Szare eminencje futbolu. Z tylnego siedzenia
Piłkarze, trenerzy, prezesi – o nich się najczęściej mówi i pisze. Natomiast zapomina się o ludziach działających w cieniu. Tych, którzy obmyślają strategię i mają biznesowe podejście do piłki nożnej. Z tylnego siedzenia decydują o wielu sprawach. Wśród nich są też byli znakomici piłkarze.
ZBIGNIEW MROZIŃSKI
Trener Ajaksu Amsterdam, Erik ten Hag, w wywiadzie, którego udzielił niemieckiemu magazynowi „Kicker”, powiedział, że w 2013 roku zdecydował się na prowadzenie drugiego zespołu Bayernu nie tylko dlatego, że mógł podglądać jak na co dzień z pierwszą drużyną monachijczyków pracował Pep Guardiola. Ale również ze względu na Matthiasa Sammera pełniącego wtedy w Bayernie funkcję dyrektora sportowego, który zaimponował mu strategicznym podejściem i mentalnością człowieka chcącego zawsze wygrywać.
ENERDOWSKIE WYCHOWANIE
Sammer jako piłkarz był u szczytu kariery w roku 1996, gdy z reprezentacją Niemiec zdobył złoty medal mistrzostw Europy, a indywidualnie został uhonorowany Złotą Piłką „France Football”. Pracownikiem Bayernu natomiast został po finałach Euro 2012, gdy w klubie było spore rozczarowanie po przegranym kilka tygodni wcześniej meczu finałowym Champions League z Chelsea w Monachium. Wydawało się, że okazja na triumf w tych rozgrywkach może się Bawarczykom szybko nie powtórzyć. Tymczasem już rok później Bayern sięgnął po uszate trofeum, po pokonaniu w decydującym meczu na Wembley Borussii Dortmund, z którą Sammer długo był związany jako piłkarz, a po przedwczesnym zakończeniu kariery z powodu kontuzji został jej trenerem. W sezonie 2001-02 w tej roli doprowadził BVB do tytułu mistrza Niemiec oraz do finału Pucharu UEFA i wróżono mu w nowym fachu dużą karierę. Jednak Borussię prowadził jeszcze przez dwa lata, potem na jeden sezon został zatrudniony przez VfB Stuttgart, który był jego pierwszym klubem po zjednoczeniu Niemiec, bo wcześniej grał w Dynamie Drezno, gdzie debiutował w Oberlidze u swojego ojca Klausa Sammera, tak jak on wielokrotnego reprezentanta NRD.
Dwa miesiące przed mistrzostwami świata, których Niemcy w 2006 roku były gospodarzem, Sammer został dyrektorem sportowym w Niemieckim Związku Piłki Nożnej. Miał tam odpowiadać za wszystkie reprezentacje juniorów, dbać o wprowadzanie najnowszych trendów szkoleniowych i stosować nowinki naukowe. Także koordynować, aby wszystkie reprezentacje stosowały ten sam system gry i w tym celu współpracował z selekcjonerami – Juergenem Klinsmannem i Joachimem Loewem, a trzeba wiedzieć, że w okresie jego sześcioletniej współpracy z DFB reprezentacja Niemiec na wielkich imprezach nie schodziła z podium.
Czteroletni okres działalności w Bayernie zakończył w połowie 2016 roku, gdy stwierdzono u niego zaburzenia krążenia w mózgu. Postanowił wtedy więcej czasu poświęcać rodzinie, zaczął udzielać się jako komentator wydarzeń piłkarskich w Eurosporcie. Natura ciągnie jednak wilka do lasu i półtora roku temu dał się skusić prezesowi Hansowi-Joachimowi Watkze do powrotu do klubu z Dortmundu w roli doradcy zarządu. W zapomnienie poszło, że gdy był w Bayernie stosunki między nimi były napięte. Między innymi dlatego, że z Borussii do Monachium odeszli w tym okresie Mario Goetze i Robert Lewandowski. W nowej roli Sammer ma pomóc Borussii w odzyskaniu tytułu mistrza Niemiec. Z tylnego siedzenia zdetronizować Bayern – czemu nie!
PIŁKARSCY BIZNESMENI
Dla wielu niemieckich byłych piłkarzy wzorem jest Guenter Netzer, który znakomicie odnalazł się po zakończeniu kariery sportowej i sukcesy odnosi również w biznesie. Znakomity pomocnik miał 33 lata, gdy zakończył przygodę z piłką, bardzo szybko też zrozumiał, że nie chce być trenerem, lecz woli działać w gremiach kierowniczych. W 1978 roku został menedżerem generalnym w klubie Hamburger SV, z którym wcześniej nic go nie łączyło, bo w piłkę grał głównie w Borussii Moenchengladbach i Realu Madryt. Mistrz Europy z 1972 roku i świata z 1974, na dyrektorskim stołku w HSV spędził osiem lat. Był to czas znaczony nie tylko zdobywaniem trofeów krajowych, ale i sukcesami na arenie międzynarodowej. Po dwóch latach jego pracy HSV dotarło do finału Pucharu Mistrzów, ale go przegrało. W sezonie 1982-83 jednak udało się wywalczyć trofeum. Netzer przeorganizował klub i zatrudniał najlepszych wówczas trenerów – Chorwata Branko Zebeca i Austriaka Ernsta Happela, bo wiedział, że tylko tacy fachowcy mogą gwarantować sukcesy.
Po zakończeniu współpracy z HSV Netzer zamieszkał w szwajcarskim Zurychu, co nie było przypadkowe, bo tamtejszy Grasshopper był jego ostatnim klubem w karierze. Zajął się swoją agencją reklamową, już wtedy wyczuł jak wielkim biznesem będzie handel prawami telewizyjnymi do transmisji sportowych. Przez wiele lat był też cenionym i kontrowersyjnym komentatorem wydarzeń piłkarskich w stacji ARD, stając się jednym z prekursorów w tej dziedzinie. Znalazł wielu naśladowców na całym świecie. Teraz jest dyrektorem wykonawczym znanej firmy działającej na rynku mediów Infront Sports & Media AG.
Wiele sukcesów Guardioli nie byłoby możliwe bez jego kolegi z boiska Aitora Begiristaina. W 1992 roku przyczynili się do zdobycia przez Barcelonę Pucharu Mistrzów, a siedemnaście lat później Txiki będąc dyrektorem do spraw piłki nożnej i Pep jako trener, zanotowali z Barcą wspaniały sezon w historii klubu, zdobywając aż sześć trofeów. Biznesowa kariera Begiristaina zaczęła się w roku 2003, gdy prezydentem katalońskiego klubu wybrano Joana Laportę. Begiristain został przez niego nominowany na dyrektora, którym był przez siedem lat, w tym okresie Barcelona dwukrotnie wygrała Ligę Mistrzów. Gdy jednak w 2010 roku odszedł Laporta, on również zrezygnował.
Pod koniec października 2012 roku Bask odnalazł się w Manchesterze City, gdzie wymarzono sobie stworzenie imperium takiego jak Barca, więc dyrektorem do spraw piłki nożnej mianowano jednego ze współtwórców jej osiągnięć. Chociaż w roli menedżera zespołu Begiristain zatrudnił dobrze sobie znanego Chilijczyka Manuela Pellegriniego, który już w pierwszym sezonie doprowadził zespół do tytułu mistrza Anglii, to ciągle marzył, żeby ofertę przyjął Guardiola i w 2016 roku dopiął celu. W lidze The Citizens za kadencji Pepa triumfowali dwukrotnie, ale wciąż brakuje osiągnięć w Champions League. A przecież po to szejkowie zatrudnili za wielką kasę przybyszy z Półwyspu Iberyjskiego, żeby Manchester City został najlepszy w Europie.
DYREKTORSKIE PODRÓŻE
W innych klubach angielskich już wcześniej zauważono, że menedżer nie może tak jak w dawnych czasach kierować procesem szkoleniowym, przygotowywać piłkarzy do meczów oraz zajmować się transferami i kierować skautami szukającymi piłkarzy na całym niemal świecie. Stwierdzono, że potrzebny jest ktoś taki jak dyrektor sportowy, najlepiej były piłkarz, który świetnie porusza się w tym hermetycznym świecie. W roku 2004 Tottenham w tej roli zaangażował Franka Arnesena – wcześniej przez dekadę sprawdził się na stanowisku dyrektorskim w PSV, z którym w 1988 roku jako piłkarz zdobył Puchar Mistrzów. Już po kilkunastu miesiącach Duńczyk został jednak podkupiony przez lokalnego rywala – Chelsea. Wybuchł wielki skandal, gdy zrobiono mu wspólnie zdjęcie na jachcie z Romanem Abramowiczem. Wkrótce zaczął pracować dla klubu ze Stamford Bridge, ale musiano jednak za niego zapłacić kilka milionów funtów odstępnego.
Przez sześć lat jakie spędził Arnesen w Chelsea, klub się umocnił nie tylko w czołówce ligi angielskiej, ale i w sezonie 2007-08 pierwszy raz doszedł do finału Ligi Mistrzów. Potem pracował jako dyrektor w innych krajach, najpierw nieźle sobie radził w niemieckim HSV, a potem już mniej udanie powrócił pod skrzydła oligarchów ze Wschodu, Ukraińca Serhija Kurczenki w Metaliście Charków i urodzonego w Gruzji Rosjanina Ivana Savvidisa w PAOK Saloniki. W tym roku odnalazł się natomiast jako dyrektor w Anderlechcie Bruksela, ale po totalnej wpadce z zatrudnieniem Vincenta Kompany’ego w roli grającego trenera musiał odejść. Jednak już pojawiły się plotki, że Duńczyk zostanie dyrektorem sportowym w przeżywającym ogromny kryzys Feyenoordzie Rotterdam.
Enzo Francescoli jest legendą piłki urugwajskiej (triumf w Copa America ’87), grał w klubach francuskich i włoskich, ale najbardziej go cenią w Argentynie. Jest żywą legendą River Plate, więc nic dziwnego, że wielokrotnie proponowano mu, żeby został trenerem Los Millonarios. Na przeszkodzie stały jednak bliskie kontakty z urugwajskim biznesmenem Pablo Casalem. Książę jest wiceprezesem jego firm medialnych Tenfield i Gol TV, które w Urugwaju transmitują rozgrywki sportowe. Francescoli nie chciał też zostać trenerem, bo zamieszkał na stałe z rodziną w Stanach Zjednoczonych, na Florydzie. To nie przeszkodziło mu natomiast zostać kilka lat temu dyrektorem sportowym River Plate. W tej roli mógł przede wszystkim wykorzystać swoje doświadczenie biznesowe. Miał też nosa, zatrudniając w roli trenera dawnego kolegę z boiska Marcelo Gallardo, który doprowadził zespół do dwóch triumfów w Copa Libertadores, a za kilkanaście dni zagra po raz trzeci w finale tych rozgrywek.
TEKST UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU „PIŁKA NOŻNA”