Ależ to było spotkanie. Na inauguracje sobotnich zmagań w PKO Bank Polski Ekstraklasie piłkarze Jagiellonii Białystok stoczyli zacięty bój z Wartą Poznań. Po wielu zwrotach akcji mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy (4:3).
Jagiellonia walczyła do końca (fot. Maciej Gilewski / 400mm.pl)
Drużyna z Podlasia ma ostatnio problem z ustabilizowaniem formy. Podopieczni Bogdana Zająca byli w stanie efektownie pokonać Wisłę Płock (5:2), by kilka dni później rozegrać katastrofalne zawody w starciu ze Stalą Mielec (1:3). Gdyby z kolei spojrzeć nieco szerzej, to okazuje się, że Jaga w siedmiu ostatnich kolejkach doznała aż pięciu porażek, co na pewno nie jest wynikiem na miarę zespołu, który ma tak wielkie ambicje.
Podobnych problemów przed sobotnim meczem nie miała Warta, która jak na beniaminka radzi sobie w tym sezonie bardzo dobrze. Trzynaście wywalczonych punktów to wynik gorszy o zaledwie jedno „oczko” od Jagiellonii, a patrząc na kadry obu zespołów jak na dłoni było widać, kto dysponuje dużo lepszymi piłkarzami.
Tak jak można było się spodziewać, gospodarze od początku natarli na rywala. Kiedy wydawało się, że gol dla Jagiellonii jest jedynie kwestią czasu, bramkę zdobyła… Warta. W 15. minucie świetne podanie wykorzystał Mateusz Kuzimski, który sprytnym lobem przerzucił piłkę nad Pavelsem Steinborsem.
Goście nie zdążyli się nacieszyć prowadzeniem, a już Jaga odpowiedziała. Jesus Imaz dostrzegł w polu karnym Jakova Puljicia, a ten z bliska dopełnił formalności.
Warta powinna wrócić na czoło rywalizacji w 27. minucie, kiedy to stuprocentowej szansy nie zdołał wykorzystać Jan Grzesik. Piłkarz gości będąc kilka metrów od bramki posłał piłkę wysoko w trybuny i jak się chwilę później okazało, gorzko swojej nieskuteczności pożałował. Miejscowi wyprowadzili bowiem błyskawiczny kontratak, który atomowym strzałem przy słupku wykończył Imaz.
To jednak wciąż nie był koniec strzelania w Białymstoku. W 36. minucie Łukasz Trałka wypuścił na pozycję Michała Jakóbowskiego, a ten idealnie przymierzył w kierunku dalszego słupka i wszystko ponownie zaczęło się od początku.
Jeśli ktoś myślał, że cztery gole do przerwy to dużo, ten musiał w 43. minucie przecierać oczy ze zdumienia. Po festiwalu błędów w defensywie Jagiellonii, piłkę przed bramką przejął Grzesik. Tym razem napastnik Warty się nie pomylił i mocnym strzałem dał gościom prowadzenie.
Trener Zając musiał poważnie porozmawiać ze swoimi piłkarzami w szatni i w 59. minucie dało to efekt w postaci drugiego gola Puljicia. Mogło się jednak okazać, że gospodarze nacieszą się tym remisem bardzo krótko, ponieważ kilkadziesiąt sekund później kolejną świetną okazję zmarnował Grzesik. Gdyby snajper Warty był bardziej skuteczny, to po godzinie gry powinien cieszyć się przynajmniej trzema trafieniami na swoim koncie.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów, Jagiellonia zadała decydujący i posyłający rywala na deski cios. W doliczonym czasie gry swojego trzeciego gola zdobył Puljić i pełna pula padła łupem gospodarzy.
gar, PiłkaNożna.pl