiejętności, to za rok powinien być podstawowym graczem jednego z najważniejszych klubów obecnie i w historii. Blisko 40-letniego Buffona czeka już ostatni sezon gry, a Szczęsny byłby bezdyskusyjnie głównym faworytem do jego zastąpienia. Miałby za sobą adaptację w zespole i najpewniej zaufanie kolegów. Wliczając do tego umiejętności i renomę, wszystkie atuty byłyby w jego rękach. Stałby się najprawdopodobniej drugim w historii (po Edwinie van der Sarze) podstawowym bramkarzem Juventusu spoza Włoch i mógłby zająć to miejsce na wiele lat, co ugruntowałoby także jego pozycję w reprezentacji Polski.
Trudno nawet powiedzieć, że Szczęsny próbuje robić krok w tył, by następnie wykonać skok do przodu. To przesunięcie się w inne miejsce, na pozycję, z której łatwiej atakować kolejne szczyty. Polak potrzebuje „tylko” wysokich umiejętności (które ma), pewności siebie i silnej psychiki (które ma) oraz zdrowia (które ma), by stać się drugim, po Zbigniewie Bońku, Polakiem będącym hołubionym przez kibiców Romy, Juventusu oraz reprezentacji Polski. Tu więcej jest przesłanek świadczących o tym, że Szczęsnemu się uda, niż sugerujących potknięcie.
Polak następcą Buffona – czyż nie brzmi to pięknie? A co najważniejsze – wyjątkowo realnie!
Norbert Bandurski, PilkaNozna.pl